Cześć,
Spędziłem tutaj sporo czasu, przeglądając to forum w związku ze swoją stulejką. W ramach wdzięczności za Wasze przypadki, przyszedł czas, żeby podzielić się swoją historią.
Zaczęło się pewnie jakieś 3-4 lata temu od dość niewinnego zwężenia, które powstawało na napletku. Na szczęście pierwsze objawy stulejki i problemy z odciąganiem skóry z przyjaciela udało się jakoś załagodzić i w pewnym momencie pierścień prawie znikł. Wszystko co piękne jednak szybko się kończy i po jakimś czasie nastąpiło znowu mocniejsze zwężenie w ujściu napletka i postępowało tak sobie z dnia na dzień. Minęło trochę czasu, zanim zdecydowałem się udać do lekarza - naiwny myślałem, że uda mi się to znowu cofnąć, tak jak miało to już kiedyś miejsce ("gotowałem" przyjaciela w rumianku - trochę to faktycznie pomogło, jednak cały proces zaszedł już chyba po prostu za daleko). Niestety się przeliczyłem, a stulejka powodowała coraz więcej problemów - od braku przyjemności z seksu, po problemy natury higienicznej. Przyszedł wreszcie czas wizyty kontrolnej, wyrok - operacja
Zastanawiałem się trochę nad formą cięcia, które chciałbym mieć. Dzięki Waszym przypadkom byłem zdecydowany na obrzezanie całkowite. Do dnia samej operacji, która miała miejsce 1 września, nie byłem jednak pewny czy będę miał plastykę czy jednak obrzezanie (sam skłaniałem się właśnie do obrzezania, najlepiej w stylu high & tight). Będąc na łożu, było mi już w zasadzie wszystko jedno, byleby pozbyć się tego syfu. W odpowiedzi na to, co mnie czeka, usłyszałem, że będzie to obrzezanie całkowite, gdyż stulejka jest mocno zaawansowana i w zasadzie pozwoliłem lekarzowi działać z nadzieją, że wybierze dla mnie najlepsze rozwiązanie. Ostatecznie okazało się, że lekarz zdecydował się na Low and Tight. Operacja miała miejsce w Szpitalu Mazovia w Warszawie (w ramach NFZ). Sam zabieg mogłem mieć robiony w zasadzie 2 tyg po wizycie kontrolnej, nie pasował mi jednak termin, więc trochę musiałem poczekać.
Kilka zdjęć obrazujących przypadłość:
Imgur: The most awesome images on the Internet
Imgur: The most awesome images on the Internet
Imgur: The most awesome images on the Internet
Imgur: The most awesome images on the Internet
Imgur: The most awesome images on the Internet
Operacja.
Jak już wspominałem, cięcie miało miejsce w Szpitalu Mazovia w Warszawie. Pojawiłem się 30 minut przed zabiegiem. Wypełniłem odpowiednie kwestionariusze, otrzymałem cudowne odzienie i poszedłem na stół. Pielęgniarka kazała mi się położyć pośladkami na specjalnej poduszce, która fajnie podgrzewała tyłek Krótka pogawędka, parawanik przed oczy i czekamy na lekarza. W między czasie mój przyjaciel został czymś spryskany - spowodowało to jego lekkie rozgrzanie. Następnie został założony na niego jakiś pierścień, pojawił się też lekarz - czas zaczynać
Z większości historii wyczytać się dało, że znieczulenie to w zasadzie najgorszy moment samej operacji. Przyszła więc pora, żeby się o tym przekonać. Lekarz na bieżąco informował mnie, co dzieje się za parawanem. Pierwsze znieczulenie - będę czuł mocne rozpieranie w prąciu. Samo ukłucie praktycznie bezbolesne, rozpieranie faktycznie było odczuwalne, jednak było to raczej nawet przyjemne Kolejne ukłucie z drugiej strony - również do zniesienia. Trzeci strzał, w wędzidełko, był chyba najgorszy, niemniej jakoś mnie nie powalił. Było jeszcze jakieś 4 dziubnięcie w napletek.
