Witam
Opiszę swój przypadek, może komuś się to przyda
Od wielu lat zmagałem się z zwężeniem napletka. Podczas spoczynku mogłem normalnie ściągnąć go i umyć, jednak we wzwodzie schodziła jedynie 1/2 do 3/4. Utrudniało mi to stosunki i denerwowało. Czytałem wasze forum i inne artykuły i w końcu postanowiłem zamienić słowa na czyny.
Lekarz rodzinny wypisał mi skierowanie do chirurga. Powiedział żebym po prostu znalazł jakiegoś i się umówił na wizytę. Polecano mi Doktora Szymona Niemca, w dodatku miał dobre opinie więc zadzwoniłem do niego. Bez owijania w bawełnę powiedział, żebym się zgłosił do szpitala to przyjrzy się temu problemowi. Zdziwiło mnie to, żadnych kolejek ani nic.
W szpitalu od razu zaprosił mnie do gabinetu zabiegowego, obejrzał przyjaciela po czym stwierdził, że wystarczy zrobić plastykę napletka. Obrzezanie nie jest potrzebne. Od razu wypisał skierowanie i umówiłem się na zabieg za jakieś 3 tygodnie. Byłoby szybciej ale wcześniejsze terminy mi nie odpowiadały. Zabieg przesunąłem później o 2 dni wcześniej.
W dniu zabiegu zgłosiłem się między 7 a 8 do szpitala w Jaśle ze skierowaniem. Zostałem przyjęty i ok godziny 9 leżałem już w sali. Pobrano mi krew do badań. Dowiedziałem się, że zabieg będzie na drugi dzień. W międzyczasie musiałem wypełnić ankiety potrzebne do znieczulenia itp. Lekarz anestezjolog wybrał mi znieczulenie w kręgosłup. Martwiłem się tym trochę bo to by oznaczało iż pobyt w szpitalu się przedłuży. Wieczorem dostałem "piżamę" zabiegową i wskazówkę abym rano wziął prysznic i był gotowy już na zabieg.
Już gdzieś po 5 rano byłem umyty, jednak dalej w ubraniach cywilnych. Wpompowali we mnie dwie kroplówki. Czekałem cierpliwie na zabieg. Rano jeszcze była wizyta lekarska na której lekarz powiedział, że dzisiaj będzie to zrobione. Około godziny 12 przyszedł na salę, obejrzał ponownie przyjaciela.
Około godziny 13 zostałem zabrany na blok operacyjny. Po wjechaniu przesiadłem się na stół operacyjny. Nogi przypięli mi pasami do łóżka, na głowę czepek, i poprzypinali mnie do jakiejś aparatury. Dostałem też kroplówkę. Zasłonili parawanem. Lekarz poinformował mnie, ze mój problem nie jest poważny i wystarczy znieczulenie miejscowe. Powiedział, żebym się przygotował i zaczął wystrzykiwać Lidokainę w penisa. Ogólnie nie bolało to zbytnio. Po chwili straciłem czucie w penisie. Zaczęli operować i po chwili gdy doszli do żołędzi od strony brzucha poczułem duży ból, normalnie jakby na żywca to było. Oczywiście przerwali i dołożyli znieczulenia. Później już było całkowicie ok, nie czułem nic do samego końca. Nie wiem z czego to wynikało, czytałem że znieczulenie miejscowe nie zawsze działa w 100% i być może to było powodem. Gdyż lekarz na prawdę wstrzyknął tego trochę. Sam zabieg trwał nie dłużej niż 30 minut. Owinęli mi przyjaciela gazikami, przesiadłem się na łóżko. Inny lekarz wypisał mi receptę na Cipronex i jakieś przeciwbólowe, dostałem także informacje aby przemywać ranę szarym mydłem. Dostałem także wypis ze szpitala.
Po przewiezieniu na salę zaczęło puszczać powoli znieczulenie. O dziwo praktycznie nie odczuwałem żadnego bólu. Po jakiejś godzinie obejrzałem przyjaciela, wyglądał całkiem ok. Było trochę krwi i obrzęk, ale spodziewałem się gorszego widoku. Z oddaniem moczu nie było żadnego problemu. Właściwie już po zabiegu mogłem odciągnąć napletek. Do domu wróciłem około godziny 18. Mogłem normalnie chodzić.
W domu zmieniłem opatrunek i umyłem przyjaciela. Napletek schodził bez problemu. Miałem założone ponad 10 szwów rozpuszczalnych. Lekarz wykonał mi zabieg metodą Gasińskiego, wycinając pasek skóry od strony brzucha w kształcie rąbu a następnie zszywając ranę.
Przez pierwsze dni zażywałem antybiotyk, przemywałem szarym mydłem i Rivanolem. Nie było żadnej nadwrażliwości, nocnych wzwodów. Po kilku dniach było trochę gorzej, pojawiły się wzwody które naciągały szwy, głównie rano. Nie było to jednak bardzo bolesne, w dodatku miałem przeciwbólowe.
