Cześć!
Oczywiście jak reszta osób tutaj borykam się z podobnym problemem (stulejka całkowita)
Zebrałem się w końcu i poszedłem do lekarza - w sumie przyszło mi to dość łatwo. Zostałem skierowany przez rodzinnego prosto do chirurga. Miałem mieszane uczucia - byłem pewny że lepiej najpierw do urologa, no ale cóż.
Chirurg przyjmował hurtowo. Wszedłem, powiedziałem co i jak. Położyłem się etc. etc. Lekarz gwałtownym ruchem ściągnął napletek (nie bolało nic) i mówi że wszystko jest ok, nie ma żadnej stulejki. Ale przecież była - nie raz próbowałem ściągać i nic. A w zwodzie to już w ogóle jest bardzo, bardzo wąski otwór. U lekarza chyba po prostu komandor był strasznie wychłodzony i skurczony (nie wiedziałem że może być aż tak mały : D) i dlatego ta skóra zeszła... Lekarz kazał przyjść za dwa miechy, w wannie pracować z tym w ciepłej wodzie (sic! mam 17 lat) i smarować dodatkowo jakąś maścią (coś na L, nie pamętam nazwy - nawet mi tego nie zapisał....). Pierwszy raz byłem u takiego lekarza, maca mnie obcy facet więc wiadomo, troszkę się zestresowałem i nic nie powiedziałem, nie zapytałem bo byłem mocno zdziwiony (że ściągnął, że nie trzeba zabiegu etc.). Więc pożegnałem się i wyszedłem. Dopiero na korytarzu się zdenerwowałem że trafiłem znowu na konowała :/
Co teraz robić? Czy ćwiczyć w wannie (podobno jakieś pęknięcia mogą powstać, mikro blizny?) czy iść do innego lekarza. Jak tak to do urologa czy znowu do chirurga jakiegoś?
Proszę Was o pomoc, jestem niesamowicie wkurzony na siebie że tak spaprałem sprawę....
Czy ktoś może wie jak się nazywa ta maść? Miałem nią smarować napletek. Pewnie jakaś rozciągająca? Lekomedi czy jakoś tak ; d
Oczywiście jak reszta osób tutaj borykam się z podobnym problemem (stulejka całkowita)
Zebrałem się w końcu i poszedłem do lekarza - w sumie przyszło mi to dość łatwo. Zostałem skierowany przez rodzinnego prosto do chirurga. Miałem mieszane uczucia - byłem pewny że lepiej najpierw do urologa, no ale cóż.
Chirurg przyjmował hurtowo. Wszedłem, powiedziałem co i jak. Położyłem się etc. etc. Lekarz gwałtownym ruchem ściągnął napletek (nie bolało nic) i mówi że wszystko jest ok, nie ma żadnej stulejki. Ale przecież była - nie raz próbowałem ściągać i nic. A w zwodzie to już w ogóle jest bardzo, bardzo wąski otwór. U lekarza chyba po prostu komandor był strasznie wychłodzony i skurczony (nie wiedziałem że może być aż tak mały : D) i dlatego ta skóra zeszła... Lekarz kazał przyjść za dwa miechy, w wannie pracować z tym w ciepłej wodzie (sic! mam 17 lat) i smarować dodatkowo jakąś maścią (coś na L, nie pamętam nazwy - nawet mi tego nie zapisał....). Pierwszy raz byłem u takiego lekarza, maca mnie obcy facet więc wiadomo, troszkę się zestresowałem i nic nie powiedziałem, nie zapytałem bo byłem mocno zdziwiony (że ściągnął, że nie trzeba zabiegu etc.). Więc pożegnałem się i wyszedłem. Dopiero na korytarzu się zdenerwowałem że trafiłem znowu na konowała :/
Co teraz robić? Czy ćwiczyć w wannie (podobno jakieś pęknięcia mogą powstać, mikro blizny?) czy iść do innego lekarza. Jak tak to do urologa czy znowu do chirurga jakiegoś?
Proszę Was o pomoc, jestem niesamowicie wkurzony na siebie że tak spaprałem sprawę....
Czy ktoś może wie jak się nazywa ta maść? Miałem nią smarować napletek. Pewnie jakaś rozciągająca? Lekomedi czy jakoś tak ; d