• Cytatów używajcie tylko jeżeli jest to potrzebne! Jeżeli chcecie komuś odpisać używajcie @ z nazwą użytkownika.

Relacja - pełna plastyka

euron

New member
Okay, jako że sporo wiedzy zawdzięczam ludziom z tego forum i uważam, że jest ono bardzo potrzebne (żeby się jakoś przygotować i ogarnąć), dołożę swoje 3 grosze i postaram się na bieżąco opisywać moją sytuację. Zdjęć nie będzie, bo mam awersję przed umieszczaniem ich w internecie (I mean c'mon). Jestem aktualnie 2 dni po zabiegu.

Zdiagnozowano mi phimosis, w spoczynku co prawda napletek odchodził (acz z silnim dyskomfortem), jednakże we wzwodzie nie było takiej możliwości - wyszło, że trzeba ciąć.

Ciął doktor Wiesław Tondel z Poznania, który z tego co słyszałem i tu, i gdzie indziej, jest w swej dziedzinie świetny. Wcześniej konsultowałem się jeszcze gdzie indziej, ale lekarz nie wzbudził mojego zaufania, a sam stwierdził, żem ciężkim przypadkiem i że zalecałby załatwić sprawę przy znieczuleniu dożylnym, w Certusie. Po szybkiej analizie w internecie wyszło mi, że Certus to nie dość, że dodatkowe 500 zł drożej za całą sprawę, to jeszcze prasy na temat ich zabiegów brak - nikt się nie wypowiada, nic nie wiadomo. Wyszło, że w końcu Tondel.

Pierwsza wizyta bez zarzutu - inne życie, nagle ktoś się przejmuje komfortem pacjenta, pełen profesjonalizm. Pan doktor stwierdził, że cięcie może być częściowe lub całkowite, jednakże on zaleca całkowite - jako że u mnie napletek chodził opornie i wywoływał spory dyskomfort, a trzeba o niego dodatkowo dbać po zabiegu. Ponadto, podobnież po całkowitej plastyce człowiek szybciej wraca do normalnego funkcjonowania i już po 3-4 tygodniach (a nie 6-8) jest zagojony. Po rozmowie wyszło mi jasno, że zdaję się na opinię lekarza - jak już ciąć, to miejmy to za sobą, pełne obrzezanie. Nie było żadnych problemów z terminem, umówiliśmy się tak, żeby nam obu pasowało - na 2 dni temu.

Sam zabieg... duh, ja wiem, że wszyscy mówią, że zabieg nie jest wcale taki zły i tak dalej - ja w swoim życiu przechodziłem różne operacje, z różnych przyczyn, w tym takie ze stanem zagrożenia życia - mam mieszane uczucia. W sensie pan doktor, jasne, pełen profesjonalizm, do wykonania (dotychczas) zarzutów nie mam - ale sam zabieg, panowie, to przyjemna rzecz nie jest. To leży głęboko w mojej głowie, że cięcie przyrodzenia to jest jakiś kosmos. Mam z różnych względów wysoki próg bólu, ale zastrzyki znieczulające bolały jak sk**wysyn. Potem, całe szczęście, już człowiek nic nie czuje. Sam zabieg to kupa stresu i panowania nad własną psychiką, nie chce mi się opisywać szczegółów, w większości leżałem i próbowałem myśleć o czymś zajmującym, żeby tam nie zejść na zawał.

W dalszym ciągu jednakże, główna zabawa zaczyna się po zabiegu - w dojściu do stanu używalności. Zabieg miałem wieczorem, pierwszego dnia w związku z tym jeszcze na znieczuleniu, przez co łatwiej było doczekać snu. Dostałem od dziewczyny podpaskę w gacie, niby jakoś funkcjonowałem. W sumie poziom bólu samych ran pozabiegowych zdecydowanie niższy, niż oczekiwałem z tym dało się jakoś pogodzić. Jednakże, po zejściu znieczulenia, oczywiście kluczowym problemem - nadczułość żołędzi. I mean, jak tak można, to jest jakaś abstrakcja. Zasnąłem w zasadzie na baczność, twardo nie biorąc przeciwbólowych. Samo zaśnięcie ciężkie, ale no, dało radę. Dzień pierwszy to ledwie kilka godzin.

