Witajcie.
8 czerwca w końcu miałem zabieg ,,naprawiania sprzętu" jako iż miałem stulejkę całkowitą. Miałem ten zabieg na kasę chorych, w zwykłym szarym szpitalu, przez zwykłego, normalnego chirurga. Podkreślam to bo jak czytam Wasze wszystkie tematy i posty to dochodzę do wniosku że mój przypadek jest nieco nietypowy.
Znieczulenie - podpajęcznówkowe (czy jakoś tak), czyli igła w kręgosłup i kompletny paraliż od pasa w dół na kilka godzin.
Chirurg przed zabiegiem mówił że prawdopodobnie żołądź jest sklejona z napletkiem i po zabiegu będę musiał to boleśnie ćwiczyć. W związku z tym rozważałem także obrzezanie, podczas zabiegu okazało się jednak że jest lepiej i żołądź z napletkiem nie były sklejone. Po zabiegu kazał mi podnieść głowę, elegancko jednym płynnym ruchem mi napletek ściągnął, po czym uprzedził o opuchliźnie bym się nie martwił i dodał że nic nie trzeba ćwiczyć. Wypuszczono mnie ze szpitala na następny dzień, była to sobota, a wypis był przygotowany dzień wcześniej, ,,mojego" chirurga nie było. Nie dostałem żadnych zaleceń oprócz codziennej pielęgnacji i kontroli u urologa za tydzień. W zasadzie nic mnie nie bolało, przez pierwszy dzień tylko mi się słabo robiło po sikaniu, no i na początku był też problem ,,sikania na wszystkie strony świata" - jak ktoś z Was trafnie określił. Spanikowany lekko wybrałem się zaraz we wtorek (12) do urologa. Ten obejrzał i stwierdził że muszę zwyczajnie poczekać i mam do niego przyjść 2, a najlepiej 3 tygodnie po zabiegu. Nie kazał nic ćwiczyć, stosować, ani nic. Jakoś mi to wszystko nie przeszkadzało, nic mnie specjalnie nie bolało itd. W ten wtorek byłem u urologa znowu, obejrzał i mówił żebym się skontaktował z chirurgią w sprawie zdjęcia szwów. Powiedziałem mu że muszę to załatwić w tym tygodniu, bo od przyszłego zaczynam pracę. Kazał mi przyjść jutro, że wyciągnie mi te szwy w gabinecie. Faktycznie, wczoraj mi je powyciągał, swoją drogą dość bolesny zabieg, aż mi się po wszystkim zrobiło słabo. A muszę przyznać że tymi szwami byłem ładnie naszpikowany ,,panie doktorze, jeszcze tu jeden, oj i jeszcze tu" - wołała co chwilę pielęgniarka.
Powiedział mi także że od przyszłego tygodnia muszę już to ściągać i myć ciepłą wodą. Przepisał także maść. Teraz pytania do Was.
1. Maść jaką mam to Neomycinum Jelfa, piszę że to maść do oczu, co mnie zastanawia. Ktoś miał coś takiego?
2. Pytałem lekarza czy mam tą maść stosować od przyszłego tygodnia, kiedy już mam zacząć ściągać napletek i myć, odpowiedział że tak, ale możliwe by nie zrozumiał o co chodzi? Tzn.. Czy nie jest konieczne stosowanie maści już, by po wyciągnięciu szwów tam coś się nie zrobiło nie tak?
3. Z ciekawości próbowałem dziś odciągnąć ten napletek to oporu, udało mi się znacznie więcej niż przez zdjęciem szwów, jednak wciąż za mało. Teraz pytanie. Mam od przyszłego tygodnia targać nie zważając na ból? W ten sposób napletek poszerzy się i przyzwyczai? Dodam że lekarz na pewno musiał to wszystko ściągnąć do końca by wyciągnąć szwy, jednak było to bolesne ,,darcie na siłę". Owszem, dało się to wytrzymać, ale co innego jak robi to lekarz. Wiecie jak to jest jak sobie człowiek sam coś takiego robi - stres, niepewność, strach czy sobie nie zaszkodzi.
Z góry dziękuję i pozdrawiam!
