Sorry za wykop artefaktu, ale mam sporo tu do powiedzenia i dodania dla tych, którzy są na etapie rozstrzygania moralnego kto i gdzie tu ma rację.
Ja, na dziś mam 38 lat, ze swoi problemem uciekam (teraz to można powiedzieć, że uciekałem) od czasu oglądania pierwszych pornoli w wieku nast lat. Wtedy zauważyłem, że aktorzy mogą robić pewne rzeczy ze swoim sprzętem, których robić ja nie mogę i jest coś nie halo. Mam stulejkę od urodzenia. Ojciec mi odszedł gdy miałem 5 lat co spowodowało szereg komplikacji w wyniku zaniedbań w moim wychowaniu. Nie obwiniam za to mojej Matki, bo robiła co mogła aby zapewnić mi rozwój, ale widmo przeszłości, że zabrakło mi ojca ciągnie się za mną do dzisiaj i do dzisiaj sporo muszę w sobie naprawiać. Rodzina od strony mojej mamy jest bardzo wierząca, ponownie nic nie mam przeciw wierze, ale to z ambony (albo bardziej pod jej wpływem) najwięcej generuję się mitomanii nt. seksualności czy wychowania seksualnego człowieka.
Seksualność to nie jest coś co przychodzi z pierwszym zwodem i wyrasta spod ziemii. Seksualność w człowieku rozwija się od małego. Kiedyś jakoś w wieku 7 lat gdy oglądałem komiksy chyba z kleksem zobaczyłem kadr, w którym młodzieniec został przywiązany do drzewa, a jego rówieśniczka na niego krzyczała. Dziwnie mi się zrobiło i nie wiedziałem co to było. Gdy dorosłem, nie musiałem nikogo o to pytać co to było za uczucie. Było to podniecenie. Tak samo kiedyś za dzieciaka się zastanawiałem co mnie pchnęło do tego, ażeby zbiec gdzieś w krzaki z nieco młodszymi dziewczynkami, zasłonić się ręcznikiem na bramie i zacząć się rozbierać. Nastrój w tamtym momencie dopisywał i im i mi, ale po tym wszystkim zrobiło mi się nieswojo i zastanawiało mnie co mnie do tego pchnęło. Oczywiście była to zwykła ciekawość, natomiast ne byłem jeszcze do takich rzeczy odpowiednio dojrzały emocjonalnie. W każdym razie seksualność przynajmniej u mnie rozwijała się od dziecka.
Niestety, szlag wszystko trafił gdy Ojca zabrakło, a za najważniejsze wartości wciskano mi jakieś klasztorne przekonania. Będąc w wieku 7-8 lat nie mogłem samodzielnie rozsądzić co jest dla mnie dobre, a co złe. No i jak nietrudno się domyślić cały mój rozwój emocjonalny, który na początku szedł w stronę społecznie należytą szlag trafił. W wieku nastu lat wyraźnie zacząłem odstawać od kolegów mających ojców. W czasie gdy koledzy latali za koleżankami i szczypali rówieśniczki w przyrodzenie, ja na takie widoki omdlewałem ze wstydu mając za pasję krzyżówki i warcaby... I tak zostało mi niestety do dzisiaj. Żyję w świecie rzeczy martwych i nienawidzę ryzyka, nie przeżył bym zdrady czy zawodu miłosnego. Chcę to zmieniać, ale ciężko to odrobić nie gwałcąc swojej psychiki.
Nie wiem czy mi zarzucisz, że jestem zbokiem lub erotomanem, bo mnie w zasadzie to nie interesuje. Mój problem mojej stulejki jest moim problemem, a reakcje społeczne, niezależnie od naszego myślenia życzeniowego zawsze będą takie, jakie było wychowanie w domu za małego. Ja nie byłem nauczony higieny miejscy intymnych, bo w domu obowiązywała kategoria postrzegania spraw seksualności w ryzach wstydu. Dzisiaj nie mam problemu z przyznaniem tego, że to jest zaniedbanie, tyle, że nie dziecka, a jego rodziców.
Do usuwania stulejki przymierzam się 20 lat. Też miałem postrzegania takie, że to bezpowrotne, nieodwracalne okaleczenie. Straciłem ponad 20 lat na wahanie się, na życzeniowe obietnice, że przyjdą lepsze czasy w medycynie, że będzie można ten problem pożegnać jakoś inaczej. Nic takiego nie wydarzyło się, medycyna jest branżą, w której rządzi się ewolucja, a nie rewolucja. Nawet jeśli ktoś wymyślił magiczną maść, to jej formuła w laboratoriach jeszcze będzie sprawdzana i usprawniana przez kolejne dziesiątki lat. A zegar nam tyka. Dziś mam pierwsze siwe włosy na brodzie i głowie. Mogę teraz sobie zadawać pytania, chłopie gdzie żeś był przez te wszystkie lata?
Szczerze dzisiaj już nie stoję na rozdrożu. Nic mnie hamuje. Wcześniej był to wstyd i strach, później widmo komplikacji po zabiegu. Dziś nie postrzegam tego za zmartwienie. Zmartwieniem był dobór fachowca w dziedzinie chirurgii i urologii. Do końca życia będę sobie pluł w brodę, że tak lekko odpuściłem temat mojego problemu. Nie zliczę straconych sex okazji czy może nawet, utraty wielu zdrowych i silnie emocjonalnych związków z laskami. Straciłem najlepsze lata życia, co nie znaczy, że jeszcze teraz nic nie da się w tym kierunku zrobić. Przeciwnie, da się, jest to ostatni dzwonek. Naprawiam sprzęt i zmykam na studia zaoczne, tyle, że nie do końca w celu samego studiowania.