Dzień drugi - wiecie, z mojej strony trochę w okolicach histerii. Toć odlać się niby jakoś da (dziwne to, swoją drogą, tak bez napletka, tęsknię za nim), ale wstawanie, siadanie, chodzenie, każda zmiana pozycji to mordęga. Ja wiem, że trzeba hartować, ale - dżizas, taki twardy to ja nie jestem. Jak żyć, panie premierze. Albo i jak rzyć wręcz.

Dzień trzeci -
Może ze stresu, może z traumy, może z czegoś innego - dnia drugiego nie odczułem problemu porannych wzwodów, dopiero dzisiaj. Boli toto jak cholera. Dzwoniłem do pana doktora, co i jak z tym zrobić - odpowiedź prosta - nic, trzeba przetrwać. Podobno niektórym pomagają melisy i inne uspokajające cuda... ale różnica jest raczej znikoma, zwłaszcza u człowieka młodego (a lat mam 25, więc chyba jeszcze niezbyt podeszły wiek). W każdym razie ranek to najboleśniejsze przeżycia dotychczas. Widziałem jakieś mistyczne techniki na opatrunki na wzwód nocny, możliwe że coś zacznę z tym kombinować, bo sprawa jest faktycznie trudna (no przeciwbólowego "na zapas" się nie weźmie).
W każdym razie. Wypracowałem nową taktykę co do relacji żołądź - kontakt z podpaską. Siedzę w bieliźnie póki sprawa jest do wytrzymania, a potem zdejmuję i czekam, aż penis trochę odpocznie. Wychodzi mniej więcej godzina siedzenia w półleżącej pozycji w bieliźnie - godzina funkcjonowania lepszego bez. Tu od razu spytam - czy ktoś stosował podobną taktykę i z jakim rezultatem, czy to wszystkiego nie spowolni - bo ta pieprzona nadczułość to jest aktualnie moja pierwsza, druga i trzecia największa fobia życiowa, a wiem, że jednym ten problem zajmuje dni, a innym miesiące (czytałem w sumie o przypadku, który po 4 latach wciąż ma nadczułość i nie wie jak żyć, ale mam cichą nadzieję, że nie będzie mnie to dotyczyć i będę mógł jakoś funkcjonować niedługo - w sumie jestem zajętym człowiekiem i chciałbym jak najszybciej wracać na uczelnię, a póki co nie wyobrażam sobie wyjścia z domu).
Tak czy siak, gwóźdź programu na dziś (czyli na dzień trzeci) to pierwsza zmiana opatrunku. zdejmowanie go milimetr po milimetrze zajęło mi z pół godziny, bo całość się poprzyklejała, a odklejanie... powiedzmy, że bolało jak ch**. Całość aktualnie wygląda schludnie, ładnie, szwy są schowane, nie ma widocznej krwi itp - szok normalnie. Co prawda to, jak moje przyrodzenie aktualnie wygląda, jest dla mnie zajebistym szokiem kulturowym (nie wiem, czy ktoś też tak ma, ale jak całe życie żył człowiek nieświadomie ze stulejką, to to jak wygląda penis po całkowitej plastyce jest... nie wiem, ile mi zajmie przyzwyczajenie się, ale póki co jest to surrealistyczne). Spsikałem w kazdym razie wsjo Octeniseptem, owinąłem gazikiem i bandażem i jest... minimalnie lepiej jakby od razu, troszkę więcej komfortu. Wciąż napieprza wszystko przy każdym dotknięciu żołędzia, ale no. Jednak świeży opatrunek to pewna ulga.

