hardstylez
New member
Witam Wszystkich! Opiszę dość długo i dokładnie całą swoją historię związana ze stulejką. Mam 22 lata. O swoim problemie dowiedziałem się dość wcześnie tzn. w 5 lub 6 klasie podstawówki na lekcji "wiedza o życiu w rodzinie". Była to lekcja na której rozmawialiśmy z Panią o tych sprawach. Powiedziała, że niektórzy rozwijają się wolniej i dlatego, dopiero za jakiś czas będą mogli ściągać napletek. Oczywiście wmówiłem sobie, że ja tak mam lub chciałem, żeby tak było. Niestety czas mijał, a przyjaciel nie chciał ujawnić swojej twarzy . Przez ten fakt czułem się nie pewnie w relacjach z dziewczynami. Mój pierwszy raz nie był udany. O ile w ogólę można powiedzieć, że był, ponieważ podświadomie byłem "zablokowany", a z miękkim sprzętem nic się nie zdziała . Tak nawiasem cieszę się, że nie udało mi się z tą dziewczyną. Cały czas żyłem z tą myślą, ale nie miałem odwagi, żeby zrobić jakiś krok w stronę bycia w pełni zadowolonym ze swojego sprzętu. W końcu pojawiła się Moja ukochana Patrycja. Po pewnym czasie odważyłem się Jej powiedzieć jak sprawa wygląda i jeżeli Jej to przeszkadza to zrozumiem. Na szczęście nie zmieniło to Naszych relacji. Z Nią też nie było łatwo przeżyć ten mój pierwszy (drugi? ) raz. Dopiero za 3 próbą (w odstępach czasowych) się udało! Pan zachował się jak powinien no, ale nie było to aż tak przyjemne dla mnie jak powinno. Dyskomfort był bardzo odczuwalny, a i z dojściem nie było tak łatwo... Po kolejnych zbliżeniach powiedziałem DOŚĆ! Trzeba coś z tym zrobić! Nie chcę stracić ukochanej lub dłużej rozczarowywać Ją nie dyspozycją kolegi. Poszedłem do lekarza rodzinnego, powiedziałem co mi jest, prosząc o skierowanie do urologa. W szpitalu powiedzieli mi, że najbliższe terminy są za 3/4 miesiące, ale jeżeli zależy mi na czasie to mogę porozmawiać z lekarzem czy mnie przyjmie wcześniej. Tak też zrobiłem. Ludzie czekali w kolejce... wyczekałem moment, aż taka kobieta wbiła się jak lekarz wyczytywał następnego pacjenta, szybko wszedłem za nią. Lekarz wyznaczył mi termin za 3 tygodnie. Czekałem na ten dzień jak na zbawienie. Zostałem wyczytany, wszedłem. Pokazałem, urolog zerknął tylko na moment i powiedział, że ewidentna stulejka. Za tydzień miałem zgłosić się na zabieg z kapciami i szlafrokiem. Oczywiście tak też zrobiłem. O godzinie 08:00 czekałem już w kolejce. Najpierw Pani wypisała chyba kartę pacjenta. Poczekałem ok. 10 minut na korytarzu i przyszła po mnie kobieta zaprowadzić na zabieg. Najpierw kazała mi się przebrać. Zaprowadziła na 5 piętro do jakiegoś gabinetu. Inna pytała o różne rzeczy tj. czy nie mam zadrapań, ran, czy piję, palę itp.. Po serii pytań powiedziała żebym poczekał na świetlicy, że ktoś przyjdzie i mnie poprosi na zabieg. Czekałem na "świetlicy" - hol z miejscami do siedzenia, drzwi od klatki schodowej otwarte, zimno... dobra pominę to. Czekałem, czekałem, aż miałem ochotę wyjść :/. W końcu ok. godziny 13.30 mnie zawołali. Wszedłem z Panią, przyszła druga. Kazali mi się rozebrać do naga i położyć na łóżku. Przykryli tą zieloną "ceratą" czy co to jest. Tamta zabrała mój szlafrok i kapcie. A ta druga wiozła na sale zabiegową. Nawiasem ogarnęło mnie takie dziwne uczucie jak mnie wiozła. Na sali kazali mi przejść na stół operacyjny. Przyszedł Pan doktor, poruszał się bardzo ostrożnie, powoli, bez gwałtownych ruchów - chyba po to żeby nie wzbudzać we mnie jakiś negatywnych emocji albo miałem jakiegoś shiza . Były z nim dwie pielęgniarki. Powiedział, że będę miał przeprowadzone obrzezanie całkowite itp. itd. i dał do podpisu to oświadczenie. Później przykleili mi to uziemienie czy co to było, żebym nie "zaiskrzył" jak to powiedział Pan doktor . Obłożyli tą ceratą tak, że Wacek był tylko na wierzchu. Powiedział, żebym się nie bał, że będzie mówił co robi