mam 16 lat, nie będę owijał w bawełnę - od razu przejdę do rzeczy. byłem ostatnio u lekarza rodzinnego po 1,5-rocznej przerwie. byłem oczywiście w sprawie mojego penisa, ale zanim napiszę o ostatniej wizycie, będzie relacja z jeszcze poprzedniej. otóż pewnego pięknego dnia poszedłem z mamą do mojego lekarza rodzinnego, pediatry. sprawa wyglądała tak, że część napletka jeszcze nie odkleiła mi się od żołędzi, co wprawiało mnie z niemałą irytacje i zakłopotanie. lekarz powiedział, że stulejki nie mam oczywiście, i że trzeba ćwiczyć w gorącej wodzie w wannie, zsuwając napletek. jego część która została na żołędzi powinna po jakimś czasie ćwiczeń zejść. no i zeszła w około 3 miesiące, wszystko ładnie pięknie, ALE... no właśnie, ćwiczyłem dalej, bo myślałem że to pomoże... w stanie spoczynku sprawa jest prosta - wszystko schodzi bez problemu, we wzwodzie również, z tym że napletek nie schodzi sam (a powinien zsuwać się sam, prawda?) i wchodząc w rowek zażołędny jest nieco ciasny, czuje ucisk ale nie jest jakiś bardzo mocny, jednak drażniło mnie to i widać, że nie jest tak jak być powinno. no i chcąc go wsunąć z powrotem na swoje miejsce z tego rowka jakoś nienaturalnie się nawarstwia i dziwnie to wygląda, a przy próbie masturbacji w takim stanie nawarstwienia nie jest to ani troche przyjemne... także tego, byłem właśnie ostatnio u lekarza, pokazałem mu wszystko w stanie spoczynku, powiedział że stulejki nie ma, i że trzeba ćwiczyć ciągle (no ale ile można ćwiczyć?!), a ja na to że ćwiczyłem dłuższy czas i nie widziałem żadnej poprawy. oczywiście powiedziałem mu o tym, że podczas wzwodu napletek samoczynnie nie zsuwa się, i o tym że wsuwając go do góry nawarstwia się i o wszystkim go poinformowałem, to wtedy zaczął wypisywać mi receptę na maść, która ma "rozmiękczyć" napletek. jest to maść CLOBEDERM, podobno bardzo mocny steryd, kazał używać max. 2 tygodnie z tego względu, że to steryd. no i jestem pierwszy dzień po smarowaniu i muszę przyznać, że działanie tej maści jest strasznie dziwne... kazał mi smarować sam czubek napletka, małymi warstwami maści, a na drugi dzień po posmarowaniu napletek skleił mi się chwilowo z żołędzią, oczywiście pomogła kąpiel, podejrzewam że po prostu maść ma konsystencję klejącą dlatego taki efekt na drugi dzień, ale do czego zmierzam - gdzie tutaj logika? po co stosować maść, która skleja mi napletek zamiast mi go rozmiękczyć? może po prostu tak to działa, że najpierw skleja go a później trzeba doćwiczyć w wannie? stosował ktoś może podobne metody? używał kiedykolwiek ktoś podobnej maści? jest to metoda zastępcza zamiast zabiegu? muszę przyznać, że nie wiem czy diagnoza lekarza jest prawidłowa, może jednak mam stulejkę? w razie potrzeby mogę wysłać zdjęcia, i proszę nie pisać "idź do lekarza on ci wszystko powie bo wie najlepiej", bo nie mam ochoty znowu stać w kolejce do niego, dlatego zwracam się z tym problemem do WAS a jeśli to nie stulejka to CO w takim razie? wędzidełko za krótkie? a, no i jeszcze zapomniałem dodać, że w stanie spoczynku tworzy mi się taki "komin" z napletka, we wzwodzie też ale mniejszy, może ta informacja w czymś pomoże...