Moje wrażenia aktualnie... Nie będę ukrywał, że tęsknię za wygodą ogólnego życia sprzed zabiegu, no ale do tego się już wrócić nie da (surrealizm, gdy się budzę, muszę dłuższy czas oswajać się z faktem, że to nie sen). Nadwrażliwość mnie przeraża. Perspektywa wtorku, kiedy mam mieć pierwszy kontakt członek-woda też mnie przeraża. Ponadto przeraża mnie też, jak długie wolne od uczelni mnie czeka - bo chwilowo ani nie jestem fizycznie w stanie tam iść, ani psychicznie w stanie się wziąć za siebie i uczyć/pracować z domu. Rzekłbym, że ogólnie daleko mi od komfortu psychicznego i mam już dosyć tego wszystkiego - a to ledwie początek zabawy.

Komentarze mile widziane.
 

Esham949

New member
Brawo za odwagę! :D Jeszcze ze 4 dni i będziesz funkcjonował prawie normalnie. Co do nadwrażliwości, to mi w pierwszych dniach nie dawała się tak we znaki. Mój sposób: na żołądź nałóż kompres z gazy, możesz go namoczyć w rywanolu + ciasne majtki w które wkładasz złożony ręcznik/koszulkę/cokolwiek, tak żeby penis był zwrócony do góry i nie latał w majtkach. Jak już musiałem iść do szkoły i siedzieć w niej od 8 do 18, to dodatkowo przykleiłem ptaka do brzucha, polecam do tego jak najszerszy plaster. No i wziąć ze sobą zapasowy kompres z gazy, żeby zmienić po oddaniu moczu. Jak opatrunek nadal będzie ciężko schodził to wcześniej namocz pena w naparze z rumianku (moczyć tak z 20min). Powodzenia! (dorzuć zdjęcia jak możesz ;))
 

euron

New member
bez zdjęć, mówiłem. xP Fetysze macie.

kompres z gazy z riwanolem mówisz... a może być z octeniseptem? raz, że w przeciwieństwie do większości tutaj na forum, to octeniseptem odkażam przy zmianie opatrunku za zaleceniem doktora Tondla (a nie riwanolem/płynem z rumiankiem/innym wywarem ze skrzydła nietoperza), a dwa, że riwanol podobno barwi skórę na żółto i potem schodzi po tygodniu wraz z naskórkiem (eek o_O). Octenisept też jest odkażający i przyspiesza leczenie ran, myślisz że sensowne go użyć do tego kompresu? (fascynuje mnie, jak przetrwać ten kompres, ale pewnie podejmę próbę)
 

Esham949

New member
Może być octenisept, może być nawet nic, sama gaza :p Ale po namoczeniu rywanolem gaza nie przykleja się tak do żołędzia. Spróbuj w niczym nie moczyć, jak gaza przyklei się do żołędzia to po prostu popsikaj ją octeniseptem, czy przygotowaną wodą (na wacik kosmetyczny i puścić parę kropel), moczenie gazy w rywanolu to tylko taki mój wymysł, bo po tym gaza się ładnie odklejała :p To prawda, że zabarwia skórę na żółto, ale to schodzi normalnie, podczas mycia :)
 

euron

New member
Zacząłem stosować. Nakładanie i zdejmowanie boli jak sk**wysyn, ale w zasadzie to i łatwiej się w tym poruszać, i hartuję cały żołądź (a przynajmniej na logikę tak sądzę), więc dzięki, rozwiązanie niezłe (doktor nic takiego nie sugerował o_O).