Czy ktoś tu ma doświadczenia ze stulejką przez długi czas?
Ja, na dziś mam 38 lat, ze swoi problemem uciekam (teraz to można powiedzieć, że uciekałem) od czasu oglądania pierwszych pornoli w wieku nast lat. Wtedy zauważyłem, że aktorzy mogą robić pewne rzeczy ze swoim sprzętem, których robić ja nie mogę i jest coś nie halo. Mam stulejkę od urodzenia. Ojciec mi odszedł gdy miałem 5 lat co spowodowało szereg komplikacji w wyniku zaniedbań w moim wychowaniu. Nie obwiniam za to mojej Matki, bo robiła co mogła aby zapewnić mi rozwój, ale widmo przeszłości, że zabrakło mi ojca ciągnie się za mną do dzisiaj i do dzisiaj sporo muszę w sobie naprawiać. Rodzina od strony mojej mamy jest bardzo wierząca, ponownie nic nie mam przeciw wierze, ale to z ambony (albo bardziej pod jej wpływem) najwięcej generuję się mitomanii nt. seksualności czy wychowania seksualnego człowieka.
Seksualność to nie jest coś co przychodzi z pierwszym zwodem i wyrasta spod ziemii. Seksualność w człowieku rozwija się od małego. Kiedyś jakoś w wieku 7 lat gdy oglądałem komiksy chyba z kleksem zobaczyłem kadr, w którym młodzieniec został przywiązany do drzewa, a jego rówieśniczka na niego krzyczała. Dziwnie mi się zrobiło i nie wiedziałem co to było. Gdy dorosłem, nie musiałem nikogo o to pytać co to było za uczucie. Było to podniecenie. Tak samo kiedyś za dzieciaka się zastanawiałem co mnie pchnęło do tego, ażeby zbiec gdzieś w krzaki z nieco młodszymi dziewczynkami, zasłonić się ręcznikiem na bramie i zacząć się rozbierać. Nastrój w tamtym momencie dopisywał i im i mi, ale po tym wszystkim zrobiło mi się nieswojo i zastanawiało mnie co mnie do tego pchnęło. Oczywiście była to zwykła ciekawość, natomiast ne byłem jeszcze do takich rzeczy odpowiednio dojrzały emocjonalnie. W każdym razie seksualność przynajmniej u mnie rozwijała się od dziecka.
Niestety, szlag wszystko trafił gdy Ojca zabrakło, a za najważniejsze wartości wciskano mi jakieś klasztorne przekonania. Będąc w wieku 7-8 lat nie mogłem samodzielnie rozsądzić co jest dla mnie dobre, a co złe. No i jak nietrudno się domyślić cały mój rozwój emocjonalny, który na początku szedł w stronę społecznie należytą szlag trafił. W wieku nastu lat wyraźnie zacząłem odstawać od kolegów mających ojców. W czasie gdy koledzy latali za koleżankami i szczypali rówieśniczki w przyrodzenie, ja na takie widoki omdlewałem ze wstydu mając za pasję krzyżówki i warcaby... I tak zostało mi niestety do dzisiaj. Żyję w świecie rzeczy martwych i nienawidzę ryzyka, nie przeżył bym zdrady czy zawodu miłosnego. Chcę to zmieniać, ale ciężko to odrobić nie gwałcąc swojej psychiki.
Nie wiem czy mi zarzucisz, że jestem zbokiem lub erotomanem, bo mnie w zasadzie to nie interesuje. Mój problem mojej stulejki jest moim problemem, a reakcje społeczne, niezależnie od naszego myślenia życzeniowego zawsze będą takie, jakie było wychowanie w domu za małego. Ja nie byłem nauczony higieny miejscy intymnych, bo w domu obowiązywała kategoria postrzegania spraw seksualności w ryzach wstydu. Dzisiaj nie mam problemu z przyznaniem tego, że to jest zaniedbanie, tyle, że nie dziecka, a jego rodziców.
Do usuwania stulejki przymierzam się 20 lat. Też miałem postrzegania takie, że to bezpowrotne, nieodwracalne okaleczenie. Straciłem ponad 20 lat na wahanie się, na życzeniowe obietnice, że przyjdą lepsze czasy w medycynie, że będzie można ten problem pożegnać jakoś inaczej. Nic takiego nie wydarzyło się, medycyna jest branżą, w której rządzi się ewolucja, a nie rewolucja. Nawet jeśli ktoś wymyślił magiczną maść, to jej formuła w laboratoriach jeszcze będzie sprawdzana i usprawniana przez kolejne dziesiątki lat. A zegar nam tyka. Dziś mam pierwsze siwe włosy na brodzie i głowie. Mogę teraz sobie zadawać pytania, chłopie gdzie żeś był przez te wszystkie lata?
Szczerze dzisiaj już nie stoję na rozdrożu. Nic mnie hamuje. Wcześniej był to wstyd i strach, później widmo komplikacji po zabiegu. Dziś nie postrzegam tego za zmartwienie. Zmartwieniem był dobór fachowca w dziedzinie chirurgii i urologii. Do końca życia będę sobie pluł w brodę, że tak lekko odpuściłem temat mojego problemu. Nie zliczę straconych sex okazji czy może nawet, utraty wielu zdrowych i silnie emocjonalnych związków z laskami. Straciłem najlepsze lata życia, co nie znaczy, że jeszcze teraz nic nie da się w tym kierunku zrobić. Przeciwnie, da się, jest to ostatni dzwonek. Naprawiam sprzęt i zmykam na studia zaoczne, tyle, że nie do końca w celu samego studiowania.