Zarówno lekarz jak i pielęgniarka cały czas podtrzymywali kontakt, pytali o to jak się czuję itp - dzięki temu sama operacja przebiegała w miłej atmosferze. Nadszedł ten moment, w którym zaczęła się główna część przedstawienia. Dawało się odczuć/usłyszeć, że coś się dzieje. Najbardziej bolesną chwilą było wycięcie wędzidełka - dało się je odczuć, przy czym trzeba być naprawdę mało odpornym na ból, żeby zacząć stękać z tego powodu, tym bardziej, że samo wycięcie zajęło raptem sekundę - trach i po sprawie. Lekarz działał dalej a ja spokojnie sobie leżałem i rozważałem o przyszłości (gdyby nie kontakt co jakiś czas ze strony pielęgniarki/lekarza, bardzo prawdopodobne, że bym sobie zasnął)
W pewnym momencie, wpatrując się w sufit, w odbiciu jednej z maszyn, dostrzegłem, że faktycznie coś z tym moim przyjacielem się dzieje - taka uwaga dla tych co mają słabsze nerwy - nie rozglądajcie się za bardzo po sali operacyjnej Byłem na tyle ciekawy, że co i raz wracałem sobie wzrokiem i patrzyłem co tam się majstruje - szkoda tylko, że jakość odbicia nie była w HD (a może to i lepiej ). Z odczuć, które mi jeszcze towarzyszyły, dodałbym samo wycinanie skóry, przy czym wiedziałem, że jest ona odrywana, niemniej porównałbym to do odrywania starego plastra, który ledwo trzyma się na skórze. Ponadto co jakiś czas do mych uszu docierał warkot jakiegoś sprzętu - spodziewam się, że był to jakiś laser/zgrzewacz tamujący krwotoki. Z takich informacji, które mogłyby Was zainteresować jest jeszcze moment samego szycia - praktycznie wcale niewyczuwalny.
I to w zasadzie tyle jeśli chodzi o samą operację. Nie ma czego się bać - odwagi panowie!
Po zabiegu zerknąłem jeszcze na swojego przyjaciela, żadnych spuchnięć, żadnego bólu, robota wyglądała na naprawdę dobrze wykonaną. Jeszcze demonstracja zakładania opatrunku i można schodzić z łoża. Poszedłem do gabinetu, otrzymałem zalecenie, żeby przez 2 dni nie zdejmować opatrunku, później zmieniać codziennie, dbać o higienę, przemywać octeniseptem. Do tego doszedł też antybiotyk - Augmentin i ewentualnie Paracetamol, gdyby ból był nie do zniesienia. Zastanawiałem się przed operacją, czy po operacji nie łyknąć od razu jakiegoś painkillera, dałem jednak sobie z tym spokój - nie było to potrzebne. Do tego trzymamy małego w górze i nie pijemy nic przed snem, żeby uniknąć wzwodów. Wizyta kontrolna za 3 tygodnie, gdyby jednak coś się działo, mam się zgłosić wcześniej.
Po wszystkim skoczyłem sobie do apteki, potem w metro i pociągiem do domu. Podróż zajęła ponad godzinę - żadnych dolegliwości bólowych.
Kilka zdjęć (ten biały sznurek to słuchawki )
Imgur: The most awesome images on the Internet
Imgur: The most awesome images on the Internet
Imgur: The most awesome images on the Internet
Imgur: The most awesome images on the Internet
Imgur: The most awesome images on the Internet
Imgur: The most awesome images on the Internet
1 Noc
Wróciłem do domu - przyszła pora na oddanie moczu. Zdecydowałem się na przyjęcie kobiecej pozycji, żeby nie upaćkać ścian i wszystkiego dookoła podczas sikania. Chwila skupienia, zastanawiania się "jak to będzie?"... i sru - poszło. Ciśnienie znacznie większe niż podczas oddawania moczu przed operacją. Musiałem się trochę pohamować, żeby nie naruszyć szwów
Przyszedł czas na sen... a w zasadzie na leżakowanie, bo zasnąć się nie dało. Odczuwałem w kroku pewien dyskomfort związany z odkryciem żołędzi, przy czym kiedy dotykałem żołądź palcami, nic mnie nie bolało. Wzwodów większych też nie doświadczyłem, przy czym skorzystałem kilkukrotnie z wkładów do lodówek turystycznych, żeby trochę ochłodzić zapędy przyjaciela. Do tego też, z racji chłodniejszych nocy, spałem przy otwartym oknie. Miałem trochę obawy, że mimo wszystko przez noc pojawi się gdzieniegdzie trochę krwi, jednak nic takiego na szczęście nie miało miejsca.