Ech, skoro Tobie nie dawała się tak we znaki, to Twoja odpowiedź, ile czasu na zahartowanie i przyzwyczajenie się nie pomoże... póki co każde przesunięcie się gazy/gwałtowny ruch to ból, a dyskomfortu nie ma tylko w kontakcie z powietrzem (a to i tak dopiero po chwili przyzwyczajenia). >.>
 

Esham949

New member
Przy zdejmowaniu zmocz przygotowaną wodą, skoro i tak będziesz tę gazę zmieniał, wtedy będzie mniej nieprzyjemnie. Mi nadwrażliwość nie dawała się we znaki, bo przez pierwszy tydzień nie ruszałem się sprzed kompa (gaza na żołędziu i ręcznik w obcisłych gaciach nie dopuszczały do kontaktu żołędzia z czymkolwiek, a wilgotna gaza nie powodowała dyskomfortu), przez następny tydzień też siedziałem prawie non stop przed kompem, tylko że bez gaci, więc też nadwrażliwość nie miała kiedy o sobie przypomnieć. Teraz jestem 3 tygodnie po zabiegu i jak chodzę po domu w luźnych bokserkach, o które obija się żołądź to też jest masakra, ale prędzej czy później trzeba będzie go zahartować, więc go męczę :D
 

euron

New member
3 tygodnie po i wciąż masz taką nadwrażliwość? Mimo że przyzwyczajałeś żołądź do gazy przez cały ten czas? W co ja się wpakowałem, jak żyć... x_X
 

Esham949

New member
Nie panikuj, będzie dobrze! Najważniejsze, że ptak działa! :D U mnie to wygląda tak, że póki coś przylega do żołędzia to jest spoko (gaza, obcisłe majtki), dopiero jak założę luźne bokserki i żołądź się o nie obija to nadwrażliwość daje się we znaki, ale tragedii nie ma, da się wytrzymać ;)
 

euron

New member
Zaiste, najgorsze są zmiany opatrunku i nakładanie/zdejmowanie gazy (coby się odlać dało, tych gaz idzie wuchtę). Jak już wszystko jest nałożone i usztywnione koszulką w ciasnych bokserkach, to jakoś to działa. To swędzi, to poboli, ale 4 dzień po zabiegu i faktycznie da się to wytrzymać. Kurdę, mam nadzieję że to faktycznie niedługo będzie lepiej i jakoś się nauczę z tym żyć, aktualnie miewam momenty, że załamuję ręce nad tą sytuacją i pytam siebie, po co mi to było. (wiem, po co, ale dżizas, za jaką cenę)

Zaczynam powoli przyzwyczajać się do wzwodów. Organizm uznał, że jest już zdrowy i mięśnie kegla muszą się porozciągać - tym bardziej że mieszkam z mą lubą i niekiedy samo leżenie obok powoduje erekcję. Dochodzę do wniosku, że człowiek ma spore możliwości przystosowawcze, bo jakoś powoli daje się to przeżyć. (to tym bardziej dobrze, bo jak mniemam, wraz z wydłużaniem okresu abstynencji erekcje będą coraz częstsze >_>)

Dobra. Pytanie kolejne, bo jutro mam kolejny "level up" - prysznic. Lekarz mówił mi, że jutro mam normalnie wejść pod prysznic i umyć penisa mydłem/żelem pod prysznic/czym tam się myję. Mam prysznic z gatunku standardowych pryszniców w blokach, tzn. woda "letnia" nie znajduje się w jego harmonogramie, ustawienie "gorącej nieparzącej" zazwyczaj jest osiągnięciem. Powiedzcie mi, mądrzy ludzie, jak ja do cholery mam wejść pod ten prysznic? Jakieś mistyczne techniki voodoo dla nowicjusza?
 

