Witam wszystkich,
moja relacja będzie swojego rodzaju rekompensatą za wkład w forum innych użytkowników, których relacje przez długi czas przekonywały mnie do zabiegu. Jeśli pomoże Wam – super.
1. Pierwsza próba powiedzenia rodzicom – kilka lat temu, powiedziałem, ale potem nie pociągnąłem tematu i rozeszło się po kościach – wszyscy zapomnieli o sprawie, a ja wstydziłem się ponownie poruszać temat.
2. Kilka miesięcy temu – otwarcie powiedziałem, że idę na konsultację do urologa – zero problemu, zero wstydu, jakby nic prostszego w życiu nie było. Popytali tylko do jakiej placówki i lekarza, i czy na pewno tam a nie gdzie indziej
3. Wizyta konsultacyjna u urologa – trwała może z 15 minut:
-Dzień dobry - mam taki a taki problem – więc chyba jest to stulejka niepełna
D- Ok, proszę się położyć i sprawdzimy
<badanie trwało jakąś minutę>
D- no rzeczywiście jest minimalna stulejka, zwężenie jakieś 0,5 cm i przykrótkie wędzidełko, trzeba zrobić zabieg, proszę się ubrać
<moja seria pytań dot. obrzezania całkowitego, częściowego, plastyki, oponek, chłonek, znieczuleń, rekonwalescencji, terminów zabiegu i badań koniecznych przed zabiegiem>
D- <rzeczowe, uspokajające odpowiedzi, wszystko pozapisywane dla mnie na kartce>
- ok, no to chyba wszystko, pomyślę i przedzwonię się umówić na zabieg, do widzenia
4. Atmosfera świetna, Pan Doktor Drabina jest człowiekiem niesamowicie uspokajającym i nawet najgorszy nerwus nie ma się czego obawiać – 10/10
5. Kilka dni później – dzwonię do Ars Medici umówić się na zabieg – niestety nie wiem, jakie były terminy (Doktor zapewniał mnie, że nawet tego samego tygodnia można się umówić, więc żeby się nie przejmować), bo umawiałem się na datę odległą o jakieś 3 tygodnie – połowa września
6. 15.09 - Dzień Sądu (?) – 10 minut przed ustaloną godziną zabiegu zgłaszam się do kliniki:
-proszę zaczekać przed gabinetem nr 6
- ok, dziękuję bardzo
<czekałem tak sobie jakieś 10 minut, aż doktor skończy z innym pacjentem i w końcu wchodzę do tego samego gabinetu, w którym miałem pierwszą konsultację, pokazuję wyniki krwi, wszystko ok, proszę opuścić spodnie i się położyć>
Przebieg zabiegu:
1. Odkażenie penisa – P. Doktor czymś go spryskał, powiedział, że będzie piekło i w międzyczasie skoczył po narzędzia – uczucie bezbolesne, natomiast nie wiem, czy to ja jestem przewrażliwiony, czy miało to związek z tym, że goliłem się tylko kilka godzin wcześniej – natomiast piekło zajebiście niemiłosiernie, jak Doktor wyszedł to aż zacząłem się wachlować
2. Doktor przyniósł narzędzia w chuście, rękawiczki, strzykawki (w tym jedna z podejrzanie dużą igłą, ale pełen obaw wyjaśniłem, że to tylko do nabierania znieczulenia do strzykawki ), fartuch i jedziemy
3. Zastrzyki – pierwszy do zniesienia, drugi (w wędzidełko bodajże) trochę gorzej, ale wiedziałem dokładnie kiedy się spodziewać kłucia więc zaskoczony nie byłem. Opinie o tym, że ból jest podobny do ugryzienia komara można włożyć między bajki, bo jak to już tu kiedyś na forum powiedział „gdyby komary tak gryzły to by ludzie z domu ***** nie wychodzili”, ale bać się nie ma czego – igła jak igła
4. Brak bólu – nie czuje się żadnego bólu, jedynie palce doktora i czasem otarcie główki o papier, poświadczeniem niech będzie ten oto zabiegowy dialog:
<po drugim czy tam trzecim zastrzyku)
D- czuje pan jak tu kłuje?
