Witam wszystkich towarzyszy stulejkowej niedoli !!!
Za usunięcie stulejki zbierałem sie ładnych kilka lat, jednak był to dla mnie bardzo wstydliwy problem ( ale ja byłem głupi ;p) więc odciągałem zabieg z roku na rok, przeglądając owe forum i podziwiając tych co się na to zdecydowali a ich penisy wyglądały jak kawałek mięsa mielonego. Tak widok tych zoperowanych fujarek przyprawiał mnie o zawrót głowy. Pewnego dnia przeglądając forum czytałem relacje chłopaka z zabiegu w klinice iatros i stwierdziłem kurde ja też muszę to w końcu załatwić to nieuniknione. Chwyciłem telefon wykręciłem numer i powiedziałem drżącym głosem o co chodzi. Przemiła recepcjonistka powiedziała żebym przyjechał jutro rano o 8 na konsultacje do dr Jacka Łępickiego. A nadmieniam że zdecydowałem się na zabieg prywatnie z obawy by było to jak najszybciej żebym znowu się nie rozmyślił. Następnego dnia gdy dotarłem do kliniki musiałem poczekać ok 45 min bo lekarz już kogoś kroił. Gdy skończył zostałem zaproszony do gabinetu kazano mi się rozebrać od pasa w dól i ściągnąć napletek, na co oświadczyłem że się nie da gdyż mam stulejkę całkowitą, lekarz tylko rzucił wzrokiem na 5 sekund i stwierdził acha no trzeba obrzezać 30 lipca na badania i 7 sierpnia zabieg oświadczył mi i tak po konsultacji która trwała 2 min byłem w drodze do domu.
Badania to tylko było pobranie krwi i tyle pielęgniarka powiedziała, że na zabieg przyjść z osoba towarzyszącą bo ludzie rożnie reagują, w ciasnych majtkach i po śniadaniu.
I w końcu nadszedł dzień sądu W klinice byłem o 8:00 przyjechałem swoim samochodem i też miałem nim zamiar wrócić. O 8 15 zszedł lekarz i poprosił mnie do góry gdzie wypełniałem jakąś dokumentacje a następnie miałem zaczekać około 30 min bo przede mną siedział chłopak który miał być obrzezany jako 1szy. Gdy na niego spojrzałem mine miał nietęgą wystraszony na maxa i blady jak ściana, przyznaje że mnie to też lekko podcykorzyło jak na niego patrzyłem. W końcu lekarz zabrał go na sale operacyjną a ja czekałem na swoją kolej. Czekałem może ok 40 min ale czas zleciał jakby to były 4 minuty. W końcu lekarz wyszedł i powiedział bym poszedł się wysikać i zaprasza na salę. Po oddaniu moczu w korytarzy do sali minąłem chłopaka krojonego przede mną, jego mina była jeszcze gorsza niż przed zabiegiem. Pomyślałem o fack ale będzie przerąbane. Kazano mis się rozebrać i zostawić tylko skarpetki i podkoszulek i położyć sie na zielonym wyrku operacyjnym na środku sali. Lekarz powiedział że będzie wszystko mi mówić co będzie robił. Najpierw odkaził mojego ptaka jakimś psykadłem uczucie takie jak by go ktoś wodą spryskał, ale znieczulenie o masakra była sieknął mnie chyba z 7 razy igła a ból był okropny ale zacisnąłem zęby i jakoś dałem radę. Potem lekarz przykrył mnie jakimś zielonym prześcieradełkiem i powiedział, że teraz zaczekamy aby zaczęło działać znieczulenie. Po chwili wrócił z starsza pielęgniarką, wyciągnął swoje narzędzia na stolik obok i zaczął coś majstrować przy ptaku po czym zapytał czy coś czuje ? Na co oparłem że nie a on powiedział, że w końcu udało mu się dobrze znieczulić ( odebrałem to jako żart ale mina chłopaka przede mną mogła by dobrze o tym świadczyć) Przy zabiegu czułem tylko że jakieś narzędzia leża mi na brzuchu i że strasznie szarpią za mojego ptaka. Gdy lekarz oświadczył, że to koniec i trzeba tylko zaszyć. Przy ostatnich szwach czułem już kłocie i ból bo znieczulenie chyba przestało działać. Po wszystkim lekarz pozwolił mi obejrzeć ptaka grubo owiniętego w opatrunki i wyglądało to ok. Po wszystkim udałem się z lekarzem do gabinetu celem zapłaty 1200 zł za zabieg, l-4 na 2 tygodnie, receptę na antybiotyk i przeciwbólowe tabletki oraz dostałem zalecenia co do higieny mianowicie po każdym sikaniu mycie w wodzie z szarym mydłem, osuszanie i opatulenie jednym gazikiem oraz zmiana opatrunku zrobionego w klinice dopiero o 23, podziękowałem wziąłem co moje ii wyszedłem szybko do samochodu by być jak najszybciej w domu bo znieczulenie już ostro zaczęło puszczać. Gdy dotarłem do domu trochę bolało więc łykłem po 1 tabletce antybiotyku i przeciwbóla i się położyłem. Po kilku godzinach siku, obawa straszna. Wyciągnąłem ostrożnie ptaka wycelowałem pełen obaw i fru poleciało jak z procy daleko za muszle Inaczej sika się ze stulejka a inaczej bez ;p. Sikanie nie było tak straszne jak to sobie wyobrażałem. Gdy nadeszła 23 przyszła pora na kąpiel i zmianę opatrunku. Nadwrażliwość żołędzia i ból szwów był tak straszny że zdejmowanie samego opatrunku trwało z 20 min na zasadzie moczenia i po 1 milimetrze odrywaniu gazy przyschniętej do rany. Trochę tylko zmoczyłem wacka z mydłem i stwierdziłem że go osusze bo to masakra jest jakaś. Zawinąłem w gazę i lulu. W nocy o dziwo żadnych wzwodów przepałem cała noc ok. Rano wycieczka do apteki zakup octaniseptu i szare mydło. Wpadłem na pomysł że będę sobie skrobać trochę mydła do wody i moczyć w tym ptaka, a następnie tylko w samej wodzie po czym psykam octaniseptem i osuszanie.