Esham949

New member
Na Twoim miejscu wziąłbym normalnie prysznic, ale zakrył czymś ptaka, chociażby dłońmi. Ja brałem prysznic normalnie, ale jakoś nie widziało mi się traktowanie żołędzia mydłem i biczem wodnym, więc myłem się normalnie, a ptaka zostawiałem na koniec - do niepotrzebnego kubka nalewałem mydła w płynie i letnią wodę i zanurzałem, oblewałem tym dydka, potem to samo samą wodą i na koniec suszyłem suszarką - w moim przypadku się sprawdzało :p
 

euron

New member
Dłońmi mówisz. Trochę się boję losowych kropel gorącej wody, które mogą mi polecieć na żołądź, co poskutkuje tym, że sąsiedzi 2 piętra niżej usłyszą, jak krzyczę. Wciąż trochę tego nie widzę, prawdę powiedziawszy, no ale coś będzie trzeba wymyślić. Może jakaś foliówka czy coś? Kurdę. Jak dziecko we mgle.
 

euron

New member
Dobra, update. Dzień 5ty, pierwszy prysznic zaliczony.

Wodę ustawiłem na najchłodniejszą z ciepłych, na jakie mój prysznic stać (potem piecyk się wyłącza i jest już lodowato zimna, a to chyba też niedobrze). Jedynym sposobem zmoczenia członka jest puszczanie wody na podbrzusze słuchawką, tak żeby spływała po nim - bezpośredni kontakt ze strumieniem wody jest jak kopnięcie 200 volt, uważać, bo krzywdę sobie można zrobić odruchem bezwarunkowym. Tak czy siak, przykładając ręce z żelem pod prysznic do żołędzi i puszczając trochę żelu na niego z góry, a potem płucząc go w wodzie powyżej opisaną metodą - udało mi się go zupełnie sensownie umyć.

Spływająca woda naturalnie też była bolesna...ale tylko pierwszy kontakt i to nie mocno, potem po chwili żołądź się przyzwyczaja i jest ok. (jak potem woda po nim nie spływa i znowu jest kontakt, to ponownie się musi przyzwyczaić.) Po prysznicu cały członek obolały od wysiłku, więc spsikałem octeniseptem, pozwoliłem trochę odpocząć (z 20 minut), po czym znowu spsikałem i dopiero zawinąłem w opatrunek (ładnie mi się goi, opuchlizna pod żołędziem zeszła, dół żołędzi się trochę odsłonił i jest jakby fioletowy, ale to chyba póki co jeszcze normalne). Misja zakończona sukcesem, tak czy siak, nie muszę go myć w kubku/misce z mydłem, da się w ten sposób.

Zauważam minimalne postępy w walce z nadwrażliwością - tak z 5-10% czułości spadło na części żołędzia, która najczęściej się obciera gazą itp. Zauwazyłem też, że owa część staje się powoli sucha i przez to mniej czuła, podczas gdy część zewnętrzna względem majtek (cały czas go noszę pionowo przy ciele, jak zalecano, ale może czas to zmienic, zeby sie rownomiernie hartował) jest wciąż wilgotnawa.
 

euron

New member
Update - Dzień 15ty.

Rany goją się bardzo ładnie od samego początku - krew była w zasadzie tylko w pierwszych 2 dniach, od tego czasu nic. Kilka dni temu pozbyłem się też strupów - na moje oko, to od zagojenia dzieli mnie głównie wypadnięcie szwów, które uparcie wciąż sterczą (słyszałem, że jakoś po 2-3 tygodniach wypadają, czyli teraz, nie?).

Wciąż problemem jest nadczułość żołędzi. Co prawda przez ostatnie 10 dni mam niesamowite postępy w tym temacie, ale wciąż jest to spore utrudnienie życia. Na początku tego tygodnia zacząłem chodzić po domu i spać bez opatrunku. Aktualnie nie używam go wcale, jako że w opatrunku właściwie nie odczuwam w ogóle podrażnień (a podrażnienia hartują, więc są potrzebne w większym natężeniu). Gdy chodzę na uczelnię, stosuję jedynie kawałek gazy na sam czubek (bez żadnych podpasek, plastrów, niczego - ciasne majtki i kawałek gazy - tak, porusza się, ale chroni żołędzie na tyle, żebym mógł na uczelni udawać, że wszystko jest ok). Po domu jestem w stanie wytrzymać ból na tyle, żeby chodzić bez, choć jest niesamowicie upierdliwy. Dodatkowo staram się hartować pod prysznicem - przyzwyczajam go już do bardzo gorącej wody (najgorętszej, jaką w ogóle wytrzymuję), a gdy jest już przyzwyczajony do temperatury, kieruję strumień wody ze słuchawki bezpośrednio na żołądź (co boli, jak cholera, więc staram się wytrzymać po trochu, z przerwami) - każde podejście przychodzi trochę łatwiej, acz postęp jest powolny.