- nie
D- a czuje pan jak tu ściskam?
- nie
D- wiem, bo ja już kroję
5. 45-60 minut gawędy o wszystkim i o niczym, generalnie bardzo przyjemnie, parawaniku oddzielającego mnie od akcji nie było, ale mi to nie przeszkadzało – nie chciałem, to nie patrzyłem i tyle, w międzyczasie usłyszałem ‘plastyka tu nie pomoże, za duże zwężenie, trzeba trochę wyciąć’ – no więc stanęło na obrzezaniu częściowym – osobiście sam nie wiedziałem co o tym myśleć, więc posłuchałem P. Doktora, pod koniec zabiegu przy szyciu zapytałem Doktora czy powinienem teraz czuć jakiś ucisk, odparł, że nie, i dołożył znieczulenia, którego już wtedy w ogóle nie poczułem
6. Po około 60 minutach było gotowe, P. Doktor wyczyścił sprzęt i zademonstrował mi, jak rusza się napletek – bez żadnych problemów, opuchlizna jakaś tam była, ale wyglądało to po prostu tak, jak wygląda (zapewne) szycie – trochę pewnie musi być spuchnięte – penis od razu w bokserkach usadowiony do góry i można schodzić ze stołu
7. Zalecenia – do następnego dnia nie ruszać, potem wymyć w wodzie z mydłem, napletek do jutra trzymać odciągnięty, potem normalna, codzienna pielęgnacja, można moczyć w wannie
8. Na recepcji zapłaciłem, dostałem paracetamol (oj, dobrze, że o tym Doktor pomyślał) i siup do domu.
Po zabiegu:
1. Praktycznie od razu po wyjściu z kliniki zaczęło puszczać coraz bardziej znieczulenie – 2 następne godziny to lekka męka związana z tępym, pieczącym bólem (w domu zażyłem jeszcze Apap).
2. Po 2h – wstałem, pochodziłem po domu, siadłem do komputera i coś tam porobiłem, bez żadnego bólu,
3. Pierwsze oddanie moczu – nawet tak nie pryska, ale i tak prowizorycznie na siedząco, przykryłem, niczym nie pryskałem i poszedłem spać – na opatrunku trochę krwi, ale nie widziałem za dużo, więc się nie przejąłem
4. Noc – pobudka co jakieś pół godziny, bez bólu, ale uczucie napinającego szwy wzwodu niekomfortowe – pomagał kompres chłodzący, który miałem pod ręką
5. Rano – opatrunek trochę się zsunął i poprzesuwał, więc zdecydowałem, że go zdejmę – pod letnią, bieżącą wodą zmoczyłem gazę i odeszła, szarpiąc nieco za szwy. Krwi z tego powodu brak, natomiast opatrunek generalnie był zakrwawiony
6. Załatwiłem się bez większych problemów, po wszystkim jednak dla spokoju umysłu spsikałem octeniseptem i założyłem nowy opatrunek, z odciągniętym napletkiem, znowu uniesiony do góry, znowu w ciasne bokserki
7. Stan – szwy wyglądają jak szwy, trochę jak Frankenstein – kolor żołędzia się nie zmienił, żadnych siniaków, żadnej opuchlizny, żadnego sinienia, odcieni fioletu, dziwnych mazi, żadnego bólu, napletek chodzi góra dół bez żadnych krwawień, ale szwy znikające pod skórą są niekomfortowe, jestem szczerze zaskoczony, bo spodziewałem się dużo większej opuchlizny i sinienia, ale może lepiej nie krakać
8. Południe – zmieniając opatrunek po sikaniu zobaczyłem, że napletek się nasunął, więc stwierdziłem, że pora się umyć – zagotowałem wodę, wyparzyłem kupiony wcześniej plastikowy kubek, nalałem wrzątku, wrzuciłem trochę szarego mydła i zamieszałem – teraz sobie stygnie, a ja siedzę bez opatrunku z ptakiem do góry pisząc relację – po kąpieli nowy opatrunek, już z napletkiem ściągniętym na dół, kolejne ciasne bokserki, i ptak w pozycji skierowanej do brzucha
Ask me anything!
moja relacja będzie swojego rodzaju rekompensatą za wkład w forum innych użytkowników, których relacje przez długi czas przekonywały mnie do zabiegu. Jeśli pomoże Wam – super.