itd.. Najpierw odkazili. Poczułem, że robi mi się gorąco w tym miejscu. Później znieczulenie miejscowe. Próbowali zagadywać, ale jakoś nie bardzo byłem chętny do rozmowy. Nie patrzyłem co robią, bo się bałem. W sumie to Doktor nie mówił co będzie robił i z tego się ciesze, ALE przy końcu powiedział "teraz zszyjemy i po sprawie" i żałowałem, że wiedziałem co robi, bo wtedy jakoś zacząłem po słuchu rozpoznawać co w danej chwili robi tzn. wbija igłę, przeciąga i sam sobie w głowie zacząłem wmawiać ból (dobre nie? ). Tylko, że w pewnym momencie zacząłem czuć co raz realniej i bardziej ten ból. Okazało się, że znieczulenie nie doszło w to miejsce i przez chwilę czułem jak mnie szyje, a że to był mój pierwszy pobyt w szpitalu jako pacjent to myślałem, że musi trochę boleć. Więc tu dla przyszłych pacjentów pamiętajcie, żeby mówić jak zacznie coś pobolewać! Od razu dali mi znieczulenie i już nie bolało. Po zabiegu dostałem wskazówki jak nosić Kolegę i jak oddawać mocz. Wywieźli mnie z sali. Przyszła Pani ze szlafrokiem - ubrałem się i wyszedłem. Poszedłem na "świetlicę gdzie było już z 8 osób. Zacząłem się przebierać w swoje ubrania - tak, przy wszystkich, nie chciało mi się już iść do łazienki. No i czekałem na wypis. Siedziałem przy oknie. Znieczulenie zaczęło przestawać działać. Od rana nic nie jadłem, bo tak mi nakazali. Czułem, że zaraz zemdleje, zawroty głowy itd.. Wyjąłem telefon zadzwoniłem do szwagra, żeby przywiózł mi coś do jedzenia, bo słabo się czuje, ale nie było go w mieście. Po szybkim przemyśleniu okazało się, że nie ma nikogo kto by mi przyszedł z pomocą (każdy w pracy, szkole itd). Ustawiłem kod na telefon, wyłączyłem i schowałem do kieszeni, żeby ktoś mi nie "wisnął" w razie mojego omdlenia . Po kolejnych 10 minutach ból był nie do wytrzymania, nie miałem siły nic powiedzieć, ani się ruszyć - aż łzy mi leciały z bólu... Podeszła kobieta i zapytała czy dobrze się czuję, czy zawołać kogoś - nic nie odpowiedziałem, nawet nie spojrzałem - tak było źle. Pielęgniarka zaprowadziła mnie na zastrzyk przeciwbólowy. Też bolał, ale wolałem to niż ból kolegi . Wzięli mnie na sale, żeby mieć pod okiem, aż w końcu ból stał się znośny. Po jakiejś godzinie przyszedł Pan doktor, który robił mi zabieg. Dał wypis, zalecenia i powiedział, że mogę iść do domu. Jak wróciłem do domu od razu poszedłem spać, bo się bałem, że ból powróci jak zastrzyk przestanie działać. Na szczęście nie bolało (tylko lekkie ukucia). Miałem nosić Pana Zenka do góry, na dzień opatrunek z Alantanem, a na noc z Rivanolem. Wszystko jest dobrze, tylko zmiana opatrunku jest męcząca. Mówił, żebym sikał przez otwór w gazie, ale nawet nie próbowałem, bo wiem, że zaraz go zasikam... więc zmieniam za każdym razem jak idę siku niestety :/. W miejscu gdzie było znieczulenie dawane jest wyczuwalna taka "gulka" i Zenek lekko krwawi jak jest skierowany w dół dłużej niż ok 7 minut. A tak ogólnie to pierwszy jego widok był bardzo pozytywny dla mnie. Dziś mam wizytę kontrolną. Nie śpię już od 05:00, a lekarz przyjmuje dopiero od 13:30. Mam nadzieję, że to normalne i nie będę musiał znowu przechodzić dodatkowego leczenia. Podsumowując: Do Wszystkich którzy są jeszcze przed. Musicie się przełamać i poświecić kilka dni na regeneracje kolegi. Na prawdę warto! Ja czuję się jak bym dostał nowego, w głowie jest inaczej, pozytywnie, a nie tak jak przed zabiegiem. Już nie muszę nic ukrywać i martwić się, że będzie bolało lub że nie dam rady w sprawach łóżkowych. Nie mogę się doczekać, aż będzie w pełni sprawny i spotkam się z ukochaną Jedno marzenie się już prawie spełniło - czyli to że nie muszę się już z nim ukrywać! Trochę się rozpisałem, ale mam nadzieję, że komuś pomogę moją długą historią. Pozdrawiam Wszystkich Przed I Po! (Z góry przepraszam za wszystkie błędy)