1 dzień po zabiegu
Po kilku h leżakowania, przyszedł czas na poranną toaletę - raz,dwa, trzy i po sprawie. Dalej jest "wysokie ciśnienie" i co nieco się rozbruzguje, stąd trzeba jednak korzystać z pozycji mniej naturalnej dla panów
Tak wygląda sam opatrunek na członku (jak widać żadnych śladów krwi - doceniam robotę lekarza):
Imgur: The most awesome images on the Internet
Dzień w zasadzie minął bez żadnych rewelacji, cały czas towarzyszy mi lekki dyskomfort związany z odkryciem napletka. Nie ma po za tym żadnych szarpnięć.
2 Noc
Tutaj podobnie jak podczas pierwszej nocy po zabiegu - nie dało się spać, aczkolwiek raz na jakiś czas udało mi się zmrużyć oko. Jakość snu byłaby pewnie lepsza, gdyby nie fakt, że przyjaciel przestał współpracować i chciał się kilka razy wymknąć Niezbędne okazały się okłady z lodu i wizyty w toalecie (podajże przez noc 4 razy musiałem oddawać mocz). Na szczęście śladów krwi w dalszym ciągu nie uświadczyłem.
Tak to wszystko wygląda na ten moment. Dziś rano mój kompan pożegnał się z opatrunkiem i ujrzał światło dzienne. Będę starał się na bieżąco przekazywać Wam informacje związane z przebiegiem gojenia. Na ten moment napiszę tylko tyle - wygląda dobrze
Pozdrawiam
Spędziłem tutaj sporo czasu, przeglądając to forum w związku ze swoją stulejką. W ramach wdzięczności za Wasze przypadki, przyszedł czas, żeby podzielić się swoją historią.
Zaczęło się pewnie jakieś 3-4 lata temu od dość niewinnego zwężenia, które powstawało na napletku. Na szczęście pierwsze objawy stulejki i problemy z odciąganiem skóry z przyjaciela udało się jakoś załagodzić i w pewnym momencie pierścień prawie znikł. Wszystko co piękne jednak szybko się kończy i po jakimś czasie nastąpiło znowu mocniejsze zwężenie w ujściu napletka i postępowało tak sobie z dnia na dzień. Minęło trochę czasu, zanim zdecydowałem się udać do lekarza - naiwny myślałem, że uda mi się to znowu cofnąć, tak jak miało to już kiedyś miejsce ("gotowałem" przyjaciela w rumianku - trochę to faktycznie pomogło, jednak cały proces zaszedł już chyba po prostu za daleko). Niestety się przeliczyłem, a stulejka powodowała coraz więcej problemów - od braku przyjemności z seksu, po problemy natury higienicznej. Przyszedł wreszcie czas wizyty kontrolnej, wyrok - operacja
Zastanawiałem się trochę nad formą cięcia, które chciałbym mieć. Dzięki Waszym przypadkom byłem zdecydowany na obrzezanie całkowite. Do dnia samej operacji, która miała miejsce 1 września, nie byłem jednak pewny czy będę miał plastykę czy jednak obrzezanie (sam skłaniałem się właśnie do obrzezania, najlepiej w stylu high & tight). Będąc na łożu, było mi już w zasadzie wszystko jedno, byleby pozbyć się tego syfu. W odpowiedzi na to, co mnie czeka, usłyszałem, że będzie to obrzezanie całkowite, gdyż stulejka jest mocno zaawansowana i w zasadzie pozwoliłem lekarzowi działać z nadzieją, że wybierze dla mnie najlepsze rozwiązanie. Ostatecznie okazało się, że lekarz zdecydował się na Low and Tight. Operacja miała miejsce w Szpitalu Mazovia w Warszawie (w ramach NFZ). Sam zabieg mogłem mieć robiony w zasadzie 2 tyg po wizycie kontrolnej, nie pasował mi jednak termin, więc trochę musiałem poczekać.
