ciety_fiutek
New member
Witajcie!
Jako iż jest to mój pierwszy post na tym forum, chciałbym się z Wami przywitać i jednocześnie podziękować za dodatkową motywację w podjęciu jakże ważnej decyzji o zabiegu usunięcia stulejki, dzięki wiedzy i doświadczeniach opisanych na tym forum!
Jestem dokładnie 5 dób po zabiegu plastyki napletka ("poszerzenia") i wydłużenia wędzidełka. Zabieg był wykonywany w prywatnej lecznicy w Poznaniu. Podczas zabiegu doktor stwierdził, że nie jest do końca zadowolony z efektu, gdyż lewa strona napletka, a dokładniej pierścienia stujekowego, była bardziej oporna na cięcia niż prawa i że w najgorszym wypadku wykona nieodpłatne obrzezanie wybraną przeze mnie metodą.
Mimo wielu pozytywnych aspektów obrzezania, które wyczytałem tu na forum i w fachowej literaturze, wolałbym zachować napletek i oszczędzić kolejnych przeżyć krojenia swojego majtkowego kumpla. Dodatkowo, mam przebrzydle nadwrażliwą żołądź (szczególnie dolną "obwódkę"). Dlatego też, stosuje się ściśle to zaleceń lekarskich — codzienna kąpiel połączona z naciąganiem napletka, zarówno w stanie spoczynku jak i we wzwodzie. No właśnie, tu pojawia się problem...
Napletek schodzi bez większych oporów do końca (no prawie do końca, mam olbrzymi strach przed załupkiem więc staram się zatrzymać napletek tuż przed rowkiem). Czasami zaszczypie/zakłuje/zaswędzi — sądzę że to normalne. Problem występuje natomiast przy pełnym wzwodzie (szczególnie nad ranem, ałć...) — napletek jest albo nadal zbyt wąski albo zbyt opuchnięty żeby bezproblemowo zejść w dół. Nie chce go forsować, gdyż raz że piekielnie to boli, a dwa że boje się że coś sobie uszkodzę, a sprzęt to delikatny przecież jest. Co do opuchlizny, to tragedii nie ma, porównując z fotami z forum, no ale trochę jej jest — na tyle dużo że jest dobrze wyczuwalna i widzialna.
Pytanie moje do Was, doświadczonych — czy taki stan rzeczy jest czymś normalnym po stosunkowo krótkim czasie od zabiegu, czy mam powody do paniki i przyswajania perspektywy małego obrzezanka w najbliższym czasie? Czy jednak nie panikować i robić swoje, czekając aż opuchlizna zejdzie i będzie wszystko si?
Pozdrawiam przeserdecznie i z góry dziękuję za pomoc!
Jako iż jest to mój pierwszy post na tym forum, chciałbym się z Wami przywitać i jednocześnie podziękować za dodatkową motywację w podjęciu jakże ważnej decyzji o zabiegu usunięcia stulejki, dzięki wiedzy i doświadczeniach opisanych na tym forum!
Jestem dokładnie 5 dób po zabiegu plastyki napletka ("poszerzenia") i wydłużenia wędzidełka. Zabieg był wykonywany w prywatnej lecznicy w Poznaniu. Podczas zabiegu doktor stwierdził, że nie jest do końca zadowolony z efektu, gdyż lewa strona napletka, a dokładniej pierścienia stujekowego, była bardziej oporna na cięcia niż prawa i że w najgorszym wypadku wykona nieodpłatne obrzezanie wybraną przeze mnie metodą.
Mimo wielu pozytywnych aspektów obrzezania, które wyczytałem tu na forum i w fachowej literaturze, wolałbym zachować napletek i oszczędzić kolejnych przeżyć krojenia swojego majtkowego kumpla. Dodatkowo, mam przebrzydle nadwrażliwą żołądź (szczególnie dolną "obwódkę"). Dlatego też, stosuje się ściśle to zaleceń lekarskich — codzienna kąpiel połączona z naciąganiem napletka, zarówno w stanie spoczynku jak i we wzwodzie. No właśnie, tu pojawia się problem...
Napletek schodzi bez większych oporów do końca (no prawie do końca, mam olbrzymi strach przed załupkiem więc staram się zatrzymać napletek tuż przed rowkiem). Czasami zaszczypie/zakłuje/zaswędzi — sądzę że to normalne. Problem występuje natomiast przy pełnym wzwodzie (szczególnie nad ranem, ałć...) — napletek jest albo nadal zbyt wąski albo zbyt opuchnięty żeby bezproblemowo zejść w dół. Nie chce go forsować, gdyż raz że piekielnie to boli, a dwa że boje się że coś sobie uszkodzę, a sprzęt to delikatny przecież jest. Co do opuchlizny, to tragedii nie ma, porównując z fotami z forum, no ale trochę jej jest — na tyle dużo że jest dobrze wyczuwalna i widzialna.
Pytanie moje do Was, doświadczonych — czy taki stan rzeczy jest czymś normalnym po stosunkowo krótkim czasie od zabiegu, czy mam powody do paniki i przyswajania perspektywy małego obrzezanka w najbliższym czasie? Czy jednak nie panikować i robić swoje, czekając aż opuchlizna zejdzie i będzie wszystko si?
Pozdrawiam przeserdecznie i z góry dziękuję za pomoc!