Witajcie,
jestem 5 dzień po zabiegu częściowego obrzezania oraz wydłużeniu krótkiego wędzidełka. Mam 21 lat, miałem częściową stulejkę i za krótkie wędzidełko. Stwierdziłem, że 2015 rok będzie właśnie rokiem, w którym przestanę zmagać się ze swoim wstydliwym problemem i stanę się w pełni sprawnym facetem!
O zabiegu doktor pisze następująco:
Poniżej załączam zdjęcia:
(z góry przepraszam za mało estetyczny widok, ale zdjęcia robione przed pierwszym prysznicem, tych okolic, który wziąłem dziś - nie pomyślałem, a po fakcie nie chciało mi się robić zdjęć drugi raz )
http://imgur.com/a/F5xgH
Jak widać jest jeszcze delikatna opuchlizna z prawej strony (pewnie dlatego, że dostałem tam dodatkowe znieczulenie), w dzień zabiegu miejsce to bardzo krwawiło, przestało dopiero na następny dzień. Wczoraj byłem na wizycie kontrolnej, lekarz zalecił mi ćwiczenia zsuwania i zasuwania napletka 4x dziennie po 10 takich ruchów.
Bardzo proszę o pomoc i zachęcam niezdecydowanych do sledzenia mojej relacji - to nic strasznego, jestem bardzo zadowolony z zabiegu i polecam każdemu wahającemu się rzucenie wszystkiego i natychmiastowe udanie się do lekarza!
Poniżej relacja z poprzednich dni, dla zainteresowanych:
jestem 5 dzień po zabiegu częściowego obrzezania oraz wydłużeniu krótkiego wędzidełka. Mam 21 lat, miałem częściową stulejkę i za krótkie wędzidełko. Stwierdziłem, że 2015 rok będzie właśnie rokiem, w którym przestanę zmagać się ze swoim wstydliwym problemem i stanę się w pełni sprawnym facetem!
O zabiegu doktor pisze następująco:
Ja osobiście preferuję niecałkowite obrzezanie, czyli, o ile to możliwe, pozostawiam część napletka na żołędzi (jest przykryta do połowy), a sam napletek ścinam pod kątem, w ten sposób jego brzeg jest równoległy do krawędzi żołędzi, a owalny otwór pozwala na łatwiejsze odwiedzenie napletka.Czasami wystarcza jedynie nacięcie krótkiego wędzidełka.
Poniżej załączam zdjęcia:
(z góry przepraszam za mało estetyczny widok, ale zdjęcia robione przed pierwszym prysznicem, tych okolic, który wziąłem dziś - nie pomyślałem, a po fakcie nie chciało mi się robić zdjęć drugi raz )
http://imgur.com/a/F5xgH
Jak widać jest jeszcze delikatna opuchlizna z prawej strony (pewnie dlatego, że dostałem tam dodatkowe znieczulenie), w dzień zabiegu miejsce to bardzo krwawiło, przestało dopiero na następny dzień. Wczoraj byłem na wizycie kontrolnej, lekarz zalecił mi ćwiczenia zsuwania i zasuwania napletka 4x dziennie po 10 takich ruchów.
- PYT. 1 Wszystko chyba ładnie się goi, jednak pewnym dziwnym zachowaniem jest dla mnie fakt, że bardzo ciężko utrzymać mi napletek w takiej pozycji, aby znajdował się a żołędzi. Praktycznie ciągle sam zsuwa się z niego, przez co żołądź staje się odsłonięta. Najczęściej wystarczy, że penis wisi skierowany w dół (czyli naturalnie), a napletek już sam się zsuwa. Czy to normalne? Przy mojej pomocy udaje mi się go z powrotem nasunąć na żołądź, ale na krótko. Dopiero nosząc go w bieliźnie skierowanego ku górze, jako tako zostaje zasunięty na żołędziu.
- PYT. 2 Podczas wzwodu nie potrafię nasunąć z powrotem napletka na żołądź, czy to może być spowodowane opuchlizną i szwami, czy coś jest nie tak? Lekarz nie widział sprzętu podczas wzwodu. Nie próbowałem co prawda z większą siłą, gdyż obchodzę się z nim jeszcze bardzo ostrożnie.
Bardzo proszę o pomoc i zachęcam niezdecydowanych do sledzenia mojej relacji - to nic strasznego, jestem bardzo zadowolony z zabiegu i polecam każdemu wahającemu się rzucenie wszystkiego i natychmiastowe udanie się do lekarza!
