Witam wszystkich, i proszę o pomoc.
7 dni temu miałem zabieg obrzezania całkowitego. Poranne godziny, zabieg przebiegł dość szybko, a wytycznych od lekarza było niewiele. W zasadzie tylko mycie penisa wodą z mydłem, opatrunki z gazy, i utrzymywanie pozycji pionowej. Do tego leki, przeciwbólowy, i antybiotyk. Wszystko wykonywałem zgodnie z zaleceniami lekarza, pierwsze dni nie były oczywiście najciekawsze, ale przebiegły zgodnie "z planem". Problemy, które mnie trochę przestraszyły, zaczęły się w ten weekend. W okolicach piątku gazik przywarł mi tak do ranki pod wędzidełkiem, że mimo delikatnego (może "za delikatnego?") namoczenia, wręcz "zespolił się" z raną, i dziś po południu przy przemywaniu, strup który się utworzył, odpadł w czasie przemywania razem z jednym, może dwoma szwami (były bardzo splątane) i resztkami białych niteczek. Pytanie pierwsze, czy z uwagi, że ranka krwawi bardzo niewiele, zostawić temat i nie przejmować się, czy tego typu sytuacja wymaga raczej konsultacji z lekarzem. Dodam, że szwy które mam założone, są "samorozpuszczalne".
Drugi pytanie właśnie odnośnie szwów. W większości przypadków, o których czytałem w internecie, szwy są widoczne dość dobrze, albo chociaż "jakkolwiek". U mnie skóra górnej części napletka, dochodzi do samej żołędzi, i w tym momencie dotyka, skleja się z nią, co powodowane jest zapewne wyciekającą spomiędzy, ciemno-czerwono-brązową substancją. Szwów nie widać wcale, zaś skóra wzdłuż żołędzia jest nabrzmiała, lekko twarda. Kiedy próbuję ją "odciągnąć", dochodzi mnie dziwny, niezbyt przyjemny zapach. Czy ten nadmiar skóry zniknie? I z czego bierze się ta substancja, i jej dziwny zapach. Przyznam, że jak pomyślę o odciągnięciu bardziej tej skóry, zajrzeniu pod nią, to trochę słabo mi się robi.
Może ktoś z Was spotkał się z tego typu tematami, i będzie w stanie pomóc, poradzić?
7 dni temu miałem zabieg obrzezania całkowitego. Poranne godziny, zabieg przebiegł dość szybko, a wytycznych od lekarza było niewiele. W zasadzie tylko mycie penisa wodą z mydłem, opatrunki z gazy, i utrzymywanie pozycji pionowej. Do tego leki, przeciwbólowy, i antybiotyk. Wszystko wykonywałem zgodnie z zaleceniami lekarza, pierwsze dni nie były oczywiście najciekawsze, ale przebiegły zgodnie "z planem". Problemy, które mnie trochę przestraszyły, zaczęły się w ten weekend. W okolicach piątku gazik przywarł mi tak do ranki pod wędzidełkiem, że mimo delikatnego (może "za delikatnego?") namoczenia, wręcz "zespolił się" z raną, i dziś po południu przy przemywaniu, strup który się utworzył, odpadł w czasie przemywania razem z jednym, może dwoma szwami (były bardzo splątane) i resztkami białych niteczek. Pytanie pierwsze, czy z uwagi, że ranka krwawi bardzo niewiele, zostawić temat i nie przejmować się, czy tego typu sytuacja wymaga raczej konsultacji z lekarzem. Dodam, że szwy które mam założone, są "samorozpuszczalne".
Drugi pytanie właśnie odnośnie szwów. W większości przypadków, o których czytałem w internecie, szwy są widoczne dość dobrze, albo chociaż "jakkolwiek". U mnie skóra górnej części napletka, dochodzi do samej żołędzi, i w tym momencie dotyka, skleja się z nią, co powodowane jest zapewne wyciekającą spomiędzy, ciemno-czerwono-brązową substancją. Szwów nie widać wcale, zaś skóra wzdłuż żołędzia jest nabrzmiała, lekko twarda. Kiedy próbuję ją "odciągnąć", dochodzi mnie dziwny, niezbyt przyjemny zapach. Czy ten nadmiar skóry zniknie? I z czego bierze się ta substancja, i jej dziwny zapach. Przyznam, że jak pomyślę o odciągnięciu bardziej tej skóry, zajrzeniu pod nią, to trochę słabo mi się robi.
Może ktoś z Was spotkał się z tego typu tematami, i będzie w stanie pomóc, poradzić?