Witajcie. Wczoraj wykonano u mnie zabieg plastyki napletka (szczegółów nie znam - wiem tylko, że na moją całkowitą stulejkę zrobiono zabieg, po którym napletek wciąż jest obecny). Dzisiaj przed wyjściem miła pani pielęgniarka próbowała mi założyć napletek - bezskutecznie (stwierdziła, że mam wzwód, jednak jak zobaczyłem "wzwód" który wyglądał na mniejszy niż wcześniej był w spoczynku - no to się przeraziłem, ale uspokojono mnie, że jest to tylko częściowy). Założyła mi gazę na mojego Kapitana Amerykę, kazała go trzymać w górze, dała jaką maść (nawet nie powiedziała co to i jak stosować -.- ) po czym stwierdziła, że mam sobie w domu założyć napletek bo inaczej będzie trzeba jeszcze raz operować. Noo i w domu metodą "próbujemy co 40 minut - za każdym razem idzie dalej" udało mi się napletek tak, by Kapitan Ameryka był cały zakryty, jednak szwy i opuchlizna na końcu napletka sprawiają, że takie noszenie jest mocno niekomfortowe...
Wobec tego - czy chodziło jej o to, żebym założył raz, i rozruszał napletek, czy o to, żebym nosił ściągnięty cały czas? Póki co zaciągam napletek co ok 40 -60 minut, po czym go z powrotem ściągam. Mam spróbować trzymać go pomimo opuchlizny i kujących szwów?
A i przydałoby się wiedzieć, co z tą maścią, bo nie wiem jak, na co dokładnie i kiedy jej uzywać (trafiła mi się pielęgniarka, co to tłumaczy, nie ma co -.-)
Wobec tego - czy chodziło jej o to, żebym założył raz, i rozruszał napletek, czy o to, żebym nosił ściągnięty cały czas? Póki co zaciągam napletek co ok 40 -60 minut, po czym go z powrotem ściągam. Mam spróbować trzymać go pomimo opuchlizny i kujących szwów?
A i przydałoby się wiedzieć, co z tą maścią, bo nie wiem jak, na co dokładnie i kiedy jej uzywać (trafiła mi się pielęgniarka, co to tłumaczy, nie ma co -.-)