Cześć,
jestem już ponad rok po zabiegu usunięcia stulejki. Rok temu w czerwcu miałem zabieg obrzezania w klinice Ibis u dr. Torza.
Zdecydowałem się po roku napisać, bo czuję się winny to Wam, użytkownikom tego forum. Otóż sam NIGDY bym się na zabieg nie zdecydował, gdyby nie Wasze forum.
Zabiegu nie żałuję, jedynie nie mogę sobie wybaczyć, że zdecydowałem się aż tak późno, bo w wieku 35 lat!
Miałem stulejkę całkowitą, dr. Torz nazwał ją słoniowa trąba. Napletek był dużo za długi i zwężony na końcu, przykrywał całą żołądź i jeszcze zostawał kawał skóry w kształcie trąby słonia. Jakkolwiek śmiesznie by to nie brzmiało, dla mnie to śmieszne nie było, bo kompletnie uniemożliwiało mi normalne życie seksualne.
Jestem i byłem strasznym panikarzem mdlejącym na widok samej pielęgniarki, nie mówiąc już o widoku strzykawki czy jakichś narzędzi chirurgicznych.
A jednak potrzeba wyprostowania sobie życia okazała się silniejsza.
Zdecydowałem się na obrzezanie i oznajmiłem o swoim wyborze lekarzowi już na pierwszej wizycie, bo wyczytałem na forum, że:
- obrzezanie gwarantuje, że problem nie nawróci
- obrzezany członek jest ładniejszy
- będąc obrzezanym (jak czytałem wcześniej) seks można uprawiać dłużej (zanim się "dojdzie")
Po roku czasu stwierdzam, że rzeczywistość przeszła moje najśmielsze oczekiwania.
- oczywiście, że problem nie wróci, bo nie ma takiej fizycznej możliwości. Żołądź jest zawsze odkryta. Po około 2-ch tygodniach od zabiegu przystosowała się do nowej sytuacji, początkowo było dość ciężko, bo była strasznie nadwrażliwa, ale to minęło. Owszem, jest wrażliwa, ale nie nadwrażliwa.
- wizualnie nie mam nic do zarzucenia. Bardzo ładnie mi się wszystko zagoiło. Mój chłopak powiedział nawet, że gdyby nie wiedział, to by śladu po szwie nawet nie zauważył (mimo, że miałem też wycięte wędzidełko, więc jednak ingerencja była spora)
- seks może trwać dużo dłużej niż wcześniej. Ale jest jeden mały zgrzyt. Mianowicie, aby dojść potrzebuję teraz trochę ZA dużo czasu i ZBYT mocnej stymulacji. Czasem po prostu już nie daję rady dojść, bo jestem zbyt zmęczony - ale takie sytuacje zdarzają się bardzo rzadko. Jednak na napletku znajduje się najwięcej zakończeń nerwowych, które drażnione dają przyjemność. Ale i tak bym się nie zamienił. Lepszy jest długi seks czasem bez dojścia niż seks 10-cio sekundowy, bo mniej więcej tyle potrzebowałem wcześniej, przed zabiegiem.
Sam zabieg nie jest ani trochę bolesny (można go nazwać "nieprzyjemnym", ale to głównie ze względu na to, że WIESZ co się dzieje i że kroją Ci wacka - zatem to raczej wynika z psychiki niż z rzeczywistych odczuć) z wyjątkiem kilku ukłuć znieczulających, ale te też są do przeżycia. Owszem, trochę się czuje, co tam lekarz grzebie przy wacku, ale nie za dużo. Ja jedynie pod koniec, przy szyciu miałem już chyba kocówkę znieczulenia i wtedy trochę zabolało w kilku miejscach, ale... to nic wielkiego.
Zabieg trwa dość krótko. Zmieściliśmy się chyba w godzinie. Potem można iść do domu o własnych siłach. Trzeba pamiętać tylko o środkach przeciwbólowych, bo jak znieczulenie ustąpi, to pojawia się ból. U mnie nie pojawił się zbyt duży ból, wziąłem panadol (chyba) dwa albo trzy razy i później nie trzeba było.
Wacek musi być dobrze chroniony opatrunkiem, który TRZEBA zmieniać po sikaniu (trudno by się goił oblany moczem). Ja osobiście miałem trudności w poprawnym oddawaniu moczu, bo nie umiałem sikać wackiem nie owiniętym napletkiem. Napletek wcześniej pozwalał kontrolować kierunek i wielkość strumienia. Po zabiegu lałem na wszystkie strony, ale to trwało raptem kilka dni. Potem się nauczyłem to kontrolować.
