lost_in_supermarket
New member
Kamil, lat 20, początkujący dziennikarz.
Zboczenie zawodowe, z tym pisaniem, uznałem, że dla potomności spiszę co i jak, może się komuś przyda. Sam tu czegoś takiego szukałem, żeby porównać ze sobą, czy idzie zgodnie z planem, znajdowałem takie trochę półśrodki. Zobaczymy jak mi pójdzie.
Dobra, kurcze, o samym zabiegu tak pobieżnie, bo to w sumie kwestia drugorzędna, o tym możemy przeczytać w milionie innych tematów. Poszedlem do zwykłej przychodni, dostałem skierowanie do specjalisty, ten mnie odesłał z powrotem żebym zrobił jakieś tam badania krwi, zrobiłem, wszystko było cacy. Przyszedłem na zabieg, trochę się zacząlem wiercić przy zastrzyku (uraz od dzieciaka) ze znieczuleniem na tyle, że się doktór troszkę zdenerwował i już mnie chciał wyganiać, ale wytłumaczyłem co i jak, no i jakoś przez to przelazłem.
Potem ciah ciah, nic nie poczułem, trochę krwi, no i tyle.
Dzień pierwszy
Szef szefów kazał iść do domu i leżeć, ale trzeba było iść do pracy. Praca siedząca, przy komputerze, więc postawiłem coś pod nogi po prostu no i prawie jakbym leżał.
Bałem się nieco, że jak znieczulenie przestanie działać to zacznę wyć z bólu (miałem tak przy zdejmowaniu paznokcia, dramat), ale chyba nawet się nie zorientowałem kiedy to przestało działać. Było cacy. W aptece kupiłem jakieś prochy przeciwbólowe przepisane, no i te całe pseudo waciki. Już wiedziałem, że w pracy będzie zabawnie.
Boleć nie bolało, oczywiście czułem, że coś jest dziwnie, chodziłem nieco krzywo, ale myślałem, że będzie gorzej.
W końcu nadeszła pora na siku, nieco ze strachem śmignąłem do łazienki, ciężko się było przemóc, no ale w końcu poszło i...
bez fajerwerków, praktycznie nie poczułem niczego, więc elegancko. Oby tak dalej. Oczywiście potem się zaczęla panika, bo trzeba przemyć, bo waciki, bo woda, bo ostrożnie, bo to przecież delikatne. Wywaliłem opatrunek, który był cały we krwi, ale że nic nie leciało, a ja takich zaleceń nie dostałem (plus nie miałem JAKIEGOKOLWIEK pomysłu jak by to zrobić) to nowego wacika tam nie wkładałem. Pomyślałem, że zerknę za kwadrans, czy nie mam gatek we krwi i będę planował dalej. Nie miałem, więc uznałem, że jest pod kontrolą wszystko.
Wyglądać to nie wyglądało jakoś zabójczo, no ale efekty wizualne dopiero mają nadejść ; )
Wieczorem też szybkie siku, myju myju wacikiem, bez większych przygód.
Jako że pierwszy odcinek, to może jakieś główne obawy.
- Ło Boże, czy to wgl podziałało
- Ło Boże, czy te rozpuszczalne szwy zejdą, czy będę się musiał tam szarpać, czego sobie wgl nie wyobrażam
- Ło Boże, co to będzie, gdy trzeba będzie pójść spać i obudzi mnie mój własny sprzęt
- No i jak to będzie rano pod prysznicem...
Szwy mają się rozpuścić w 3-4 tygodnie. Już widze jak będę tyle latał ze sznurkami w wacku.
Tak czy siak, to będzie długi meisiąc.
Pytania, uwagi, komentarze, mile widziane, pozdr!
Zboczenie zawodowe, z tym pisaniem, uznałem, że dla potomności spiszę co i jak, może się komuś przyda. Sam tu czegoś takiego szukałem, żeby porównać ze sobą, czy idzie zgodnie z planem, znajdowałem takie trochę półśrodki. Zobaczymy jak mi pójdzie.
Dobra, kurcze, o samym zabiegu tak pobieżnie, bo to w sumie kwestia drugorzędna, o tym możemy przeczytać w milionie innych tematów. Poszedlem do zwykłej przychodni, dostałem skierowanie do specjalisty, ten mnie odesłał z powrotem żebym zrobił jakieś tam badania krwi, zrobiłem, wszystko było cacy. Przyszedłem na zabieg, trochę się zacząlem wiercić przy zastrzyku (uraz od dzieciaka) ze znieczuleniem na tyle, że się doktór troszkę zdenerwował i już mnie chciał wyganiać, ale wytłumaczyłem co i jak, no i jakoś przez to przelazłem.
Potem ciah ciah, nic nie poczułem, trochę krwi, no i tyle.
Dzień pierwszy
Szef szefów kazał iść do domu i leżeć, ale trzeba było iść do pracy. Praca siedząca, przy komputerze, więc postawiłem coś pod nogi po prostu no i prawie jakbym leżał.
Bałem się nieco, że jak znieczulenie przestanie działać to zacznę wyć z bólu (miałem tak przy zdejmowaniu paznokcia, dramat), ale chyba nawet się nie zorientowałem kiedy to przestało działać. Było cacy. W aptece kupiłem jakieś prochy przeciwbólowe przepisane, no i te całe pseudo waciki. Już wiedziałem, że w pracy będzie zabawnie.
Boleć nie bolało, oczywiście czułem, że coś jest dziwnie, chodziłem nieco krzywo, ale myślałem, że będzie gorzej.
W końcu nadeszła pora na siku, nieco ze strachem śmignąłem do łazienki, ciężko się było przemóc, no ale w końcu poszło i...
bez fajerwerków, praktycznie nie poczułem niczego, więc elegancko. Oby tak dalej. Oczywiście potem się zaczęla panika, bo trzeba przemyć, bo waciki, bo woda, bo ostrożnie, bo to przecież delikatne. Wywaliłem opatrunek, który był cały we krwi, ale że nic nie leciało, a ja takich zaleceń nie dostałem (plus nie miałem JAKIEGOKOLWIEK pomysłu jak by to zrobić) to nowego wacika tam nie wkładałem. Pomyślałem, że zerknę za kwadrans, czy nie mam gatek we krwi i będę planował dalej. Nie miałem, więc uznałem, że jest pod kontrolą wszystko.
Wyglądać to nie wyglądało jakoś zabójczo, no ale efekty wizualne dopiero mają nadejść ; )
Wieczorem też szybkie siku, myju myju wacikiem, bez większych przygód.
Jako że pierwszy odcinek, to może jakieś główne obawy.
- Ło Boże, czy to wgl podziałało
- Ło Boże, czy te rozpuszczalne szwy zejdą, czy będę się musiał tam szarpać, czego sobie wgl nie wyobrażam
- Ło Boże, co to będzie, gdy trzeba będzie pójść spać i obudzi mnie mój własny sprzęt
- No i jak to będzie rano pod prysznicem...
Szwy mają się rozpuścić w 3-4 tygodnie. Już widze jak będę tyle latał ze sznurkami w wacku.
Tak czy siak, to będzie długi meisiąc.
Pytania, uwagi, komentarze, mile widziane, pozdr!