Mysle ze przydałby się temat z opisem całego procederu więc podzielę się moimi wrażeniami. Oszczędzę przy tym przydługich wstępów, kiedy to zorientowałem sie ze mam problem i jak dlugo zwlekalem
Kazdy sie boi o interes. Myslalem przez dlugi czas, że mam stulejke czesciowa i przy okazji krotkie wedzidelko. Więc kiedy wreszcie mialem okazje coś z tym zrobić (wbrew pozorom z czasem blokada przed zabiegiem ustepowala). Wybralem wiec sprawdzoną instytucje czyli doktora Drabine z Krakowa.
Pierwsza w kolejnosci byla wizyta, przywitalem sie z doktorem, ten zaprosil na stolik i kazal sciagnac gatki. Zrobilem jak kazal i zaczalem swoj elaborat, największą blokade mialem przed tym, że doktor bedzie zbyt zbyt agresywny w swoich ruchach, sciagnie napletek coś się porwie. Wieć rozpoczalem swoj elaborat, zaczalem pokazywac palcami. Doktor jednak powiedział że sam zobaczy, złapał interes i delikatnymi ruchami ... sciagnal (praktycznie bez dyskomfortu) napletek z zoledzia! Dla mnie to bylo nie do pomyslenia dlatego ze nigdy wcześniej nie widział swiatla dziennego i mi żadnym sposobem nie udało się go sciagnac tak daleko. Bylem w lekkim szoku, ale jednak co urolog to urolog. Obejrzał dokładnie z każdej strony i postawił diagnozę: Krótkie wędzidełko, które bezwzględnie trzeba zrobić dlatego że mocno ciągnie żołądz w dół. Stwierdzil tez przewężenie napletka, w którym jednak widzi potencjał. Troche jeszcze pogmerał i powiedział że wg niego skóra jest cieniutka i żebym próbował przez jakiś miesiąc ćwiczyć napletek, dlatego że jest bardzo elastyczny. Dodal ze u 30% pacjentow wystepuja podobne objawy jak u mnie i nie jest konieczna plastyka. Bylem troche oporny ale powiedzial ze alternatywa jest obrzezanie i to dosyć mocne. Staneło na tym, że miesiąc popróbuje i wtedy umówimy sie na zabieg.
Okazalo sie ze mial racje i udało mi się zdecydowanie napletek rozciągnąć, tak że już umawiając się na zabieg byłem praktycznie pewien że bedziemy kroić tylko wędzidełko.
Umówiłem sie na zabieg, po 2 tygodniach pojawilem sie w klinice i czekam na doktora. Bylem lekko poddenerwowany, ale chcialem juz to miec za sobą. Procedurka sie powtorzyla, doktor obejrzał ptaszka, potwierdzil ze bardzo ladnie sie napletek rozciagnal i bedziemy zaraz kroić wędzidełko. Doktor nie chrzanił się nic a nic (bylem jego pierwszym pacjentem tego dnia) i praktycznie po 10 min od odpalenia laptopa i krótkiej pogawędce zabrał sie do roboty.
Na początku była moim zdaniem najmniej przyjemna cześć - doktor spryskal zoladz i okolice plynem odkazajacym. Niestety na bazie alkoholu wiec pieklo dosc konkretnie przez jakies 3-4 min. Pozniej znieczulenie - nic wielkiego tak naprawde. Moze nie jak ukaszenie komara, bardziej jak szczepionka w ramię. Doktor uszczypnał, spytal jak tam - jeszcze czułem lekki ból. Dołożył wiec znieczulenia - wtedy juz nic nie poczulem. Spytal sie czy teraz poczulem? Ja odpowiedzialem - a dotykal pan? Doktor odpowiedzial, pewnie - juz poszedl pierwszy szew. Pozniej poczulem lekkie uszczypniecie - doktor sie przebijal akurat przez zoladz o czym powiadomilem go i dolozyl jeszcze znieczulenia. Nic wielkiego. Po chwili zalozyl ostatni szew, powiedzial ze mozna popatrzec, zaprezentowal jak sprzet chodzi na swiezo. Calosc trwala moze 15 min i bylem gotowy do powrotu do domu. Generalni nie ma problemu z bólem, czasem coś poczuje ale w koncu mam wielokrotnie poprzebijane i poszyte prącie. Nie ma zadnej opuchlizny czy czegoś w tym rodzaju - jak tlumaczyl doktor nie naruszamy zadnych naczyn krwionosnych tylko tniemy fałd skórny. Zoladz jest jeszcze troszke nabrzmiala i miejscami sina ale to ponoc jeszcze od znieczulenia. Przez pierwsze kilka godzin zdarzalo sie ze costam sie leciutko saczylo z ran ale to juz powoli przechodzi.