Jak dbać o wacka po zabiegu?
Przede wszystkim nie bać się zmieniać opatrunku. Oczywiście, samodzielnie robiony nie będzie tak profesjonalny, ale lepszy byle jaki, niż "umoczony" ;-)
Ja zresztą zdecydowałem się odstawić opatrunek po 3-ch dniach. Szedłem już do pracy i postanowiłem tylko owinąć wacka płatkami higienicznymi i przykleić je plastrem, odpuściłem sobie gazę itd. itp.
Po kolejnych dwóch dniach zrezygnowałem i z płatków, uznałem, że lepiej się zagoi jak będzie przesychał nieowinięty niczym. I to była dobra decyzja (w moim przypadku, bo ja się dość mocno pocę).
Zrobiłem błąd, po około 6 dniach próbując samodzielnie użyć wacka w wiadomym celu. Jeszcze szwy nie były zrośnięte... Oczywiście natychmiast poleciała krew... Nie polecam... Wstrzemięźliwość JEST polecana i raczej NIEZBĘDNA.
Acha, nie napisałem o pierwszej nocy po zabiegu - proszę z góry przygotować się na to, że spania NIE BĘDZIE. Należy ściągnąć albo nagrać ciekawe filmy lub wypożyczyć książkę. Po zaśnięciu, niestety przychodzi faza snu REM i natychmiast pojawia się wzwód, bolesny wzwód, bo wacek się napręża i rozciąga świeżutkie szwy.
Oczywiście, nie ma pewnie takich mocnych, co by nie zasnęli na parę minut. Nie ma obaw, REM przychodzi po kilkudziesięciu minutach spania. Ja to zrobiłem tak, że nastawiłem sobie budzik w telefonie tak, aby dzwonił co 60 minut. W ten sposób nawet po zaśnięciu, wybudzałem się jeszcze przez fazą REM. Oczywiście to nie jest takie proste, wzwodu nie da się całkiem uniknąć, ale przynajmniej można go we wczesnej fazie "zlikwidować" (każdy jakieś tam swoje sposoby ma... - ja myślałem wtedy o tym, że zerwą się szwy i o innych nieprzyjemnych rzeczach i wzwód mijał jak ręką odjął).
Druga noc jest podobna, z tym że można sobie pozwolić na dłuższe spanie. Każda kolejna jest lepsza. Chyba trzecia lub czwarta będzie już w zasadzie normalnie przespana…
Dobrym rozwiązaniem jest załatwić sobie minimum dwa dni wolne po zabiegu. Lekarz wystawi L4 jeżeli go poprosić. Przynajmniej mi wystawił, na dwa dni. Jeżeli zechce dać więcej, to lepiej brać, bo przez pierwsze dni człowiek jest mocno niewyspany i ogólnie dość zmęczony.
Podsumowując
- zabiegu nie trzeba się bać;
- jeżeli masz jakieś zahamowania, wstyd, czy cokolwiek związanego ze stanem swojego wacka (ze stulejką), to nie usuwając tego problemu możesz doprowadzić do nerwicy (jak w moim przypadku), której nie wyleczysz;
- stulejka to raj dla zarazków, w tym wirusa HPV, który może powodować poważne schorzenia, w tym raka u kobiet. Mnie akurat to nie dotyczy, ale około 95% procent osób, które to czytają jest hetero, więc pomyślcie proszę także o Waszych dziewczynach/żonach;
- po zabiegu seks jest lepszy, dłuższy;
- dwie/trzy noce niewygód są warte późniejszych nocy ;-);
- żołądź przystosuje się do nowej sytuacji i nie będzie nadwrażliwości (choć potrzeba na to parę tygodni);
- mogą być przejściowe problemy z kontrolą kierunku i siły oddawania moczu, ale mijają szybko;
- po zabiegu lepiej sobie załatwić parę dni wolnego – ale głownie ze względu na niewyspanie;
- ostatecznie jak ktoś z jakichkolwiek względów nie akceptuje zabiegu obrzezania, to można wykonać zabieg mniej „drastyczny”, ale ja osobiście nie żałuję decyzji.