Dzisiaj już mija 6 dzień po zabiegu wacka dalej mocze w wodzie z mydłem i psykam octaniseptem ale rana zwłaszcza z dołu dalej krwawi po każdej zmianie opatrunku ;/ wiec gaza dalej przysycha do rany. poza tym nie wygląda o dobrze od dołu na moje oko zaczęła robić się jakaś żółta maź koło szwów tych na dole, górnych nie widać bo są pod skórą schowane i muszą ją odciągać żeby je zaopatrzyć co dopiero mi się udało po 3 dniu ;p.
Tu moja prośba do obeznanych w temacie zerknijcie na zdjecia i zobaczcie czy wszystko jest ok i czy macie jakieś pomysły jak przyśpieszyć to gojenie bo jutro mija tydzień a ja nadal krwawię ;/
A tu fotki:
http://imgur.com/B02lmuf,9GCvuZk,ybQbYv2,lWDKATO są tam 4 zdjęcia u góry zmienia się first second third itd..
Dzięki i pozdrawiam
Za usunięcie stulejki zbierałem sie ładnych kilka lat, jednak był to dla mnie bardzo wstydliwy problem ( ale ja byłem głupi ;p) więc odciągałem zabieg z roku na rok, przeglądając owe forum i podziwiając tych co się na to zdecydowali a ich penisy wyglądały jak kawałek mięsa mielonego. Tak widok tych zoperowanych fujarek przyprawiał mnie o zawrót głowy. Pewnego dnia przeglądając forum czytałem relacje chłopaka z zabiegu w klinice iatros i stwierdziłem kurde ja też muszę to w końcu załatwić to nieuniknione. Chwyciłem telefon wykręciłem numer i powiedziałem drżącym głosem o co chodzi. Przemiła recepcjonistka powiedziała żebym przyjechał jutro rano o 8 na konsultacje do dr Jacka Łępickiego. A nadmieniam że zdecydowałem się na zabieg prywatnie z obawy by było to jak najszybciej żebym znowu się nie rozmyślił. Następnego dnia gdy dotarłem do kliniki musiałem poczekać ok 45 min bo lekarz już kogoś kroił. Gdy skończył zostałem zaproszony do gabinetu kazano mi się rozebrać od pasa w dól i ściągnąć napletek, na co oświadczyłem że się nie da gdyż mam stulejkę całkowitą, lekarz tylko rzucił wzrokiem na 5 sekund i stwierdził acha no trzeba obrzezać 30 lipca na badania i 7 sierpnia zabieg oświadczył mi i tak po konsultacji która trwała 2 min byłem w drodze do domu.
Badania to tylko było pobranie krwi i tyle pielęgniarka powiedziała, że na zabieg przyjść z osoba towarzyszącą bo ludzie rożnie reagują, w ciasnych majtkach i po śniadaniu.