Generalnie caly zabieg jest stosunkowo szybki, prosty. Wizyta u dentysty jest o wiele bardziej nieprzyjemna
a doktor Drabina to super fachowy gość. Caly zabieg kosztowal mnie 700 zl (wizyta, badania i zabieg 500zl - bo tylko wedzidelko). Ja jestem bardzo zadowolony.
Pierwsza w kolejnosci byla wizyta, przywitalem sie z doktorem, ten zaprosil na stolik i kazal sciagnac gatki. Zrobilem jak kazal i zaczalem swoj elaborat, największą blokade mialem przed tym, że doktor bedzie zbyt zbyt agresywny w swoich ruchach, sciagnie napletek coś się porwie. Wieć rozpoczalem swoj elaborat, zaczalem pokazywac palcami. Doktor jednak powiedział że sam zobaczy, złapał interes i delikatnymi ruchami ... sciagnal (praktycznie bez dyskomfortu) napletek z zoledzia! Dla mnie to bylo nie do pomyslenia dlatego ze nigdy wcześniej nie widział swiatla dziennego i mi żadnym sposobem nie udało się go sciagnac tak daleko. Bylem w lekkim szoku, ale jednak co urolog to urolog. Obejrzał dokładnie z każdej strony i postawił diagnozę: Krótkie wędzidełko, które bezwzględnie trzeba zrobić dlatego że mocno ciągnie żołądz w dół. Stwierdzil tez przewężenie napletka, w którym jednak widzi potencjał. Troche jeszcze pogmerał i powiedział że wg niego skóra jest cieniutka i żebym próbował przez jakiś miesiąc ćwiczyć napletek, dlatego że jest bardzo elastyczny. Dodal ze u 30% pacjentow wystepuja podobne objawy jak u mnie i nie jest konieczna plastyka. Bylem troche oporny ale powiedzial ze alternatywa jest obrzezanie i to dosyć mocne. Staneło na tym, że miesiąc popróbuje i wtedy umówimy sie na zabieg.
Okazalo sie ze mial racje i udało mi się zdecydowanie napletek rozciągnąć, tak że już umawiając się na zabieg byłem praktycznie pewien że bedziemy kroić tylko wędzidełko.
Umówiłem sie na zabieg, po 2 tygodniach pojawilem sie w klinice i czekam na doktora. Bylem lekko poddenerwowany, ale chcialem juz to miec za sobą. Procedurka sie powtorzyla, doktor obejrzał ptaszka, potwierdzil ze bardzo ladnie sie napletek rozciagnal i bedziemy zaraz kroić wędzidełko. Doktor nie chrzanił się nic a nic (bylem jego pierwszym pacjentem tego dnia) i praktycznie po 10 min od odpalenia laptopa i krótkiej pogawędce zabrał sie do roboty.
Na początku była moim zdaniem najmniej przyjemna cześć - doktor spryskal zoladz i okolice plynem odkazajacym. Niestety na bazie alkoholu wiec pieklo dosc konkretnie przez jakies 3-4 min. Pozniej znieczulenie - nic wielkiego tak naprawde. Moze nie jak ukaszenie komara, bardziej jak szczepionka w ramię. Doktor uszczypnał, spytal jak tam - jeszcze czułem lekki ból. Dołożył wiec znieczulenia - wtedy juz nic nie poczulem. Spytal sie czy teraz poczulem? Ja odpowiedzialem - a dotykal pan? Doktor odpowiedzial, pewnie - juz poszedl pierwszy szew. Pozniej poczulem lekkie uszczypniecie - doktor sie przebijal akurat przez zoladz o czym powiadomilem go i dolozyl jeszcze znieczulenia. Nic wielkiego. Po chwili zalozyl ostatni szew, powiedzial ze mozna popatrzec, zaprezentowal jak sprzet chodzi na swiezo. Calosc trwala moze 15 min i bylem gotowy do powrotu do domu. Generalni nie ma problemu z bólem, czasem coś poczuje ale w koncu mam wielokrotnie poprzebijane i poszyte prącie. Nie ma zadnej opuchlizny czy czegoś w tym rodzaju - jak tlumaczyl doktor nie naruszamy zadnych naczyn krwionosnych tylko tniemy fałd skórny. Zoladz jest jeszcze troszke nabrzmiala i miejscami sina ale to ponoc jeszcze od znieczulenia. Przez pierwsze kilka godzin zdarzalo sie ze costam sie leciutko saczylo z ran ale to juz powoli przechodzi.
Generalnie caly zabieg jest stosunkowo szybki, prosty. Wizyta u dentysty jest o wiele bardziej nieprzyjemna