Kilka zdjęć obrazujących przypadłość:
Imgur: The most awesome images on the Internet
Imgur: The most awesome images on the Internet
Imgur: The most awesome images on the Internet
Imgur: The most awesome images on the Internet
Imgur: The most awesome images on the Internet
Operacja.
Jak już wspominałem, cięcie miało miejsce w Szpitalu Mazovia w Warszawie. Pojawiłem się 30 minut przed zabiegiem. Wypełniłem odpowiednie kwestionariusze, otrzymałem cudowne odzienie i poszedłem na stół. Pielęgniarka kazała mi się położyć pośladkami na specjalnej poduszce, która fajnie podgrzewała tyłek Krótka pogawędka, parawanik przed oczy i czekamy na lekarza. W między czasie mój przyjaciel został czymś spryskany - spowodowało to jego lekkie rozgrzanie. Następnie został założony na niego jakiś pierścień, pojawił się też lekarz - czas zaczynać
Z większości historii wyczytać się dało, że znieczulenie to w zasadzie najgorszy moment samej operacji. Przyszła więc pora, żeby się o tym przekonać. Lekarz na bieżąco informował mnie, co dzieje się za parawanem. Pierwsze znieczulenie - będę czuł mocne rozpieranie w prąciu. Samo ukłucie praktycznie bezbolesne, rozpieranie faktycznie było odczuwalne, jednak było to raczej nawet przyjemne Kolejne ukłucie z drugiej strony - również do zniesienia. Trzeci strzał, w wędzidełko, był chyba najgorszy, niemniej jakoś mnie nie powalił. Było jeszcze jakieś 4 dziubnięcie w napletek.
Zarówno lekarz jak i pielęgniarka cały czas podtrzymywali kontakt, pytali o to jak się czuję itp - dzięki temu sama operacja przebiegała w miłej atmosferze. Nadszedł ten moment, w którym zaczęła się główna część przedstawienia. Dawało się odczuć/usłyszeć, że coś się dzieje. Najbardziej bolesną chwilą było wycięcie wędzidełka - dało się je odczuć, przy czym trzeba być naprawdę mało odpornym na ból, żeby zacząć stękać z tego powodu, tym bardziej, że samo wycięcie zajęło raptem sekundę - trach i po sprawie. Lekarz działał dalej a ja spokojnie sobie leżałem i rozważałem o przyszłości (gdyby nie kontakt co jakiś czas ze strony pielęgniarki/lekarza, bardzo prawdopodobne, że bym sobie zasnął)
W pewnym momencie, wpatrując się w sufit, w odbiciu jednej z maszyn, dostrzegłem, że faktycznie coś z tym moim przyjacielem się dzieje - taka uwaga dla tych co mają słabsze nerwy - nie rozglądajcie się za bardzo po sali operacyjnej Byłem na tyle ciekawy, że co i raz wracałem sobie wzrokiem i patrzyłem co tam się majstruje - szkoda tylko, że jakość odbicia nie była w HD (a może to i lepiej ). Z odczuć, które mi jeszcze towarzyszyły, dodałbym samo wycinanie skóry, przy czym wiedziałem, że jest ona odrywana, niemniej porównałbym to do odrywania starego plastra, który ledwo trzyma się na skórze. Ponadto co jakiś czas do mych uszu docierał warkot jakiegoś sprzętu - spodziewam się, że był to jakiś laser/zgrzewacz tamujący krwotoki. Z takich informacji, które mogłyby Was zainteresować jest jeszcze moment samego szycia - praktycznie wcale niewyczuwalny.
I to w zasadzie tyle jeśli chodzi o samą operację. Nie ma czego się bać - odwagi panowie!