Nie wahaj się, idź do urologa, pozbądź się problemu i nie czekaj tak długo jak ja.
jestem już ponad rok po zabiegu usunięcia stulejki. Rok temu w czerwcu miałem zabieg obrzezania w klinice Ibis u dr. Torza.
Zdecydowałem się po roku napisać, bo czuję się winny to Wam, użytkownikom tego forum. Otóż sam NIGDY bym się na zabieg nie zdecydował, gdyby nie Wasze forum.
Zabiegu nie żałuję, jedynie nie mogę sobie wybaczyć, że zdecydowałem się aż tak późno, bo w wieku 35 lat!
Miałem stulejkę całkowitą, dr. Torz nazwał ją słoniowa trąba. Napletek był dużo za długi i zwężony na końcu, przykrywał całą żołądź i jeszcze zostawał kawał skóry w kształcie trąby słonia. Jakkolwiek śmiesznie by to nie brzmiało, dla mnie to śmieszne nie było, bo kompletnie uniemożliwiało mi normalne życie seksualne.
Jestem i byłem strasznym panikarzem mdlejącym na widok samej pielęgniarki, nie mówiąc już o widoku strzykawki czy jakichś narzędzi chirurgicznych.
A jednak potrzeba wyprostowania sobie życia okazała się silniejsza.
Zdecydowałem się na obrzezanie i oznajmiłem o swoim wyborze lekarzowi już na pierwszej wizycie, bo wyczytałem na forum, że:
- obrzezanie gwarantuje, że problem nie nawróci
- obrzezany członek jest ładniejszy
- będąc obrzezanym (jak czytałem wcześniej) seks można uprawiać dłużej (zanim się "dojdzie")
Po roku czasu stwierdzam, że rzeczywistość przeszła moje najśmielsze oczekiwania.
- oczywiście, że problem nie wróci, bo nie ma takiej fizycznej możliwości. Żołądź jest zawsze odkryta. Po około 2-ch tygodniach od zabiegu przystosowała się do nowej sytuacji, początkowo było dość ciężko, bo była strasznie nadwrażliwa, ale to minęło. Owszem, jest wrażliwa, ale nie nadwrażliwa.
- wizualnie nie mam nic do zarzucenia. Bardzo ładnie mi się wszystko zagoiło. Mój chłopak powiedział nawet, że gdyby nie wiedział, to by śladu po szwie nawet nie zauważył (mimo, że miałem też wycięte wędzidełko, więc jednak ingerencja była spora)
- seks może trwać dużo dłużej niż wcześniej. Ale jest jeden mały zgrzyt. Mianowicie, aby dojść potrzebuję teraz trochę ZA dużo czasu i ZBYT mocnej stymulacji. Czasem po prostu już nie daję rady dojść, bo jestem zbyt zmęczony - ale takie sytuacje zdarzają się bardzo rzadko. Jednak na napletku znajduje się najwięcej zakończeń nerwowych, które drażnione dają przyjemność. Ale i tak bym się nie zamienił. Lepszy jest długi seks czasem bez dojścia niż seks 10-cio sekundowy, bo mniej więcej tyle potrzebowałem wcześniej, przed zabiegiem.
Sam zabieg nie jest ani trochę bolesny (można go nazwać "nieprzyjemnym", ale to głównie ze względu na to, że WIESZ co się dzieje i że kroją Ci wacka - zatem to raczej wynika z psychiki niż z rzeczywistych odczuć) z wyjątkiem kilku ukłuć znieczulających, ale te też są do przeżycia. Owszem, trochę się czuje, co tam lekarz grzebie przy wacku, ale nie za dużo. Ja jedynie pod koniec, przy szyciu miałem już chyba kocówkę znieczulenia i wtedy trochę zabolało w kilku miejscach, ale... to nic wielkiego.
Zabieg trwa dość krótko. Zmieściliśmy się chyba w godzinie. Potem można iść do domu o własnych siłach. Trzeba pamiętać tylko o środkach przeciwbólowych, bo jak znieczulenie ustąpi, to pojawia się ból. U mnie nie pojawił się zbyt duży ból, wziąłem panadol (chyba) dwa albo trzy razy i później nie trzeba było.
Wacek musi być dobrze chroniony opatrunkiem, który TRZEBA zmieniać po sikaniu (trudno by się goił oblany moczem). Ja osobiście miałem trudności w poprawnym oddawaniu moczu, bo nie umiałem sikać wackiem nie owiniętym napletkiem. Napletek wcześniej pozwalał kontrolować kierunek i wielkość strumienia. Po zabiegu lałem na wszystkie strony, ale to trwało raptem kilka dni. Potem się nauczyłem to kontrolować.
