• Cytatów używajcie tylko jeżeli jest to potrzebne! Jeżeli chcecie komuś odpisać używajcie @ z nazwą użytkownika.

Obrzezanie częściowe i skrzywienie - "test długodystansowy"

Zib33

Active member
Cześć wszystkim,

Jestem pewnie jednym z wielu użytkowników tego forum, którym bardzo pomogło, a nigdy się nie odważyli odezwać. Ostatnio dotarła do mnie jednak smutna wiadomość o śmierci prof. Perdzyńskiego, z którego usług skorzystałem ponad 5 lat temu. Poruszyło mnie to na tyle, żeby podzielić się moją historią i przemyśleniami po dłuższym czasie używania "nowego lepszego" członka.

Kiedyś na stronie stulejka.com funkcjonowały "doświadczenia", gdzie mój przydługi post pewnie najlepiej by pasował. Jeśli administratorzy mają taką wole, to można ten tekst i zdjęcia tam umieścić. Temat umieszczam w dziale stulejkowym, ale spora część dotyczy korekty skrzywienia, bo robiłem kompleksowy remont sprzętu.

Początki

Od dziecka borykałem się ze bardzo mocną stulejką oraz skrzywieniem w dół, ok. 60 stopni. Do tego bardzo długi napletek, który nawet w wzwodzie tworzył "trąbkę". Pamiętam, ale około 6-7go roku życia trafiłem do lekarza, który zrobił coś cholernie bolesnego z moim siusiakiem. Jak i z innymi chłopcami, bo każdy stamtąd był wynoszony z płaczem. Mnie trzymały trzy osoby. Taką traumę ciężko zapomnieć. Doszło do tego, że ten flash-backowy ból do mnie wielokrotnie wracał niemal aż do dorosłości. Mając dzisiejszą wiedzę mogę jedynie zgadywać, że miałem rozklejany i rozciągany napletek, bo krwi ani opatrunków po tym nie było. Oczywiście rodzice wtedy uznali, że problem z głowy, ja nawet nie pamiętam by mi wtedy kazano cokolwiek ćwiczyć. Na pytania czy jest ok, odpowiadałem, że ok - a jakiej odpowiedzi spodziewaliście by się od dziecka po takim horrorze?

Później gdzieś około 3-ciej klasy podstawówki mieliśmy badania, gdzie między innymi sprawdzano stulejkę. Świetna inicjatywa (chyba już dzisiaj nie powtarzana), tylko że robiąca to osoba była tak delikatna, że jedynie wsadzała rękę w majtki i przesuwała skórę po trzonie, nawet nie patrząc. Dzięki mojemu ekstra długiemu napletkowi przeszedłem badanie pozytywnie i znowu nikt dorosły się nie zainteresował. Zainteresowałem się sam, dość naturalnie (dojrzewanie), kilka lat później, oczywiście znowu nikomu dorosłemu nie mówiąc, ale widząc że mój członek odbiega od klasowej normy. W okresie dojrzewania stulejka trochę odpuściła i pierwszy raz w życiu zobaczyłem swoją żołądź! Wciąż było ciasno, przy wzwodzie miałem prawie załupek, a do tego zdecydowanie za krótkie wędzidełko. Wiedziałem już wtedy, że można to wszystko operacyjnie naprawić, ale ciągle odkładałem temat na przyszłość. Seks był bolesny, niewygodny dla mnie i dziewczyn, ale hormony rekompensowały.

Pewnego dnia jednak podczas stosunku zabolało dużo bardziej i okazało się, że zerwałem sobie wędzidełko. Ból jak cholera, chociaż krwi nawet nie było dużo. Wygoiło się bardzo szybko bez pomocy lekarza. Po długim czasie i z wielkim strachem odbyłem kolejny stosunek i okazało się, że jest lepiej! I to był mój punkt przełomowy. Przestudiowałem dogłębnie temat w internecie, na tym forum oraz paru zagranicznych, ponieważ przypadek był skomplikowany, zdecydowałem się na prof. Perdzyńskiego. Myślałem, że załatwię wszystko w jednej operacji, ale profesor zdecydował, że najpierw napletek, a potem skrzywienie.