8 czerwca w końcu miałem zabieg ,,naprawiania sprzętu" jako iż miałem stulejkę całkowitą. Miałem ten zabieg na kasę chorych, w zwykłym szarym szpitalu, przez zwykłego, normalnego chirurga. Podkreślam to bo jak czytam Wasze wszystkie tematy i posty to dochodzę do wniosku że mój przypadek jest nieco nietypowy.
Znieczulenie - podpajęcznówkowe (czy jakoś tak), czyli igła w kręgosłup i kompletny paraliż od pasa w dół na kilka godzin.
Chirurg przed zabiegiem mówił że prawdopodobnie żołądź jest sklejona z napletkiem i po zabiegu będę musiał to boleśnie ćwiczyć. W związku z tym rozważałem także obrzezanie, podczas zabiegu okazało się jednak że jest lepiej i żołądź z napletkiem nie były sklejone. Po zabiegu kazał mi podnieść głowę, elegancko jednym płynnym ruchem mi napletek ściągnął, po czym uprzedził o opuchliźnie bym się nie martwił i dodał że nic nie trzeba ćwiczyć. Wypuszczono mnie ze szpitala na następny dzień, była to sobota, a wypis był przygotowany dzień wcześniej, ,,mojego" chirurga nie było. Nie dostałem żadnych zaleceń oprócz codziennej pielęgnacji i kontroli u urologa za tydzień. W zasadzie nic mnie nie bolało, przez pierwszy dzień tylko mi się słabo robiło po sikaniu, no i na początku był też problem ,,sikania na wszystkie strony świata" - jak ktoś z Was trafnie określił. Spanikowany lekko wybrałem się zaraz we wtorek (12) do urologa. Ten obejrzał i stwierdził że muszę zwyczajnie poczekać i mam do niego przyjść 2, a najlepiej 3 tygodnie po zabiegu. Nie kazał nic ćwiczyć, stosować, ani nic. Jakoś mi to wszystko nie przeszkadzało, nic mnie specjalnie nie bolało itd. W ten wtorek byłem u urologa znowu, obejrzał i mówił żebym się skontaktował z chirurgią w sprawie zdjęcia szwów. Powiedziałem mu że muszę to załatwić w tym tygodniu, bo od przyszłego zaczynam pracę. Kazał mi przyjść jutro, że wyciągnie mi te szwy w gabinecie. Faktycznie, wczoraj mi je powyciągał, swoją drogą dość bolesny zabieg, aż mi się po wszystkim zrobiło słabo. A muszę przyznać że tymi szwami byłem ładnie naszpikowany ,,panie doktorze, jeszcze tu jeden, oj i jeszcze tu" - wołała co chwilę pielęgniarka.
Powiedział mi także że od przyszłego tygodnia muszę już to ściągać i myć ciepłą wodą. Przepisał także maść. Teraz pytania do Was.
1. Maść jaką mam to Neomycinum Jelfa, piszę że to maść do oczu, co mnie zastanawia. Ktoś miał coś takiego?
2. Pytałem lekarza czy mam tą maść stosować od przyszłego tygodnia, kiedy już mam zacząć ściągać napletek i myć, odpowiedział że tak, ale możliwe by nie zrozumiał o co chodzi? Tzn.. Czy nie jest konieczne stosowanie maści już, by po wyciągnięciu szwów tam coś się nie zrobiło nie tak?
3. Z ciekawości próbowałem dziś odciągnąć ten napletek to oporu, udało mi się znacznie więcej niż przez zdjęciem szwów, jednak wciąż za mało. Teraz pytanie. Mam od przyszłego tygodnia targać nie zważając na ból? W ten sposób napletek poszerzy się i przyzwyczai? Dodam że lekarz na pewno musiał to wszystko ściągnąć do końca by wyciągnąć szwy, jednak było to bolesne ,,darcie na siłę". Owszem, dało się to wytrzymać, ale co innego jak robi to lekarz. Wiecie jak to jest jak sobie człowiek sam coś takiego robi - stres, niepewność, strach czy sobie nie zaszkodzi.
Z góry dziękuję i pozdrawiam!