Jak dbać o wacka po zabiegu?
Przede wszystkim nie bać się zmieniać opatrunku. Oczywiście, samodzielnie robiony nie będzie tak profesjonalny, ale lepszy byle jaki, niż "umoczony" ;-)
Ja zresztą zdecydowałem się odstawić opatrunek po 3-ch dniach. Szedłem już do pracy i postanowiłem tylko owinąć wacka płatkami higienicznymi i przykleić je plastrem, odpuściłem sobie gazę itd. itp.
Po kolejnych dwóch dniach zrezygnowałem i z płatków, uznałem, że lepiej się zagoi jak będzie przesychał nieowinięty niczym. I to była dobra decyzja (w moim przypadku, bo ja się dość mocno pocę).
Zrobiłem błąd, po około 6 dniach próbując samodzielnie użyć wacka w wiadomym celu. Jeszcze szwy nie były zrośnięte... Oczywiście natychmiast poleciała krew... Nie polecam... Wstrzemięźliwość JEST polecana i raczej NIEZBĘDNA.
Acha, nie napisałem o pierwszej nocy po zabiegu - proszę z góry przygotować się na to, że spania NIE BĘDZIE. Należy ściągnąć albo nagrać ciekawe filmy lub wypożyczyć książkę. Po zaśnięciu, niestety przychodzi faza snu REM i natychmiast pojawia się wzwód, bolesny wzwód, bo wacek się napręża i rozciąga świeżutkie szwy.
Oczywiście, nie ma pewnie takich mocnych, co by nie zasnęli na parę minut. Nie ma obaw, REM przychodzi po kilkudziesięciu minutach spania. Ja to zrobiłem tak, że nastawiłem sobie budzik w telefonie tak, aby dzwonił co 60 minut. W ten sposób nawet po zaśnięciu, wybudzałem się jeszcze przez fazą REM. Oczywiście to nie jest takie proste, wzwodu nie da się całkiem uniknąć, ale przynajmniej można go we wczesnej fazie "zlikwidować" (każdy jakieś tam swoje sposoby ma... - ja myślałem wtedy o tym, że zerwą się szwy i o innych nieprzyjemnych rzeczach i wzwód mijał jak ręką odjął).
Druga noc jest podobna, z tym że można sobie pozwolić na dłuższe spanie. Każda kolejna jest lepsza. Chyba trzecia lub czwarta będzie już w zasadzie normalnie przespana…
Dobrym rozwiązaniem jest załatwić sobie minimum dwa dni wolne po zabiegu. Lekarz wystawi L4 jeżeli go poprosić. Przynajmniej mi wystawił, na dwa dni. Jeżeli zechce dać więcej, to lepiej brać, bo przez pierwsze dni człowiek jest mocno niewyspany i ogólnie dość zmęczony.
Podsumowując
- zabiegu nie trzeba się bać;
- jeżeli masz jakieś zahamowania, wstyd, czy cokolwiek związanego ze stanem swojego wacka (ze stulejką), to nie usuwając tego problemu możesz doprowadzić do nerwicy (jak w moim przypadku), której nie wyleczysz;
- stulejka to raj dla zarazków, w tym wirusa HPV, który może powodować poważne schorzenia, w tym raka u kobiet. Mnie akurat to nie dotyczy, ale około 95% procent osób, które to czytają jest hetero, więc pomyślcie proszę także o Waszych dziewczynach/żonach;
- po zabiegu seks jest lepszy, dłuższy;
- dwie/trzy noce niewygód są warte późniejszych nocy ;-);
- żołądź przystosuje się do nowej sytuacji i nie będzie nadwrażliwości (choć potrzeba na to parę tygodni);
- mogą być przejściowe problemy z kontrolą kierunku i siły oddawania moczu, ale mijają szybko;
- po zabiegu lepiej sobie załatwić parę dni wolnego – ale głownie ze względu na niewyspanie;
- ostatecznie jak ktoś z jakichkolwiek względów nie akceptuje zabiegu obrzezania, to można wykonać zabieg mniej „drastyczny”, ale ja osobiście nie żałuję decyzji.
Nie wahaj się, idź do urologa, pozbądź się problemu i nie czekaj tak długo jak ja.