Mili Panowie, witam Was i zwracam się z prośbą o pomoc.
Od 3 lat jestem w stałym związku, a od nieco ponad dwóch wiem, że mój partner ma stulejkę. Powiedział mi o tym sam, kosztowało go to dużo nerwów. Dwa lata temu udało mi się go namówić na wizytę u urologa. Lekarz potwierdził jego obawy, opisał przebieg zabiegu, co robić przed nim, co po itd. (urolog pracuje w ośrodku, gdzie liczą stulejkę i podobne problemy). No i na tej jednej wizycie się skończyło... Kochamy się dość regularnie, czasem z prezerwatywą, czasem bez (może to nie jest zbyt rozsądne, ale do tej pory nie skończyło się żadnymi problemami, wyniki moich badań zawsze są w normie; on też dba bardzo o higienę). Stulejka mojego partnera jest chyba dość poważna, bo jest tylko mała dziurka, przez którą widać żołądź. Próby zsunięcia napletka są bolesne, właściwie nie da się go zsunąć - jedynie na siłę... Kilka razy nam się zdarzyło, że podczas stosunku napletek się nieco zsunął - możecie sobie wyobrazić taki nagłe, spanikowane "wyjście" w chwili uniesienia... Stresujące i trochę przykre sytuacje...
Nie umiem namówić mojego partnera na zabieg. Wiele razy próbowałam zagaić, namówić, przemówić do rozsądku i zawsze słyszałam: mhm, tak, ale teraz nie, kiedyś. Czuję się w takich chwilach jak natręt i nie umiem rozmawiać tak, by go nie urazić. i nie szantażować. Akceptuję go takiego, jaki jest, łącznie z tą stulejką, ale zdaję sobie sprawę z zagrożeń... Martwię się o niego i nie chcę, by w przyszłości miał problemy, ale z drugiej strony to jest dorosły człowiek (25 lat) i nie zmuszę go siłą do zabiegu ani nie zaprowadzę za rączkę do lekarza. Nie wiem, co robić. Ostatnio, po kolejnym gwałtownym kłopocie w sypialni, znowu o tym rozmawialiśmy i usłyszałam tym razem: zdecyduję się na zabieg po przeprowadzce, mieszkanie z rodzicami przez pierwsze dni po takim zabiegu jest krępujące, nie chcę im mówić o takich problemach... Tak naprawdę nie wiadomo, kiedy się wprowadzimy, najpewniej jest to parę lat. Nie ma też żadnej gwarancji, że zdecyduje się na zabieg p wyprowadzce - pewnie znajdzie się kolejne tysiąc powodów, by tego nie zrobić.
Panowie, jak namówić partnera na zabieg? Był u urologa, wiem że zaglądał na tę stronę. I nic. To jak syndrom "ale mnie to nie dotyczy". Martwię się o mojego Lubego, chciałabym by zdecydował się na zabieg, ale nie umiem mu tego wyperswadować. Często myślę o tym, jak z nim porozmawiać i czuję, że to śliski temat, moje nagabywania mogą być odebrane jako jakiś atak i jeszcze bardziej go zniechęcić do zabiegu. Ja też czułabym się nieswojo, gdyby mi ktoś co chwilę truł, że mam coś zrobić ze sobą, bo "tam" jest coś nie tak...
Pomóżcie, proszę.
Od 3 lat jestem w stałym związku, a od nieco ponad dwóch wiem, że mój partner ma stulejkę. Powiedział mi o tym sam, kosztowało go to dużo nerwów. Dwa lata temu udało mi się go namówić na wizytę u urologa. Lekarz potwierdził jego obawy, opisał przebieg zabiegu, co robić przed nim, co po itd. (urolog pracuje w ośrodku, gdzie liczą stulejkę i podobne problemy). No i na tej jednej wizycie się skończyło... Kochamy się dość regularnie, czasem z prezerwatywą, czasem bez (może to nie jest zbyt rozsądne, ale do tej pory nie skończyło się żadnymi problemami, wyniki moich badań zawsze są w normie; on też dba bardzo o higienę). Stulejka mojego partnera jest chyba dość poważna, bo jest tylko mała dziurka, przez którą widać żołądź. Próby zsunięcia napletka są bolesne, właściwie nie da się go zsunąć - jedynie na siłę... Kilka razy nam się zdarzyło, że podczas stosunku napletek się nieco zsunął - możecie sobie wyobrazić taki nagłe, spanikowane "wyjście" w chwili uniesienia... Stresujące i trochę przykre sytuacje...
Nie umiem namówić mojego partnera na zabieg. Wiele razy próbowałam zagaić, namówić, przemówić do rozsądku i zawsze słyszałam: mhm, tak, ale teraz nie, kiedyś. Czuję się w takich chwilach jak natręt i nie umiem rozmawiać tak, by go nie urazić. i nie szantażować. Akceptuję go takiego, jaki jest, łącznie z tą stulejką, ale zdaję sobie sprawę z zagrożeń... Martwię się o niego i nie chcę, by w przyszłości miał problemy, ale z drugiej strony to jest dorosły człowiek (25 lat) i nie zmuszę go siłą do zabiegu ani nie zaprowadzę za rączkę do lekarza. Nie wiem, co robić. Ostatnio, po kolejnym gwałtownym kłopocie w sypialni, znowu o tym rozmawialiśmy i usłyszałam tym razem: zdecyduję się na zabieg po przeprowadzce, mieszkanie z rodzicami przez pierwsze dni po takim zabiegu jest krępujące, nie chcę im mówić o takich problemach... Tak naprawdę nie wiadomo, kiedy się wprowadzimy, najpewniej jest to parę lat. Nie ma też żadnej gwarancji, że zdecyduje się na zabieg p wyprowadzce - pewnie znajdzie się kolejne tysiąc powodów, by tego nie zrobić.
Panowie, jak namówić partnera na zabieg? Był u urologa, wiem że zaglądał na tę stronę. I nic. To jak syndrom "ale mnie to nie dotyczy". Martwię się o mojego Lubego, chciałabym by zdecydował się na zabieg, ale nie umiem mu tego wyperswadować. Często myślę o tym, jak z nim porozmawiać i czuję, że to śliski temat, moje nagabywania mogą być odebrane jako jakiś atak i jeszcze bardziej go zniechęcić do zabiegu. Ja też czułabym się nieswojo, gdyby mi ktoś co chwilę truł, że mam coś zrobić ze sobą, bo "tam" jest coś nie tak...
Pomóżcie, proszę.