28 lat i kilka godzin po zabiegu plastyki napletka i przedłużenia wędzidełka. Postanowiłem opisać tu swoją historię, z jednej strony, aby trochę pomóc tym, co są jeszcze przed, z drugiej, by samemu usłyszeć słowa wsparcia i porady.
Pierwszy raz udałem się do lekarza pół roku temu. Stwierdził, że wędzidełko jest bardzo krótkie, a stulejka spora, więc jedynym sposobem będzie usunięcie wędzidełka i pełne obrzezanie. Dodał też, że żaden lekarz nie podejmie się u mnie niczego innego, gdyż przy plastyce istnieje 60% szans nawrotu. Nie chcę tu podawać nazwiska, ale dodam, że był to dość znany, warszawski lekarz. Chciałem działać szybko, więc od razu zapisałem się na operację, ale jeszcze coś mnie tknęło... postanowiłem spróbować u kogoś innego i udałem się do dr Prądzyńskiego. Ceny niestety nieporównywalne wyższe, wręcz kosmiczne, ale diagnoza też zupełnie inna. Otóż nowy doktor stwierdził, że w moim przypadku obrzezanie jest wysoce niezalecane i wystarczy plastyka napletka + przedłużenie wędzidełka. Gdy skonfrontowałem go z poprzednią diagnozą, że to może oznaczać 60% szans nawrotu, stwierdził, że prawdopodobieństwo to może 5% i tyle. I komu wierzyć? Zaryzykowałem i wybrałem plastykę.
Dziś udałem się na operację. Całość trwała 2 godziny (trochę zdziwiłem się po przeczytaniu setek relacji na tym forum, o zabiegach 15-20 minutowych). Najgorsza część to było obmycie, ze względu na wrażliwość żołędzia. Potem otrzymałem zastrzyki, wbrew oczekiwaniom prawie bezbolesne. Po pierwszych zastrzykach nadal czułem intensywnie ból w niektórych miejscach, więc nie zgrywałem chojraka tylko to zgłosiłem i podano mi kolejne i jeszcze jedną turę, aż do skutku. W czasie operacji już nic nie czułem. Cały zabieg przebiegł przyjemnie i (mam nadzieję) profesjonalnie. Założenie opatrunku i do domu. Samopoczucie bardzo dobre, zrobiłem jeszcze zakupy po drodze i siadłem do pracy.
Przyszedł czas na pierwsze siku, a po nim zmianę opatrunku. I tu się przyznam... nie należę do zbyt wrażliwych osób, ale na pierwszy widok "nowego" członka i przy odrywaniu opatrunku z obolałej główki, zemdlałem... Tak, na szczęście to trwało kilka sekund, podniosłem się i z zaciśniętymi zębami dokończyłem. Pierwszy opatrunek był w połowie zakrwawiony. "Czerwona" część napletka całkowicie wycięta, główka wystaje z tego co zostało na jakieś 2 milimetry, wszystko mocno opuchnięte, a na prąciu ciemne siniaki, zapewne od znieczulenia. Dopiero teraz znieczulenie schodzi i zaczyna boleć, choć na razie znośnie.
Teraz kilka słów o zaleceniach od lekarza, chętnie usłyszę co o tym sądzicie i jakie macie własne doświadczenia:
- po każdym oddaniu moczu żadnego mycia, żadnego mydła, tylko spryskanie Octeniseptem kilka razy + założenie nowego opatrunku (gaziki 9x9) i owinięcie plastrem. Opatrunek ma nie być domknięty, to znaczy zostawiamy "otwór" na główkę. Nie ukrywam, że stanowi to dla mnie spory problem, bo od urodzenia mam mały pęcherz i oddaję mocz 15-20 razy dziennie odkąd pamiętam, ale cóż, może będę przez pierwsze dni mniej pił...
- przy psikaniu Octeniseptem nie wysuszać członka. Odczekać minutę i nakładać gaziki na lekko wilgotny.
- na chwilę obecną żadnego ściągania napletka, żadnych ćwiczeń. Wręcz przeciwnie - ma być jak najwyżej naciągnięty, jeśli zejdzie przy wzwodzie, wtedy postarać się ponownie go naciągnąć.
- członek cały czas do góry za dnia i w nocy
- w pierwszą noc ustawić budzik na 2:00, aby uniknąć silnych wzwodów
- na razie żadnych rumianków, kremów itd.
