Witam
Nie mogę spać przez pewną sprawę, więc piszę do Was, abyście mi pomogli. Mianowicie chodzi o to, iż:
Kiedyś pisałem tutaj topic z pytankiem o to czy mam ową stulejkę. Odpowiedziano mi, iż jednak ją mam. Jedni mówili że pełną, drudzy że częściową, aż w końcu zraziłem się jakoś do tego tematu.
Po pewnym czasie zupełnej olewki (mój błąd - młody to i głupi), zacząłem sam próbować "bawić się" swoim "królewiczem". Próbowałem zdejmować napletka w kąpieli, bez kąpieli itp. Niby w kliku procentach to pomogło... Dzisiaj mam już ponad 16 lat i tuż po wieczornej kąpieli jakoś tak samoczynnie zacząłem "Szpachlować Guliwiera" :lol: . O dziwo zdjąłem napletka do końca, aczkolwiek z pewnym wysiłkiem na początku. Byłem dobrej nadziei, aż tu nagle napletek zsunął się do rowka i z trudem trudno go było później wsunąć "na górę". Tutaj chciałbym dokładniej poruszyć tę sprawę.
1. Otóż czy tak powinno być, iż "końcówka" napletka powinna "zwinąć się pod spód" i przy jej podnoszeniu (do pierwotnego stanu), powinna się tak rolować? Dodam również iż nie pojawiła się oponka, byłem wtedy po kąpieli, tak więc penis był nawilżony. Gdy jest suchy pojawia się oponka.
2. Jeżeli nie to, czy napletek sam powinien się wsuwać na górę?
Dokańczając historię po bawieniu się, naszła mnie ochota na ... no właśnie ... chciałem zobaczyć co się stanie (Boże jaki wstyd...). Włączyłem pewną stronkę i zacząłem majtać ręką do góry i w dół . Troszkę sprawiało mi to ból, ponieważ żołądź dawno nie widział światła dziennego i jest wrażliwy na wszelkiego rodzaju dotknięcia. Penis przy prawie maksymalnym wzwodzie zaczął mnie upijać wokoło. Nie przejmowałem się tym, jechałem dalej... Po kilku minutach miałem uczucie jakby napletek się rozciągnął i nie upijał mnie tak bardzo. Wtedy napletek ściągał się w miarę dobrze, aczkolwiek cały czas ta "końcówka" trzymała się gdzieś tam w rowku. (To mnie martwi )
W końcu po ciężkich próbach rakieta wystrzeliła (na księżyc ). Strasznie dużo paliwa wyleciało
Teraz gdy siedzę spokojnie na fotelu, napletek ściąga się dosyć swobodnie, gdy był w akcji również w miarę się "ruszał" , aczkolwiek tak jak wspomniałem tak końcówka jednak siedziała w rowku, teraz troszkę odeszła na połowę żołędzia i się troszkę lepi
Podsumowując nie chciałem tu opisać co przeżywałem, ale chodziło mi o zachowanie mojego rycerzyka. Nigdy tak nie miałem że ściągnąłem do końca i zrobiłem to, można powiedzieć na maxa .
Z góry dziękuję za odpowiedzi i przepraszam za moje zboczone opowiadania, ale po prostu chciałem opisać co i jak, aby nie było potem niedomówień.
Pozdrawiam
//EDIT: Dodam że przy erekcji żołądź był bardzo czerwony i taki "baloniasty" jakby miał zaraz pęknąć, to przez ten napletek, tak? Zbytnio nie czułem silnego bólu...
PS. Łooo matko... mam nadzieje że się zorientujecie w tej sprawie, ponieważ napisałem to jakoś dziwnie i nie trzyma się to kupy...
Nie mogę spać przez pewną sprawę, więc piszę do Was, abyście mi pomogli. Mianowicie chodzi o to, iż:
Kiedyś pisałem tutaj topic z pytankiem o to czy mam ową stulejkę. Odpowiedziano mi, iż jednak ją mam. Jedni mówili że pełną, drudzy że częściową, aż w końcu zraziłem się jakoś do tego tematu.
Po pewnym czasie zupełnej olewki (mój błąd - młody to i głupi), zacząłem sam próbować "bawić się" swoim "królewiczem". Próbowałem zdejmować napletka w kąpieli, bez kąpieli itp. Niby w kliku procentach to pomogło... Dzisiaj mam już ponad 16 lat i tuż po wieczornej kąpieli jakoś tak samoczynnie zacząłem "Szpachlować Guliwiera" :lol: . O dziwo zdjąłem napletka do końca, aczkolwiek z pewnym wysiłkiem na początku. Byłem dobrej nadziei, aż tu nagle napletek zsunął się do rowka i z trudem trudno go było później wsunąć "na górę". Tutaj chciałbym dokładniej poruszyć tę sprawę.
1. Otóż czy tak powinno być, iż "końcówka" napletka powinna "zwinąć się pod spód" i przy jej podnoszeniu (do pierwotnego stanu), powinna się tak rolować? Dodam również iż nie pojawiła się oponka, byłem wtedy po kąpieli, tak więc penis był nawilżony. Gdy jest suchy pojawia się oponka.
2. Jeżeli nie to, czy napletek sam powinien się wsuwać na górę?
Dokańczając historię po bawieniu się, naszła mnie ochota na ... no właśnie ... chciałem zobaczyć co się stanie (Boże jaki wstyd...). Włączyłem pewną stronkę i zacząłem majtać ręką do góry i w dół . Troszkę sprawiało mi to ból, ponieważ żołądź dawno nie widział światła dziennego i jest wrażliwy na wszelkiego rodzaju dotknięcia. Penis przy prawie maksymalnym wzwodzie zaczął mnie upijać wokoło. Nie przejmowałem się tym, jechałem dalej... Po kilku minutach miałem uczucie jakby napletek się rozciągnął i nie upijał mnie tak bardzo. Wtedy napletek ściągał się w miarę dobrze, aczkolwiek cały czas ta "końcówka" trzymała się gdzieś tam w rowku. (To mnie martwi )
W końcu po ciężkich próbach rakieta wystrzeliła (na księżyc ). Strasznie dużo paliwa wyleciało
Teraz gdy siedzę spokojnie na fotelu, napletek ściąga się dosyć swobodnie, gdy był w akcji również w miarę się "ruszał" , aczkolwiek tak jak wspomniałem tak końcówka jednak siedziała w rowku, teraz troszkę odeszła na połowę żołędzia i się troszkę lepi
Podsumowując nie chciałem tu opisać co przeżywałem, ale chodziło mi o zachowanie mojego rycerzyka. Nigdy tak nie miałem że ściągnąłem do końca i zrobiłem to, można powiedzieć na maxa .
Z góry dziękuję za odpowiedzi i przepraszam za moje zboczone opowiadania, ale po prostu chciałem opisać co i jak, aby nie było potem niedomówień.
Pozdrawiam
//EDIT: Dodam że przy erekcji żołądź był bardzo czerwony i taki "baloniasty" jakby miał zaraz pęknąć, to przez ten napletek, tak? Zbytnio nie czułem silnego bólu...
PS. Łooo matko... mam nadzieje że się zorientujecie w tej sprawie, ponieważ napisałem to jakoś dziwnie i nie trzyma się to kupy...