Obrzezanie

Po wielu przemyśleniach zdecydowałem się na częściowe obrzezanie - wycięcie najgorszego przewężenia - oraz usunięcie resztek wędzidełka. Poprosiłem, aby wyciąć nieco więcej blaszki wewnętrznej, tak aby przyszła blizna zawijała się do wewnątrz i nie była normalnie widoczna. Operacja trwała około 60 minut, znieczulenie miejscowe. Goiło się to kilka tygodni bez żadnych dramatów. Oczywiście higiena, opatrunki, odkażanie, noszenie penisa do góry. Z tego wszystkiego najbardziej stresujące było chyba kupowanie podpasek w drogerii, z których robiłem sobie stelaż trzymający członek. Zgodnie z zaleceniami dość szybko zacząłem ćwiczenia w celu uelastycznienia blizny.

Efekt końcowy dość dobrze odpowiada zamówieniu - tak jak chciałem, bez wzwodu żołądź jest cześciowo odsłonięta, a w wzwodzie jestem praktycznie obrzezany. Takie "Best of both worlds". Estetykę psuje jednak nieco blizna, która lubi "wyskoczyć" na zewnątrz. Jak wiadomo, co byśmy nie zrobili po zabiegu, blizna zawsze będzie grubszą i mniej elastyczną skórą i ja tego efektu nie wziąłem pod uwagę. Być może też przesadziłem z ćwiczeniami na jej uelastycznienie, ale skąd miałem wiedzieć ile to za dużo, a ile za mało? Z dwojga złego lepiej mieć nieco za szeroką bliznę niż wtórną stulejkę.

Tak to wygląda na zdjęciach - po lewej stan wzorcowy, po prawej wychodząca blizna.



Na kolejnym zdjęciu wspomnienie po wędzidełku (wzwód). Jego brak też ułatwia wysuwanie się blizny.



Dziś zastanawiam się, czy problemu z elastycznością blizny nie możnaby uniknąć, gdyby zamiast ciąć prostopadle do trzonu, zrobić to pod kątem - tak jak pod kątem zaczyna się żołądź. Wtedy blizna miałaby efektywnie większą średnicę niż trzon (brak ryzyka stulejki wtórnej), ale naturalnie rozkładałaby się wzdłuż członka i nie miała tendencji do wyskakiwania. Zostawiam to jako luźne przemyślenie dla was i waszych lekarzy.

Z powodu wakacji i urlopów zdjęcie szwów się u mnie opóźniło o kilka tygodni i przez to prawdopodobnie zostało mi na stałe trochę śladów wkłuć po szwach. W niczym nie przeszkadza i nie jest widoczne z daleka. Uznaję, że jeśli ktoś ogląda już mojego małego z odległości 10cm, to nie jest to osoba przed którą miałbym cokolwiek jeszcze ukrywać albo się wstydzić.


Korekta skrzywienia

Jakieś pół rok później umówiłem się na korektę skrzywienia. Tu już na poważnie - kilka dni w szpitalu, narkoza, cewnikowanie, leki na zmniejszenie popędu (aby uniknąć wzwodów zaraz po operacji). Chyba najgorsze jest to, że po operacji nie można nic ocenić i trzeba poczekać około tygodnia, by w ogóle się dowiedzieć, co wyszło. Okazuje się, że prof. Perdzyński miał naprawdę niesamowitą rękę i doświadczenie. Miałem dość trudne w operacji skrzywienie, bo przebiegało po łagodnym łuku, a nie pojedyncze załamanie. A mimo to otrzymałem "nowego" członka niemal jak od linijki. Na zdjęciu stan obecny oraz domalowane, jak to mniej więcej wyglądało przed obydwoma zabiegami:



Gojenie było nawet mniej problemowe niż przy obrzezaniu - z wierzchu było jedynie kilka szwów, a pod spodem nic nie bolało, były tylko wyczuwalne zgrubienia od szwów rozpuszczalnych w kolejnych warstwach. Zgodnie z zaleceniami, pierwsze pół-wzwody kontrolne po około tygodniu, pojawiał się wtedy lekki ból. Już po kolejnych dwóch tygodniach bolało tylko przy pełnym wzwodzie i jeszcze dociśnięciu go mięśniami krocza. Pewnie zapytacie o bliznę? A proszę. Jest ślad cięćia wzdłuż członka, ma około 3 centymetrów. Dla ułatwienia szukania dodałem strzałkę:


Sprzęt się sprawdza w boju, mam teraz dużo większą wygodę i wybór pozycji. Nie ma nawrotu skrzywienia (tego się bardzo bałem, podobno się zdarza w innych typach operacji). Jedyny zauważony mankament - czasami po masturbacji albo stosunku "na sucho" i bez prezerwatywy pojawią się opuchlizna zewnętrznego napletka. Nie wiem, czy powstało to skutek obrzezania, czy prostowania. Bez problemu schodzi to po kilku godzinach. Zaczałem stosować nawilżanie i zapomniałem o sprawie.