Macie może jeszcze jakieś porady? Z góry dzięki.
Pierwszy raz udałem się do lekarza pół roku temu. Stwierdził, że wędzidełko jest bardzo krótkie, a stulejka spora, więc jedynym sposobem będzie usunięcie wędzidełka i pełne obrzezanie. Dodał też, że żaden lekarz nie podejmie się u mnie niczego innego, gdyż przy plastyce istnieje 60% szans nawrotu. Nie chcę tu podawać nazwiska, ale dodam, że był to dość znany, warszawski lekarz. Chciałem działać szybko, więc od razu zapisałem się na operację, ale jeszcze coś mnie tknęło... postanowiłem spróbować u kogoś innego i udałem się do dr Prądzyńskiego. Ceny niestety nieporównywalne wyższe, wręcz kosmiczne, ale diagnoza też zupełnie inna. Otóż nowy doktor stwierdził, że w moim przypadku obrzezanie jest wysoce niezalecane i wystarczy plastyka napletka + przedłużenie wędzidełka. Gdy skonfrontowałem go z poprzednią diagnozą, że to może oznaczać 60% szans nawrotu, stwierdził, że prawdopodobieństwo to może 5% i tyle. I komu wierzyć? Zaryzykowałem i wybrałem plastykę.
Dziś udałem się na operację. Całość trwała 2 godziny (trochę zdziwiłem się po przeczytaniu setek relacji na tym forum, o zabiegach 15-20 minutowych). Najgorsza część to było obmycie, ze względu na wrażliwość żołędzia. Potem otrzymałem zastrzyki, wbrew oczekiwaniom prawie bezbolesne. Po pierwszych zastrzykach nadal czułem intensywnie ból w niektórych miejscach, więc nie zgrywałem chojraka tylko to zgłosiłem i podano mi kolejne i jeszcze jedną turę, aż do skutku. W czasie operacji już nic nie czułem. Cały zabieg przebiegł przyjemnie i (mam nadzieję) profesjonalnie. Założenie opatrunku i do domu. Samopoczucie bardzo dobre, zrobiłem jeszcze zakupy po drodze i siadłem do pracy.
Przyszedł czas na pierwsze siku, a po nim zmianę opatrunku. I tu się przyznam... nie należę do zbyt wrażliwych osób, ale na pierwszy widok "nowego" członka i przy odrywaniu opatrunku z obolałej główki, zemdlałem... Tak, na szczęście to trwało kilka sekund, podniosłem się i z zaciśniętymi zębami dokończyłem. Pierwszy opatrunek był w połowie zakrwawiony. "Czerwona" część napletka całkowicie wycięta, główka wystaje z tego co zostało na jakieś 2 milimetry, wszystko mocno opuchnięte, a na prąciu ciemne siniaki, zapewne od znieczulenia. Dopiero teraz znieczulenie schodzi i zaczyna boleć, choć na razie znośnie.
Teraz kilka słów o zaleceniach od lekarza, chętnie usłyszę co o tym sądzicie i jakie macie własne doświadczenia:
- po każdym oddaniu moczu żadnego mycia, żadnego mydła, tylko spryskanie Octeniseptem kilka razy + założenie nowego opatrunku (gaziki 9x9) i owinięcie plastrem. Opatrunek ma nie być domknięty, to znaczy zostawiamy "otwór" na główkę. Nie ukrywam, że stanowi to dla mnie spory problem, bo od urodzenia mam mały pęcherz i oddaję mocz 15-20 razy dziennie odkąd pamiętam, ale cóż, może będę przez pierwsze dni mniej pił...
- przy psikaniu Octeniseptem nie wysuszać członka. Odczekać minutę i nakładać gaziki na lekko wilgotny.
- na chwilę obecną żadnego ściągania napletka, żadnych ćwiczeń. Wręcz przeciwnie - ma być jak najwyżej naciągnięty, jeśli zejdzie przy wzwodzie, wtedy postarać się ponownie go naciągnąć.
- członek cały czas do góry za dnia i w nocy
- w pierwszą noc ustawić budzik na 2:00, aby uniknąć silnych wzwodów
- na razie żadnych rumianków, kremów itd.
Macie może jeszcze jakieś porady? Z góry dzięki.