I w końcu nadszedł dzień sądu W klinice byłem o 8:00 przyjechałem swoim samochodem i też miałem nim zamiar wrócić. O 8 15 zszedł lekarz i poprosił mnie do góry gdzie wypełniałem jakąś dokumentacje a następnie miałem zaczekać około 30 min bo przede mną siedział chłopak który miał być obrzezany jako 1szy. Gdy na niego spojrzałem mine miał nietęgą wystraszony na maxa i blady jak ściana, przyznaje że mnie to też lekko podcykorzyło jak na niego patrzyłem. W końcu lekarz zabrał go na sale operacyjną a ja czekałem na swoją kolej. Czekałem może ok 40 min ale czas zleciał jakby to były 4 minuty. W końcu lekarz wyszedł i powiedział bym poszedł się wysikać i zaprasza na salę. Po oddaniu moczu w korytarzy do sali minąłem chłopaka krojonego przede mną, jego mina była jeszcze gorsza niż przed zabiegiem. Pomyślałem o fack ale będzie przerąbane. Kazano mis się rozebrać i zostawić tylko skarpetki i podkoszulek i położyć sie na zielonym wyrku operacyjnym na środku sali. Lekarz powiedział że będzie wszystko mi mówić co będzie robił. Najpierw odkaził mojego ptaka jakimś psykadłem uczucie takie jak by go ktoś wodą spryskał, ale znieczulenie o masakra była sieknął mnie chyba z 7 razy igła a ból był okropny ale zacisnąłem zęby i jakoś dałem radę. Potem lekarz przykrył mnie jakimś zielonym prześcieradełkiem i powiedział, że teraz zaczekamy aby zaczęło działać znieczulenie. Po chwili wrócił z starsza pielęgniarką, wyciągnął swoje narzędzia na stolik obok i zaczął coś majstrować przy ptaku po czym zapytał czy coś czuje ? Na co oparłem że nie a on powiedział, że w końcu udało mu się dobrze znieczulić ( odebrałem to jako żart ale mina chłopaka przede mną mogła by dobrze o tym świadczyć) Przy zabiegu czułem tylko że jakieś narzędzia leża mi na brzuchu i że strasznie szarpią za mojego ptaka. Gdy lekarz oświadczył, że to koniec i trzeba tylko zaszyć. Przy ostatnich szwach czułem już kłocie i ból bo znieczulenie chyba przestało działać. Po wszystkim lekarz pozwolił mi obejrzeć ptaka grubo owiniętego w opatrunki i wyglądało to ok. Po wszystkim udałem się z lekarzem do gabinetu celem zapłaty 1200 zł za zabieg, l-4 na 2 tygodnie, receptę na antybiotyk i przeciwbólowe tabletki oraz dostałem zalecenia co do higieny mianowicie po każdym sikaniu mycie w wodzie z szarym mydłem, osuszanie i opatulenie jednym gazikiem oraz zmiana opatrunku zrobionego w klinice dopiero o 23, podziękowałem wziąłem co moje ii wyszedłem szybko do samochodu by być jak najszybciej w domu bo znieczulenie już ostro zaczęło puszczać. Gdy dotarłem do domu trochę bolało więc łykłem po 1 tabletce antybiotyku i przeciwbóla i się położyłem. Po kilku godzinach siku, obawa straszna. Wyciągnąłem ostrożnie ptaka wycelowałem pełen obaw i fru poleciało jak z procy daleko za muszle Inaczej sika się ze stulejka a inaczej bez ;p. Sikanie nie było tak straszne jak to sobie wyobrażałem. Gdy nadeszła 23 przyszła pora na kąpiel i zmianę opatrunku. Nadwrażliwość żołędzia i ból szwów był tak straszny że zdejmowanie samego opatrunku trwało z 20 min na zasadzie moczenia i po 1 milimetrze odrywaniu gazy przyschniętej do rany. Trochę tylko zmoczyłem wacka z mydłem i stwierdziłem że go osusze bo to masakra jest jakaś. Zawinąłem w gazę i lulu. W nocy o dziwo żadnych wzwodów przepałem cała noc ok. Rano wycieczka do apteki zakup octaniseptu i szare mydło. Wpadłem na pomysł że będę sobie skrobać trochę mydła do wody i moczyć w tym ptaka, a następnie tylko w samej wodzie po czym psykam octaniseptem i osuszanie.
Dzisiaj już mija 6 dzień po zabiegu wacka dalej mocze w wodzie z mydłem i psykam octaniseptem ale rana zwłaszcza z dołu dalej krwawi po każdej zmianie opatrunku ;/ wiec gaza dalej przysycha do rany. poza tym nie wygląda o dobrze od dołu na moje oko zaczęła robić się jakaś żółta maź koło szwów tych na dole, górnych nie widać bo są pod skórą schowane i muszą ją odciągać żeby je zaopatrzyć co dopiero mi się udało po 3 dniu ;p.
Tu moja prośba do obeznanych w temacie zerknijcie na zdjecia i zobaczcie czy wszystko jest ok i czy macie jakieś pomysły jak przyśpieszyć to gojenie bo jutro mija tydzień a ja nadal krwawię ;/
A tu fotki:
http://imgur.com/B02lmuf,9GCvuZk,ybQbYv2,lWDKATO są tam 4 zdjęcia u góry zmienia się first second third itd..
Dzięki i pozdrawiam