Wnioski po latach

Jak napisałem w tytule, moje doświadczenia są mocno spóźnione, ale za to długodystansowe. Po tylu latach mogę w miarę obiektywnie ocenić swoją decyzję i jej efekty. Co chciałbym przekazać innym, którzy dopiero są przed podjęciem decyzji?

Po pierwsze: SAMO SIĘ NIE NAPRAWI. Im szybciej zajmiecie się sprawą, tym więcej życia będziecie się mogli cieszyć efektami. Ja takim durnym podejściem straciłem prawie 15 lat. Z wiekiem też wszystko goi się gorzej i wolniej, więc tym bardziej nie ma na co czekać. Niech sobie to do serca wezmą zwłaszcza zatroskane nastolatki, których tu zawsze było pełno na forum.

Po drugie: do rodziców: dzieci nie powiedzą wam prawdy na temat swoich problemów z genitaliami. Po pierwsze mają za mało wiedzy, po drugie się wstydzą i boją. Musicie wykazać inicjatywę, nawet jeśli będzie to dla was krępujące. Ja swojego syna (obecnie lat 10) nauczyłem odprowadzać napletek, myć się i poprawnie nazywać te miejsca. Wiem też, że ani stulejki, ani skrzywienia nie odziedziczył po mnie. Moim zdaniem lepsza "trauma" po tatusiu, który spokojnie porozmawia z synem i obmaca mu siusiaka niż później żałowanie, że rodzice zbagatelizowali sprawę (jak było w moim przypadku). A trauma po rzeźniku, który bezpardonowo mnie skrzywdził jako dziecko jest nie do wymazania. Nie olewajcie proszę tematu.

Po trzecie: sprzęt z dysfunkcją będzie wam psuł relacje z dziewczynami, zaniżał samoocenę i rył psychikę. Może to nie dotyczy wszystkich, ale ja miałem z tym spory problem.

Po czwarte: obrzezanie częściowe, albo plastyka są dla ludzi. Owszem, ogólnie polecane high+tight goi się najlepiej i daje najmniejsze ryzyko błędu lekarza, ale też zostawia bardzo widoczny efekt. Każdy powinien podjąć własną decyzję, a dobry lekarz nie powinien nic narzucać (jedynie może sugerować).

Po piąte: profesor Perdzyński już do nas nie wróci, ale blisko współpracował z dr Adamkiem. Asystował w obu moich zabiegach Na pewno przejął dużo wiedzy i doświadczenia. Dziwię się, że inni lekarze wciąż operują dyskusyjną metodą Nesbita.


Mimo, że przez lata wiedzę zdążyłem zebrać już sporą nie obiecuję, że zostanę tu stałym korespondentem na forum. Jest dość pomocnych i doświadczonych kolegów. Jeśli jednak ktoś ma pytania co do mojego przypadku, to postaram się tu odpowiedzieć.
Aha - zboczeńcom i zbieraczom fotek od razu dziękuję, więcej nie będzie.
 

Zib33

Active member
Zapomniałem jeszcze dopisać jednego akapitu, który miałem w planach, a nie mogę już edytować:

Wrażliwość żołędzi

Utrata wrażliwości żołędzi to jeden z większych strachów, z którymi trzeba się zmierzyć. Moja żołądź nie była specjalnie wrażliwa od samego początku (jak już zacząłem ją odsłaniać). Więc jak wszyscy bałem się, że po obrzezaniu będzie jeszcze słabiej i była to jedna z przyczyn, dla których zdecydowałem się na częściowe. Ponieważ mój napletek po zabiegu jest dość luźny, żołądź często wychodzi i ociera o bieliznę. Przyzwyczajenie zajęło mi może miesiąc. Można powiedzieć, że wrażliwość spadła, bo dzisiaj jestem w stanie nawet umyć sobie członka ostrą gąbką bez bólu (choć nie jest to zalecana metoda higieny). Ale wszystko to tylko w stanie wiotkim. Podczas erekcji żołądź pęcznieje, robi się błyszcząca i bardzo dobrze odbiera wszystkie bodźce zewnętrzne.
 

Podobne tematy

Do góry