Czy aby na pewno mam stulejkę?
Witam, miałem tutaj nic nie pisać, ale postanowiłem to zrobić, moja sytuacja wygląda następująco. Mam stulejkę, wszystko sprawdzałem wiele razy, wedle opisu to stulejka typu średniego, w stanie spoczynku napletek schodzi z lekkim dyskomfortem, w stanie wzwodu nie ma szans. A więc tak, byłem dzisiaj u lekarza, oczywiście państwówka, po skierowanie, no i kobieta lat 40-50 mnie bada, ściąga napletek i mówi mi że przecież wszystko w porządku ona tu nic nie widzi, na szczęście nie wstydziłem się lekarza, no bo to lekarz w końcu, no i gadam jej, że przecież wyraźnie widać że coś jest nie w porządku, widać nawet taką jakby nitkę na napletku która jest węższa od reszty podczas ściągania go, pokazuje jej palcem na to, dokładnie w to miejsce, ona dalej swoje, jestem zdrowy jak ryba. Ale ja nie przyszedłem po to żebym za chwilę musiał iść do nowego lekarza, znowu w tej samej sprawie, więc daje z grubej rury, wstydziłem się tego powiedzieć ale jakoś przeszło: "podczas wzwodu nie mogę go zdjąć w żaden sposób". I uwaga teraz będzie hit. Pani szanowna doktor, która podczas swoich stosunków ma zakryte oczy, a w czasie studiów ostro pobalowała i nie przyszła na wykład o tym schorzeniu, powiedziała, że jeśli napletek nie zsuwa się podczas wzwodu to jest wszystko w porządku.(!!??) Ja pierdole kurwa mać tutaj nie wystarczy, oczywiście na jej pytanie czy chce być zbadany przez innego lekarza od razu odpowiedziałem, że tak, niestety pan doktor nie miał już miejsc
. Tak więc zostałem w czarnej dupie, że tak powiem, bo moi rodzice wierzą lekarzowi, jestem niepełnoletni zapomniałem dodać. Ja pierdole, po prostu brakuje mi słów, na to co właśnie się wydarzyło...To jest chore, że taki lekarz może pracować w państwowej przychodni, oczywiście nie omieszkam poinformować, po tym jak już wszystko załatwię, odpowiednich osób w tym szpitalu o tym jaką fuszere wykonała pani doktor.