Poniżej relacja z poprzednich dni, dla zainteresowanych:
Dzień 1- zabieg
Umówiłem się na wizytę kontrolną, bardzo szybko zostałem przyjęty, prywatnie (zabieg również prywatnie, 1000zł + 100zł wizyta pierwsza + 100zł wizyta kontrolna). Lekarz szybko zdiagnozował problem, ustalił mój termin, przepisał badania czasu krzepnięcia krwi, morfologię i coś tam jeszcze. Zalecił zakupienie maści Detreomycyna, soli fizjologicznej, dokładne golenie w dniu zabiegu, co też uczyniłem. W dzień zabiegu lekko zestresowany pojawiłem się na miejscu. W poczekalni znajdował się starszy facet, jak się później okazało ojciec pacjenta, który był na zabiegu przede mną (jak widać jak się chce można załatwić temat z rodzicami, ja jednak postanowiłem tego nie robić ). 15 minut wcześniej wyszła asystentka, dostałem lek przeciwbólowy i wodę do popicia. Nadeszła moja kolej. Kazano mi się rozebrać zostawiając tylko koszulkę i skarpetki i w tym momencie cały stres mnie opuścił. Pomyślałem, co ma być to będzie. Najgorszą rzeczą z całego zabiegu (co również badzo mnie zaskoczyło) było przemycie wygolonych okolic spirytusem. Dosłownie jakby mnie ktoś podpalił Po goleniu rano chciałem zastosować jakąś wodę po goleniu, teraz już wiem jak wielkim byłoby to błędem Później otrzymałem znieczulenie, ukłucie jak u dentysty w dziąsło - nic strasznego. Lekarz upewnił się w paru miejscach czy coś czuję i zabrał się do roboty. W trakcie zaczęło mnie coś tam szczypać, co zasygnalizowałem i dostałem dodatkową dawkę znieczulenia. Zabieg trwał ok. 45 minut, po zabiegu zostałem poinstruowany jak się obchodzić ze sprzętem do czasu najbliższej wizyty, posmarowano operowane okolice maścią którą musiałem ze sobą przynieść na zabieg, założono mi opatrunek i już. Tak, już. Mój banan na gębie po zabiegu był nie do opisania. Cieszyłem się jak po zdaniu matury. W końcu mam to za sobą. Wizytę kontrolną miałem mieć w środę (zabieg był w sobotę). Dostałem zalecenie, aby opatrunek zmieniać jak najrzadziej, ten po pierwszym oddaniu moczu. Wieczorem zauważyłem, że jest on już trochę przekrwawiony, dodatkowo bardzo chciało mi się do toalety - postanowiłem zmienić. I to był w sumie najgorszy etap (mam nadzieję, bo jeszcze sporo przede mną) po zabiegu. Miejsce w którym dostałem dodatkowe znieczulenie nie chciało zakrzepnąć przez co podczas oddawania moczu mieszał się on ze spływającą krwią i sikałem na czerwono. Leciały duże krople krwi, sam już trochę zwątpiłem myśląc "k*rwa, w co ja się wpakowałem", ale szybko wziąłem parę głębszych oddechów, i zabrałem się za oczyszczenie miejsca solą fizjologiczną i założenie opatrunku "na ciasno" (jak zalecił lekarz, i ku górze). Łazienka wyglądała masakrycznie, gdyby ktoś do niej wszedł to pomyślałby, że sobie coś uciąłem - rzeźnia Zostawiłem opatrunek do rana następnego dnia, czyli kolejnego oddania moczu.
Dzień 2
Obudził mnie o 6 rano poranny wzwód i pełny pęcherz czyli moment, którego obawiałem się z lektury i opowiadań na tym forum. Nie był to jednak ból, tylko po prostu dyskomfort, delikatny ucisk. Spodziewałem się czegoś gorszego. Postanowiłem, że poczekam do 10 rano i wtedy oddam mocz i zmienię opatrunek. Szybko udało mi się zasnąć. Godz.10. Z lekkimi obawami po poprzednich przygodach zabrałem się za odpakowanie opatrunku i oddanie moczu. Na szczęście tym razem nic nie krwawiło, jakaś tam krew była ale nie sączyła się kroplami jak poprzedni tylko po prostu "była". Starałem się dużo nie pić i nie jeść, aby jak najmniej zmieniać opatrunek. Opakowałem małego w taki sposób, aby w razie czego można było oddać mocz bez rozpakowywania, posiłkując się drugą gazą, aby w razie czego ją zamoczyć, a nie opatrunek docelowy. Nie odczuwałem żadnego bólu ani nic - bardzo na plus.
Dzień 3
Minął podobnie jak poprzedni, z tym, że opatrunki były coraz czystsze, mniej krwi itd. Nabierałem też więcej wprawy w robieniu opatrunku.
Dzień 4- kontrola
Lekarz zobaczył pacjenta, stwierdził, że wszystko ładnie się goi. Nie potrzebuję od dziś już opatrunków, mam go po prostu nosić zwyczajnie w bokserkach, mogą być ciasne. Zalecił ćwiczenie 4x dziennie po 10 zsunięć i zasunięć napletka na żołądź. Odradził rumianki i inne wynalazki z internetu. Dnia 5 rano mogę wziąć już delikatny prysznic, ale nie kąpiel.
Ostatnia edycja: