Hejka wszystkim.
Z racji tego, że zawsze przeglądałem to forum anonimowo, a w dużej mierze zdecydowałem się wreszcie uporać z stulejką dzięki tej stronie, to postanowiłem podzielić się swoją historią.
Przed zabiegiem
Stulejkę miałem odkąd sięgam pamięcią. Odkąd zacząłem oglądać filmy dla dorosłych, mój benek nie był podobny do penisów aktorów porno i nie mam tu na myśli tylko rozmiaru. Po raz pierwszy dowiedziałem się, że mam stulejkę w wieku 14 lat na lekcji biologii. Pamiętam, że zrobiłem się czerwony jak burak, po uświadomieniu sobie, że ja też to mam. Obiecałem sobie, że coś z tym zrobię, ale nie było mowy o rozmowie z rodzicami. Wiadomo, jak wielu z nas wstydziłem się tego tematu i chciałem to załatwić sam. Miałem załatwić to od razu po ukończeniu 18 lat, ale oczywiście zaczęły się wymówki, a to najpierw zrobię prawo jazdy, a to najpierw kupie nowy komputer/samochód/ubrania... Koniec końców przełamałem się dopiero mając 21 lat. Prześledziłem na tym forum mnóstwo wątków, przygotowywałem się do zabiegu jak na desant w Normandii, z perspektywy czasu niepotrzebnie, ale wiadomo, chciałem wszystko wiedzieć i być na wszystko przygotowany. Patrząc na niektóre zdjęcia robiło mi się słabo. Byłem mega wkurzony, że musze przez to przejść, myślałem sobie czemu akurat mnie musiało się to przytrafić. Stwierdziłem, że jak mam się udać na cięcie, to tylko do kogoś sprawdzonego. Padło oczywiście na polecanego na forum Wiesława Tondla w Poznaniu. Do doktorka miałem około 200 km, udałem się tam pociągiem. Dr przyjmuje na ulicy Gajowej, która jest 10 minut pieszo od dworca, wiec nie było problemów z dojazdem i z powrotem. Jeden telefon do Pana Wiesława i byłem umówiony na za tydzień w czwartek.
Fotka przed
Dzień zabiegu
Z nerwów przez całą noc przespałem może 2 godziny. Z tej całej wyprawy chyba najgorszy był właśnie stres dzień przed i tego samego dnia. Rano ledwo co zjadłem kanapkę i udałem się na pociąg. Trasa trwała 6 godzin. Jak na złość były jeszcze jakieś utrudnienia po drodze i koniec końców w Poznaniu byłem 30 minut przed umówioną wizytą, a nie 1,5h tak jak było w planie. Pospiesznym krokiem ruszyłem na ulicę Gajową. W poczekalni byłem sam. Musiałem tylko zajść do pani w pokoju po lewej stronie i wypełniłem kartę moimi danymi. Po chwili przyszedł doktor. Już nie było odwrotu. Zanim się obejrzałem, leżałem już na stole. Pamiętam, że z początku trząsłem się jak galareta. Na całe szczęście doktor co chwile mnie zagadywał, dzięki temu czas szybciej leciał i mniej się stresowałem. Dużo ludzi na forum pisało, że bardzo bolesne są zastrzyki znieczulające w penisa. Osobiście mocniej odczułem tylko drugi zastrzyk w okolicę wędzidełka. Cała operacja przebiegła sprawnie a ja dosłownie nic nie czułem. Znieczulenie zaczęło puszczać dopiero pod koniec operacji. Poczułem tylko końcowe zakładanie ostatniego szwu. Po zabiegu dr wytłumaczył jak wymieniać opatrunek i napisał na kartce co mam kupić w aptece. Byłem strasznie zmęczony fizycznie i psychicznie po zabiegu. Zapłaciłem w sekretariacie 1800zł ,z tego co pamiętam i udałem się powoli na peron. Pamiętam, że szedłem bardzo powoli, żeby przypadkiem czegoś nie naderwać. Chwila czekania na peronie i zaraz byłem już w pociągu powrotnym do domu. Na moje nieszczęście pociąg był cały zapełniony i wszystkie miejsca siedzące były zajęte. Po dwóch godzinach stania wreszcie mogłem usiąść. Myślałem, że rozpłynę się na tym siedzeniu. W drodze powrotnej połknąłem jedną tabletkę apapu, bo dyskomfort w wiadomym miejscu, zaczął dawać o sobie znać. W domu byłem dopiero o 22, pierwszy raz oddałem mocz i lekko obsikałem bandaż u nasady. Trochę mnie to zmartwiło, ale bandaż miałem zmienić dopiero 3 dnia, tak też zrobiłem. Pierwsza noc nie należała do łatwych. Parę razy obudziły mnie nocne wzwody. Penis był napięty jak plandeka na żuku, bałem się, że zaraz szwy puszczą.
Trzeci dzień po zabiegu
Po trzech dniach nadszedł czas na rozwinięcie mumii zawiniętej przez doktorka. Moim oczom ukazał się symetrycznie pocięty mój mały przyjaciel. Jednak co fachowiec to fachowiec. Warto było posłuchać się obeznanych w temacie forumowiczów. Taka mała rada dla wszystkich po zabiegu, zawsze przed odwinięciem ostatniej warstwy bandażu popsikajcie go octeniseptem. Ja tego nie zrobiłem za pierwszym razem i z bólu prawie zawyłem. Chyba z 20 minut się męczyłem, żeby odkleić bandaż od żołędzi. Przy następnych wymianach wypsikiwałem bandaż tym sprayem i szło jak po maśle. Jakby ktoś miał podobny problem do mnie, to w okolicach wędzidełka robiła się taka biało żółta maź. Z czasem zrobił się z tego strup i po miesiącu się to wchłonęło, także nie ma co się przejmować.
Fotki 3 dni po
Fotki 16 dni po
Miesiąc po zabiegu
Przez w okresie rekonwalescencji najgorsza była nadwrażliwość mojego żołnierza bez hełmu. Jak już chodziłem bez opatrunku, to trochę czasu musiało minąć, zanim nie czułem dyskomfortu przy szybszym poruszaniu się czy też bieganiu. Szwy zaczęły wypadać jakoś po 20 dniach, po równym miesiącu na szczęście nie miałem już ani jednego. Najlepiej z tego wszystkiego wspominam pierwszy orgazm. Miałem wstrzymać się miesiąc z masturbacją, ale wytrzymałem 3 tygodnie. Doszedłem delikatnie pocierając żołądź, żeby niczego nie ponaciągać. Generalnie po obrzezaniu należy się przygotować, że zabawy na sucho nie będą należeć do najprzyjemniejszych, za to z lubrykantem doznania są świetne. Co do maści na bliznę, stosowałem około dwóch miesięcy. Często zapominałem o nałożeniu tej maści i szybko dałem sobie z nią spokój.
Zdjęcia miesiąc po
Podsumowanie
Czy jestem zadowolony z zabiegu i czy czegoś żałuje? Jasne, że jestem zadowolony, jedyne czego żałuje to tego, że zdecydowałem się tak późno na zabieg. Wszystkim czytającym ten post, którzy jeszcze mają stulejkę życzę szybkiego uporaniu się z tym, z perspektywy czasu śmiesznym problemem. Też się mega wstydziłem, wymyślałem wymówki, odkładałem to w nieskończoność, a prawda jest taka, że to jest jedna z tych spraw, której nie chcesz zrobić, ale musi być zrobiona. Prędzej czy później i tak będziesz musiał to zrobić, nie ty pierwszy i nie ostatni. Oczywiście decyzja należy do Ciebie. Na sam koniec chciałbym polecić Pana Wiesława Tondla, jak ktoś chce mieć pewność, że będzie zrobione jak należy, bez żadnych komplikacji i poprawiania to serdecznie polecam tego fachowca.
Obecne fotki, rok i 3 miesiace
Z racji tego, że zawsze przeglądałem to forum anonimowo, a w dużej mierze zdecydowałem się wreszcie uporać z stulejką dzięki tej stronie, to postanowiłem podzielić się swoją historią.
Przed zabiegiem
Stulejkę miałem odkąd sięgam pamięcią. Odkąd zacząłem oglądać filmy dla dorosłych, mój benek nie był podobny do penisów aktorów porno i nie mam tu na myśli tylko rozmiaru. Po raz pierwszy dowiedziałem się, że mam stulejkę w wieku 14 lat na lekcji biologii. Pamiętam, że zrobiłem się czerwony jak burak, po uświadomieniu sobie, że ja też to mam. Obiecałem sobie, że coś z tym zrobię, ale nie było mowy o rozmowie z rodzicami. Wiadomo, jak wielu z nas wstydziłem się tego tematu i chciałem to załatwić sam. Miałem załatwić to od razu po ukończeniu 18 lat, ale oczywiście zaczęły się wymówki, a to najpierw zrobię prawo jazdy, a to najpierw kupie nowy komputer/samochód/ubrania... Koniec końców przełamałem się dopiero mając 21 lat. Prześledziłem na tym forum mnóstwo wątków, przygotowywałem się do zabiegu jak na desant w Normandii, z perspektywy czasu niepotrzebnie, ale wiadomo, chciałem wszystko wiedzieć i być na wszystko przygotowany. Patrząc na niektóre zdjęcia robiło mi się słabo. Byłem mega wkurzony, że musze przez to przejść, myślałem sobie czemu akurat mnie musiało się to przytrafić. Stwierdziłem, że jak mam się udać na cięcie, to tylko do kogoś sprawdzonego. Padło oczywiście na polecanego na forum Wiesława Tondla w Poznaniu. Do doktorka miałem około 200 km, udałem się tam pociągiem. Dr przyjmuje na ulicy Gajowej, która jest 10 minut pieszo od dworca, wiec nie było problemów z dojazdem i z powrotem. Jeden telefon do Pana Wiesława i byłem umówiony na za tydzień w czwartek.
Fotka przed
Dzień zabiegu
Z nerwów przez całą noc przespałem może 2 godziny. Z tej całej wyprawy chyba najgorszy był właśnie stres dzień przed i tego samego dnia. Rano ledwo co zjadłem kanapkę i udałem się na pociąg. Trasa trwała 6 godzin. Jak na złość były jeszcze jakieś utrudnienia po drodze i koniec końców w Poznaniu byłem 30 minut przed umówioną wizytą, a nie 1,5h tak jak było w planie. Pospiesznym krokiem ruszyłem na ulicę Gajową. W poczekalni byłem sam. Musiałem tylko zajść do pani w pokoju po lewej stronie i wypełniłem kartę moimi danymi. Po chwili przyszedł doktor. Już nie było odwrotu. Zanim się obejrzałem, leżałem już na stole. Pamiętam, że z początku trząsłem się jak galareta. Na całe szczęście doktor co chwile mnie zagadywał, dzięki temu czas szybciej leciał i mniej się stresowałem. Dużo ludzi na forum pisało, że bardzo bolesne są zastrzyki znieczulające w penisa. Osobiście mocniej odczułem tylko drugi zastrzyk w okolicę wędzidełka. Cała operacja przebiegła sprawnie a ja dosłownie nic nie czułem. Znieczulenie zaczęło puszczać dopiero pod koniec operacji. Poczułem tylko końcowe zakładanie ostatniego szwu. Po zabiegu dr wytłumaczył jak wymieniać opatrunek i napisał na kartce co mam kupić w aptece. Byłem strasznie zmęczony fizycznie i psychicznie po zabiegu. Zapłaciłem w sekretariacie 1800zł ,z tego co pamiętam i udałem się powoli na peron. Pamiętam, że szedłem bardzo powoli, żeby przypadkiem czegoś nie naderwać. Chwila czekania na peronie i zaraz byłem już w pociągu powrotnym do domu. Na moje nieszczęście pociąg był cały zapełniony i wszystkie miejsca siedzące były zajęte. Po dwóch godzinach stania wreszcie mogłem usiąść. Myślałem, że rozpłynę się na tym siedzeniu. W drodze powrotnej połknąłem jedną tabletkę apapu, bo dyskomfort w wiadomym miejscu, zaczął dawać o sobie znać. W domu byłem dopiero o 22, pierwszy raz oddałem mocz i lekko obsikałem bandaż u nasady. Trochę mnie to zmartwiło, ale bandaż miałem zmienić dopiero 3 dnia, tak też zrobiłem. Pierwsza noc nie należała do łatwych. Parę razy obudziły mnie nocne wzwody. Penis był napięty jak plandeka na żuku, bałem się, że zaraz szwy puszczą.
Trzeci dzień po zabiegu
Po trzech dniach nadszedł czas na rozwinięcie mumii zawiniętej przez doktorka. Moim oczom ukazał się symetrycznie pocięty mój mały przyjaciel. Jednak co fachowiec to fachowiec. Warto było posłuchać się obeznanych w temacie forumowiczów. Taka mała rada dla wszystkich po zabiegu, zawsze przed odwinięciem ostatniej warstwy bandażu popsikajcie go octeniseptem. Ja tego nie zrobiłem za pierwszym razem i z bólu prawie zawyłem. Chyba z 20 minut się męczyłem, żeby odkleić bandaż od żołędzi. Przy następnych wymianach wypsikiwałem bandaż tym sprayem i szło jak po maśle. Jakby ktoś miał podobny problem do mnie, to w okolicach wędzidełka robiła się taka biało żółta maź. Z czasem zrobił się z tego strup i po miesiącu się to wchłonęło, także nie ma co się przejmować.
Fotki 3 dni po
Fotki 16 dni po
Miesiąc po zabiegu
Przez w okresie rekonwalescencji najgorsza była nadwrażliwość mojego żołnierza bez hełmu. Jak już chodziłem bez opatrunku, to trochę czasu musiało minąć, zanim nie czułem dyskomfortu przy szybszym poruszaniu się czy też bieganiu. Szwy zaczęły wypadać jakoś po 20 dniach, po równym miesiącu na szczęście nie miałem już ani jednego. Najlepiej z tego wszystkiego wspominam pierwszy orgazm. Miałem wstrzymać się miesiąc z masturbacją, ale wytrzymałem 3 tygodnie. Doszedłem delikatnie pocierając żołądź, żeby niczego nie ponaciągać. Generalnie po obrzezaniu należy się przygotować, że zabawy na sucho nie będą należeć do najprzyjemniejszych, za to z lubrykantem doznania są świetne. Co do maści na bliznę, stosowałem około dwóch miesięcy. Często zapominałem o nałożeniu tej maści i szybko dałem sobie z nią spokój.
Zdjęcia miesiąc po
Podsumowanie
Czy jestem zadowolony z zabiegu i czy czegoś żałuje? Jasne, że jestem zadowolony, jedyne czego żałuje to tego, że zdecydowałem się tak późno na zabieg. Wszystkim czytającym ten post, którzy jeszcze mają stulejkę życzę szybkiego uporaniu się z tym, z perspektywy czasu śmiesznym problemem. Też się mega wstydziłem, wymyślałem wymówki, odkładałem to w nieskończoność, a prawda jest taka, że to jest jedna z tych spraw, której nie chcesz zrobić, ale musi być zrobiona. Prędzej czy później i tak będziesz musiał to zrobić, nie ty pierwszy i nie ostatni. Oczywiście decyzja należy do Ciebie. Na sam koniec chciałbym polecić Pana Wiesława Tondla, jak ktoś chce mieć pewność, że będzie zrobione jak należy, bez żadnych komplikacji i poprawiania to serdecznie polecam tego fachowca.
Obecne fotki, rok i 3 miesiace