1. Pierwsza próba powiedzenia rodzicom – kilka lat temu, powiedziałem, ale potem nie pociągnąłem tematu i rozeszło się po kościach – wszyscy zapomnieli o sprawie, a ja wstydziłem się ponownie poruszać temat.
2. Kilka miesięcy temu – otwarcie powiedziałem, że idę na konsultację do urologa – zero problemu, zero wstydu, jakby nic prostszego w życiu nie było. Popytali tylko do jakiej placówki i lekarza, i czy na pewno tam a nie gdzie indziej
3. Wizyta konsultacyjna u urologa – trwała może z 15 minut:
-Dzień dobry - mam taki a taki problem – więc chyba jest to stulejka niepełna
D- Ok, proszę się położyć i sprawdzimy
<badanie trwało jakąś minutę>
D- no rzeczywiście jest minimalna stulejka, zwężenie jakieś 0,5 cm i przykrótkie wędzidełko, trzeba zrobić zabieg, proszę się ubrać
<moja seria pytań dot. obrzezania całkowitego, częściowego, plastyki, oponek, chłonek, znieczuleń, rekonwalescencji, terminów zabiegu i badań koniecznych przed zabiegiem>
D- <rzeczowe, uspokajające odpowiedzi, wszystko pozapisywane dla mnie na kartce>
- ok, no to chyba wszystko, pomyślę i przedzwonię się umówić na zabieg, do widzenia
4. Atmosfera świetna, Pan Doktor Drabina jest człowiekiem niesamowicie uspokajającym i nawet najgorszy nerwus nie ma się czego obawiać – 10/10
5. Kilka dni później – dzwonię do Ars Medici umówić się na zabieg – niestety nie wiem, jakie były terminy (Doktor zapewniał mnie, że nawet tego samego tygodnia można się umówić, więc żeby się nie przejmować), bo umawiałem się na datę odległą o jakieś 3 tygodnie – połowa września
6. 15.09 - Dzień Sądu (?) – 10 minut przed ustaloną godziną zabiegu zgłaszam się do kliniki:
-proszę zaczekać przed gabinetem nr 6
- ok, dziękuję bardzo
<czekałem tak sobie jakieś 10 minut, aż doktor skończy z innym pacjentem i w końcu wchodzę do tego samego gabinetu, w którym miałem pierwszą konsultację, pokazuję wyniki krwi, wszystko ok, proszę opuścić spodnie i się położyć>
Przebieg zabiegu:
1. Odkażenie penisa – P. Doktor czymś go spryskał, powiedział, że będzie piekło i w międzyczasie skoczył po narzędzia – uczucie bezbolesne, natomiast nie wiem, czy to ja jestem przewrażliwiony, czy miało to związek z tym, że goliłem się tylko kilka godzin wcześniej – natomiast piekło zajebiście niemiłosiernie, jak Doktor wyszedł to aż zacząłem się wachlować
2. Doktor przyniósł narzędzia w chuście, rękawiczki, strzykawki (w tym jedna z podejrzanie dużą igłą, ale pełen obaw wyjaśniłem, że to tylko do nabierania znieczulenia do strzykawki ), fartuch i jedziemy
3. Zastrzyki – pierwszy do zniesienia, drugi (w wędzidełko bodajże) trochę gorzej, ale wiedziałem dokładnie kiedy się spodziewać kłucia więc zaskoczony nie byłem. Opinie o tym, że ból jest podobny do ugryzienia komara można włożyć między bajki, bo jak to już tu kiedyś na forum powiedział „gdyby komary tak gryzły to by ludzie z domu ***** nie wychodzili”, ale bać się nie ma czego – igła jak igła
4. Brak bólu – nie czuje się żadnego bólu, jedynie palce doktora i czasem otarcie główki o papier, poświadczeniem niech będzie ten oto zabiegowy dialog:
<po drugim czy tam trzecim zastrzyku)
D- czuje pan jak tu kłuje?