Jako, że powoli czuję się zdrowy, zauważyłem też, że absolutnie dowolny pretekst wywołuje erekcję (erekcje jako takie nie bolą, ale trochę potęgują ból z podrażnień). Wyczekuję, kiedy lekarz powie, że można już sobie jakoś ulżyć (nie sądziłem, że doczekanie tego będzie aż tak trudne x_X).
 

euron

New member
Dzień 22. Wczoraj byłem na wizycie kontrolnej. Dr. Tondel zalecił stosowanie maści na blizny - Scagel. Ma ktoś doświadczenia? Drogie to i ciężkie do zdobycia. W każdym razie, ponoć jestem już zdrowy, mam poczekać na wypadnięcie ostatnich szwów (3 sztuki się ostały), smarować blizny maścią i traktować swojego penisa, jakby był w pełni sprawny.

Wciąż mam trochę problemów z nadwrażliwością (łażę normalnie w gaciach, bez podpasek, opatrunków i innych ochraniaczy, ale jest dyskomfort przy dotyku). Regularnie hartuję pod prysznicem bezpośrednim strumieniem, ale to wciąż jest jak porażenie prądem. Podobnież wg. pana doktora jestem jedynym przypadkiem, jaki miał, któremu tyle czasu się utrzymują problemy z tym. Ah well. Przynajmniej się goję ładnie.
 

Ambroży

New member
Dobrze slyszec, ze wszystko sie goi tak jak nalezy. Duzo osob po 3 tygodniach nadal jest mocno popuchnieta. U mnie w sumie po 1,5 tygodni opuchlizna ustapila calkowicie. Teraz jestem 16 dni po zabiegu i z tego co widze to tylko szwy jeszcze ograniczaja pelnie mozliwosci mojego ptaka
 

euron

New member
Dzień 24. Dzisiaj wypadł mi ostatni szew, jednakże u mnie pełnię możliwości ogranicza wciąż nadwrażliwość.

Jednakże, muszę stwierdzić że poza tym jestem w pełni sprawny, jako że udało mi się przyjąć od swej kobiety loda i dojść (karkołomna sprawa, bo wszelka stymulacja we wzwodzie to z jednej strony przyjemność, a z drugiej strony ból, wyczyny mistrza zen by znaleźć się w strefie tolerancji bólu i czerpać z tego coś). Tym samym udało mi się obniżyć ciśnienie na kroczu, co znacząco poprawia funkcjonowanie (i wiarę w lepsze jutro).

Tylko, kurde, fascynuje mnie, że niektórzy nie mają nadwrażliwości po 2 tygodniach, a ja wciąż kwiczę, jak mi strumień prysznica padnie bezpośrednio na żołądź.

Swoją drogą, jako że nie mam już szwów, zacząłem stosowanie maści na blizny - konkretniej żelu scagel. Drogie toto, ale podobno najlepsze. Ktoś używał? Jakieś doświadczenia, rady? Jak długo stosować, kiedy są efekty?
 

euron

New member
Z serii radosne odkrycia - żel durex czyni cuda. Nadwrażliwość nadwrażliwością, a z tym cudem zwyczajny seks jest możliwy - i to w pelni przyjemnie! Zalecam podjęcie próby, właśnie jestem w szoku. Coby nie było - nadwrażliwość dalej mam, ale żel załatwia sprawę w trakcie. Coś niesamowitego.
 

Podobne tematy

Do góry