Rana goiła się w błyskawicznym tempie. Szwy zaczęły wypadać po około tygodniu. Część rozplątałem, inne same wypadły. Odciągałem napletek w wannie smarując żelem. Trochę bolało ale schodził bez problemu. Ze szwów trochę kropli krwi kapało.
Wczoraj zadzwoniłem do lekarza w celu wizyty kontrolnej. Standardowo kazał zgłosić się do szpitala na oddział chirurgi. Przyjął mnie bez żadnych kolejek, gadania. Położyłem się na kozetce, obejrzał przyjaciela i stwierdził że wszystko ładnie się goi. Później wraz z pielęgniarką usunął mi szwy. Nie ukrywam, nie było to przyjemne. Niektóre bolały tak, że trzeba było zaciskać zęby ale szybko poszło. Szwy po części zostały usunięte na moje żądnie. Po prostu stwierdziłem, że wole zagryźć zęby i się ich pozbyć niż jakby się miały później paprać. Lekarz stwierdził, że żadnej maści na blizny nie potrzebuję.
Obecnie jestem 13 dni po zabiegu. Rana dalej się goi. Nic nie boli, napletek schodzi bez problemu. Wszystko zostało wykonane na NFZ. Nie zapłaciłem za ani jedną wizytę. Jedynie musiałem wykupić lekarstwa, gaziki (koszt około 30zł). Złego słowa w sumie powiedzieć nie mogę na oddział Chirurgi w Jaśle. Pielęgniarki, cała załoga która mnie operowała, wszyscy byli w porządku wobec mnie. Nie czułem się tam jak intruz tylko normalny pacjent. Wielkim człowiekiem okazał się również sam lekarz, który tak szybko pomógł mi uporać się z tym problemem. Za to serdecznie mu dziękuje. W zabiegu brał też udział lekarz Paweł Szudy który wypisał mi recepty i udzielił dodatkowych informacji po zabiegu.
Rozpisałem się trochę ale myślę, że komuś to pomoże. Ja w ogóle nie czułem strachu przed zabiegiem. To była męska decyzja i byłem do niej przygotowany. Jeśli ktoś z was ma taki problem, to nie czekajcie tylko rozwiążcie go czym prędzej. Na prawdę nie ma się czego bać. Nawet jeśli pojawi się chwilowy ból to nie jest to coś czego nie idzie wytrzymać.
Opiszę swój przypadek, może komuś się to przyda
Od wielu lat zmagałem się z zwężeniem napletka. Podczas spoczynku mogłem normalnie ściągnąć go i umyć, jednak we wzwodzie schodziła jedynie 1/2 do 3/4. Utrudniało mi to stosunki i denerwowało. Czytałem wasze forum i inne artykuły i w końcu postanowiłem zamienić słowa na czyny.
Lekarz rodzinny wypisał mi skierowanie do chirurga. Powiedział żebym po prostu znalazł jakiegoś i się umówił na wizytę. Polecano mi Doktora Szymona Niemca, w dodatku miał dobre opinie więc zadzwoniłem do niego. Bez owijania w bawełnę powiedział, żebym się zgłosił do szpitala to przyjrzy się temu problemowi. Zdziwiło mnie to, żadnych kolejek ani nic.
W szpitalu od razu zaprosił mnie do gabinetu zabiegowego, obejrzał przyjaciela po czym stwierdził, że wystarczy zrobić plastykę napletka. Obrzezanie nie jest potrzebne. Od razu wypisał skierowanie i umówiłem się na zabieg za jakieś 3 tygodnie. Byłoby szybciej ale wcześniejsze terminy mi nie odpowiadały. Zabieg przesunąłem później o 2 dni wcześniej.
W dniu zabiegu zgłosiłem się między 7 a 8 do szpitala w Jaśle ze skierowaniem. Zostałem przyjęty i ok godziny 9 leżałem już w sali. Pobrano mi krew do badań. Dowiedziałem się, że zabieg będzie na drugi dzień. W międzyczasie musiałem wypełnić ankiety potrzebne do znieczulenia itp. Lekarz anestezjolog wybrał mi znieczulenie w kręgosłup. Martwiłem się tym trochę bo to by oznaczało iż pobyt w szpitalu się przedłuży. Wieczorem dostałem "piżamę" zabiegową i wskazówkę abym rano wziął prysznic i był gotowy już na zabieg.
Już gdzieś po 5 rano byłem umyty, jednak dalej w ubraniach cywilnych. Wpompowali we mnie dwie kroplówki. Czekałem cierpliwie na zabieg. Rano jeszcze była wizyta lekarska na której lekarz powiedział, że dzisiaj będzie to zrobione. Około godziny 12 przyszedł na salę, obejrzał ponownie przyjaciela.
