Współżyję z jedną partnerką wiele lat ale niedawno przeszedłem zabieg (nie miałem stulejki) i jestem zachwycony kontrolowaniem wytrysku bo stosunek trwał do 10min, a teraz to pastwię się nad nią jak w niemieckim filmie i ja decyduje kiedy kończymy, a nie nadmiar bodźców które do mnie docierały i kończyły zabawę. Problem polega na tym że dłużej nie znaczy lepiej dla drugiej strony. Lekarz sugerował większą ilość lubrykantu i że się z czasem wszystko „dotrze”. Natomiast partnerka wyraźnie zwraca uwagę na brak amortyzacji w ruchu posuwistym który wykonywał nadmiar skóry. Chciałem spytać czy ktoś przechodził cos takiego. Jestem dwa miesiące po zabiegu, od miesiąca cieszę się swoją nową zabawką jak bym odkrył sex na nowo. Mogę szybko skończyć ale po co? Czy nie chodzi o to żeby gonić króliczka, a nie go złapać?