Po zabiegu zerknąłem jeszcze na swojego przyjaciela, żadnych spuchnięć, żadnego bólu, robota wyglądała na naprawdę dobrze wykonaną. Jeszcze demonstracja zakładania opatrunku i można schodzić z łoża. Poszedłem do gabinetu, otrzymałem zalecenie, żeby przez 2 dni nie zdejmować opatrunku, później zmieniać codziennie, dbać o higienę, przemywać octeniseptem. Do tego doszedł też antybiotyk - Augmentin i ewentualnie Paracetamol, gdyby ból był nie do zniesienia. Zastanawiałem się przed operacją, czy po operacji nie łyknąć od razu jakiegoś painkillera, dałem jednak sobie z tym spokój - nie było to potrzebne. Do tego trzymamy małego w górze i nie pijemy nic przed snem, żeby uniknąć wzwodów. Wizyta kontrolna za 3 tygodnie, gdyby jednak coś się działo, mam się zgłosić wcześniej.
Po wszystkim skoczyłem sobie do apteki, potem w metro i pociągiem do domu. Podróż zajęła ponad godzinę - żadnych dolegliwości bólowych.
Kilka zdjęć (ten biały sznurek to słuchawki )
Imgur: The most awesome images on the Internet
Imgur: The most awesome images on the Internet
Imgur: The most awesome images on the Internet
Imgur: The most awesome images on the Internet
Imgur: The most awesome images on the Internet
Imgur: The most awesome images on the Internet
1 Noc
Wróciłem do domu - przyszła pora na oddanie moczu. Zdecydowałem się na przyjęcie kobiecej pozycji, żeby nie upaćkać ścian i wszystkiego dookoła podczas sikania. Chwila skupienia, zastanawiania się "jak to będzie?"... i sru - poszło. Ciśnienie znacznie większe niż podczas oddawania moczu przed operacją. Musiałem się trochę pohamować, żeby nie naruszyć szwów
Przyszedł czas na sen... a w zasadzie na leżakowanie, bo zasnąć się nie dało. Odczuwałem w kroku pewien dyskomfort związany z odkryciem żołędzi, przy czym kiedy dotykałem żołądź palcami, nic mnie nie bolało. Wzwodów większych też nie doświadczyłem, przy czym skorzystałem kilkukrotnie z wkładów do lodówek turystycznych, żeby trochę ochłodzić zapędy przyjaciela. Do tego też, z racji chłodniejszych nocy, spałem przy otwartym oknie. Miałem trochę obawy, że mimo wszystko przez noc pojawi się gdzieniegdzie trochę krwi, jednak nic takiego na szczęście nie miało miejsca.
1 dzień po zabiegu
Po kilku h leżakowania, przyszedł czas na poranną toaletę - raz,dwa, trzy i po sprawie. Dalej jest "wysokie ciśnienie" i co nieco się rozbruzguje, stąd trzeba jednak korzystać z pozycji mniej naturalnej dla panów
Tak wygląda sam opatrunek na członku (jak widać żadnych śladów krwi - doceniam robotę lekarza):
Imgur: The most awesome images on the Internet
Dzień w zasadzie minął bez żadnych rewelacji, cały czas towarzyszy mi lekki dyskomfort związany z odkryciem napletka. Nie ma po za tym żadnych szarpnięć.
2 Noc
Tutaj podobnie jak podczas pierwszej nocy po zabiegu - nie dało się spać, aczkolwiek raz na jakiś czas udało mi się zmrużyć oko. Jakość snu byłaby pewnie lepsza, gdyby nie fakt, że przyjaciel przestał współpracować i chciał się kilka razy wymknąć Niezbędne okazały się okłady z lodu i wizyty w toalecie (podajże przez noc 4 razy musiałem oddawać mocz). Na szczęście śladów krwi w dalszym ciągu nie uświadczyłem.
Tak to wszystko wygląda na ten moment. Dziś rano mój kompan pożegnał się z opatrunkiem i ujrzał światło dzienne. Będę starał się na bieżąco przekazywać Wam informacje związane z przebiegiem gojenia. Na ten moment napiszę tylko tyle - wygląda dobrze
Pozdrawiam