- nie
D- a czuje pan jak tu ściskam?
- nie
D- wiem, bo ja już kroję
5. 45-60 minut gawędy o wszystkim i o niczym, generalnie bardzo przyjemnie, parawaniku oddzielającego mnie od akcji nie było, ale mi to nie przeszkadzało – nie chciałem, to nie patrzyłem i tyle, w międzyczasie usłyszałem ‘plastyka tu nie pomoże, za duże zwężenie, trzeba trochę wyciąć’ – no więc stanęło na obrzezaniu częściowym – osobiście sam nie wiedziałem co o tym myśleć, więc posłuchałem P. Doktora, pod koniec zabiegu przy szyciu zapytałem Doktora czy powinienem teraz czuć jakiś ucisk, odparł, że nie, i dołożył znieczulenia, którego już wtedy w ogóle nie poczułem
6. Po około 60 minutach było gotowe, P. Doktor wyczyścił sprzęt i zademonstrował mi, jak rusza się napletek – bez żadnych problemów, opuchlizna jakaś tam była, ale wyglądało to po prostu tak, jak wygląda (zapewne) szycie – trochę pewnie musi być spuchnięte – penis od razu w bokserkach usadowiony do góry i można schodzić ze stołu
7. Zalecenia – do następnego dnia nie ruszać, potem wymyć w wodzie z mydłem, napletek do jutra trzymać odciągnięty, potem normalna, codzienna pielęgnacja, można moczyć w wannie
8. Na recepcji zapłaciłem, dostałem paracetamol (oj, dobrze, że o tym Doktor pomyślał) i siup do domu.
Po zabiegu:
1. Praktycznie od razu po wyjściu z kliniki zaczęło puszczać coraz bardziej znieczulenie – 2 następne godziny to lekka męka związana z tępym, pieczącym bólem (w domu zażyłem jeszcze Apap).
2. Po 2h – wstałem, pochodziłem po domu, siadłem do komputera i coś tam porobiłem, bez żadnego bólu,
3. Pierwsze oddanie moczu – nawet tak nie pryska, ale i tak prowizorycznie na siedząco, przykryłem, niczym nie pryskałem i poszedłem spać – na opatrunku trochę krwi, ale nie widziałem za dużo, więc się nie przejąłem
4. Noc – pobudka co jakieś pół godziny, bez bólu, ale uczucie napinającego szwy wzwodu niekomfortowe – pomagał kompres chłodzący, który miałem pod ręką
5. Rano – opatrunek trochę się zsunął i poprzesuwał, więc zdecydowałem, że go zdejmę – pod letnią, bieżącą wodą zmoczyłem gazę i odeszła, szarpiąc nieco za szwy. Krwi z tego powodu brak, natomiast opatrunek generalnie był zakrwawiony
6. Załatwiłem się bez większych problemów, po wszystkim jednak dla spokoju umysłu spsikałem octeniseptem i założyłem nowy opatrunek, z odciągniętym napletkiem, znowu uniesiony do góry, znowu w ciasne bokserki
7. Stan – szwy wyglądają jak szwy, trochę jak Frankenstein – kolor żołędzia się nie zmienił, żadnych siniaków, żadnej opuchlizny, żadnego sinienia, odcieni fioletu, dziwnych mazi, żadnego bólu, napletek chodzi góra dół bez żadnych krwawień, ale szwy znikające pod skórą są niekomfortowe, jestem szczerze zaskoczony, bo spodziewałem się dużo większej opuchlizny i sinienia, ale może lepiej nie krakać
8. Południe – zmieniając opatrunek po sikaniu zobaczyłem, że napletek się nasunął, więc stwierdziłem, że pora się umyć – zagotowałem wodę, wyparzyłem kupiony wcześniej plastikowy kubek, nalałem wrzątku, wrzuciłem trochę szarego mydła i zamieszałem – teraz sobie stygnie, a ja siedzę bez opatrunku z ptakiem do góry pisząc relację – po kąpieli nowy opatrunek, już z napletkiem ściągniętym na dół, kolejne ciasne bokserki, i ptak w pozycji skierowanej do brzucha
Ask me anything!