Około godziny 13 zostałem zabrany na blok operacyjny. Po wjechaniu przesiadłem się na stół operacyjny. Nogi przypięli mi pasami do łóżka, na głowę czepek, i poprzypinali mnie do jakiejś aparatury. Dostałem też kroplówkę. Zasłonili parawanem. Lekarz poinformował mnie, ze mój problem nie jest poważny i wystarczy znieczulenie miejscowe. Powiedział, żebym się przygotował i zaczął wystrzykiwać Lidokainę w penisa. Ogólnie nie bolało to zbytnio. Po chwili straciłem czucie w penisie. Zaczęli operować i po chwili gdy doszli do żołędzi od strony brzucha poczułem duży ból, normalnie jakby na żywca to było. Oczywiście przerwali i dołożyli znieczulenia. Później już było całkowicie ok, nie czułem nic do samego końca. Nie wiem z czego to wynikało, czytałem że znieczulenie miejscowe nie zawsze działa w 100% i być może to było powodem. Gdyż lekarz na prawdę wstrzyknął tego trochę. Sam zabieg trwał nie dłużej niż 30 minut. Owinęli mi przyjaciela gazikami, przesiadłem się na łóżko. Inny lekarz wypisał mi receptę na Cipronex i jakieś przeciwbólowe, dostałem także informacje aby przemywać ranę szarym mydłem. Dostałem także wypis ze szpitala.
Po przewiezieniu na salę zaczęło puszczać powoli znieczulenie. O dziwo praktycznie nie odczuwałem żadnego bólu. Po jakiejś godzinie obejrzałem przyjaciela, wyglądał całkiem ok. Było trochę krwi i obrzęk, ale spodziewałem się gorszego widoku. Z oddaniem moczu nie było żadnego problemu. Właściwie już po zabiegu mogłem odciągnąć napletek. Do domu wróciłem około godziny 18. Mogłem normalnie chodzić.
W domu zmieniłem opatrunek i umyłem przyjaciela. Napletek schodził bez problemu. Miałem założone ponad 10 szwów rozpuszczalnych. Lekarz wykonał mi zabieg metodą Gasińskiego, wycinając pasek skóry od strony brzucha w kształcie rąbu a następnie zszywając ranę.
Przez pierwsze dni zażywałem antybiotyk, przemywałem szarym mydłem i Rivanolem. Nie było żadnej nadwrażliwości, nocnych wzwodów. Po kilku dniach było trochę gorzej, pojawiły się wzwody które naciągały szwy, głównie rano. Nie było to jednak bardzo bolesne, w dodatku miałem przeciwbólowe.
Rana goiła się w błyskawicznym tempie. Szwy zaczęły wypadać po około tygodniu. Część rozplątałem, inne same wypadły. Odciągałem napletek w wannie smarując żelem. Trochę bolało ale schodził bez problemu. Ze szwów trochę kropli krwi kapało.
Wczoraj zadzwoniłem do lekarza w celu wizyty kontrolnej. Standardowo kazał zgłosić się do szpitala na oddział chirurgi. Przyjął mnie bez żadnych kolejek, gadania. Położyłem się na kozetce, obejrzał przyjaciela i stwierdził że wszystko ładnie się goi. Później wraz z pielęgniarką usunął mi szwy. Nie ukrywam, nie było to przyjemne. Niektóre bolały tak, że trzeba było zaciskać zęby ale szybko poszło. Szwy po części zostały usunięte na moje żądnie. Po prostu stwierdziłem, że wole zagryźć zęby i się ich pozbyć niż jakby się miały później paprać. Lekarz stwierdził, że żadnej maści na blizny nie potrzebuję.
Obecnie jestem 13 dni po zabiegu. Rana dalej się goi. Nic nie boli, napletek schodzi bez problemu. Wszystko zostało wykonane na NFZ. Nie zapłaciłem za ani jedną wizytę. Jedynie musiałem wykupić lekarstwa, gaziki (koszt około 30zł). Złego słowa w sumie powiedzieć nie mogę na oddział Chirurgi w Jaśle. Pielęgniarki, cała załoga która mnie operowała, wszyscy byli w porządku wobec mnie. Nie czułem się tam jak intruz tylko normalny pacjent. Wielkim człowiekiem okazał się również sam lekarz, który tak szybko pomógł mi uporać się z tym problemem. Za to serdecznie mu dziękuje. W zabiegu brał też udział lekarz Paweł Szudy który wypisał mi recepty i udzielił dodatkowych informacji po zabiegu.
Rozpisałem się trochę ale myślę, że komuś to pomoże. Ja w ogóle nie czułem strachu przed zabiegiem. To była męska decyzja i byłem do niej przygotowany. Jeśli ktoś z was ma taki problem, to nie czekajcie tylko rozwiążcie go czym prędzej. Na prawdę nie ma się czego bać. Nawet jeśli pojawi się chwilowy ból to nie jest to coś czego nie idzie wytrzymać.