• Cytatów używajcie tylko jeżeli jest to potrzebne! Jeżeli chcecie komuś odpisać używajcie @ z nazwą użytkownika.

Moje porady dla przyszłych pacjentów

tadek1

New member
Cześć wszystkim. Dokładnie roku temu przeszedłem operację plastyki stulejki i wędzidełka. Przygotowywałem się do niej psychicznie kilka lat, m.in. śledząc tematy na tym forum. Było to dla mnie dużym stresem i paraliżowało wiele aktywności w życiu. Chciałbym w tym temacie podzielić się swoimi doświadczeniami, a przede wszystkim poradami dla tych, którzy są jeszcze "przed", mam nadzieję, że pomoże to komuś podjąć decyzję i skutecznie przejść przez proces diagnozy i leczenia.

DECYZJA I DIAGNOZA

Dojrzewanie do operacji zajęło mi długo, bo aż 28 lat. Miałem bardzo zaawansowaną stulejkę (tzw. słonią trombkę;)), taką, gdzie samo odsłonięcie czubka żołędzi sprawiało duży ból. Zdawałem sobie sprawę od dziecka, że coś jest nie tak i jeśli chcę normalnie żyć, trzeba podjąć konkretne decyzje. Mimo to towarzyszył mi nieracjonalny wstyd, i przed lekarzem i przed bliskimi. Nie muszę dodawać o oczywistych przeszkodach w życiu seksualnym.

Nie wiem jak to się stało, ale pewnego dnia po prostu wziąłem do ręki telefon i zadzwoniłem do lekarza. Kilka dni później siedziałem już na wizycie. Diagnoza była jednoznaczna - konieczne całkowite obrzezanie. Byłem z tym pogodzony, ale skoro czekałem 28 lat, postanowiłem udać się na wszelki wypadek do jeszcze innego lekarza - głównie z tego powodu, że bałem się obrzezania z uwagi na ekstremalną wrażliwość główki. Dodam, że nikt nie mógł mnie dokładnie zbadać z uwagi na to, że ściągnięcie napletka wiązało się z ekstremalnym bólem. I proszę - kolejny lekarz powiedział, że obrzezanie nie jest absolutnie konieczne. Owszem, trzeba będzie wyciąć sporą część napletka i prawdopodobnie wędzidełko (miało się to okazać w trakcie zabiegu). Na to rozwiązanie też się zdecydowałem. Nie chcę tu powiedzieć, że z obrzezaniem jest coś nie tak - przeczytacie tu wiele relacji osób zadowolonych z takiej decyzji. Jednak kalkulowałem (nawet pomijając tą wrażliwość), że ostatecznie po plastyce mogę zdecydować się za jakiś czas na obrzezanie, a odwrotnie - nie ma opcji.

Aha, tu jeszcze kilka słów o wstydzie. Już po wizycie lekarskiej wiedziałem, że jego odczuwanie to najgłupsza rzecz, jaką mogłem zrobić. Lekarze przez lata, każdego dnia badają ludzi z podobnymi problemami, z tego żyją i traktują to zupełnie naturalnie, nie inaczej, niż gdybyś przyszedł z bólem głowy czy stłuczeniem kolana, a więc podchodzą do tematu z pełnym profesjonalizmem, nawet pewnego rodzaju zawodowym znudzeniem. Także wstyd możecie zupełnie wykreślić ze swojego słownika, to po prostu głupie.

PRZED OPERACJĄ

Do operacji nie przygotowywałem się w jakiś specjalny sposób. Tego dnia poszedłem normalnie do pracy, a zabieg był umówiony na godziny wieczorne. Na pewno mogę zalecić dwie rzeczy:
1) Całkowicie się ogólcie. Nie tylko jądra i okolice, ale cały brzuch, fragmenty ud. Potem, gdy przyjdzie bawić się z przyklejaniem opatrunku, podziękujecie mi. I nie bójcie się golenia. Szczerze mówiąc nigdy wcześniej tego nie robiłem, paraliżował mnie strach przed zacięciem i jedynie przycinałem włosy nożyczkami. Okazało się, że golenie jest dużo bardziej komfortowe i łatwe niż żmudna zabawa z nożyczkami. Wykonujecie praktycznie takie same ruchy jak przy goleniu twarzy, stosując normalną piankę do golenia, brzmi strasznie, ale to nic wielkiego. Od tego czasu zresztą golę się tam regularnie, znacznie poprawie komfort wszystkiego :)
2) Przed operacją nie pijcie dużo płynów, a tuż przed wejściem na salę oddajcie mocz. Najlepiej, by po zabiegu nie trzeba było biec od razu do łazienki, tylko potrzymać opatrunek przez kilka godzin.

OPERACJA
W momencie położenia się na stole pojawił się stres i litry potu, ale niepotrzebnie. Pierwsze, co zrobi lekarz to wyczyszczenie członka. U mnie właściwie był to jedyny bolesny etap, właśnie z uwagi na to, że pierwszy raz w życiu czułem dotyk na żołędzi. Ale zacisnąłem zęby i poszło szybko i sprawnie. Kolejna kwestia to znieczulenie. Część osób wybiera znieczulenie całkowite, ale znacznie częściej podaje się miejscowe. Tu zalecam pamiętać o dwóch sprawach:
1) Znieczulenie służy oczywistemu celowi - by Was nie bolało. Jeśli po pierwszej dawce nadal odczuwacie ból, trzeba po prostu zaalarmować lekarza. W moim wypadku po pierwszej czułem nadal średni ból, dopiero jak podano mi trzecią to wszystko było ok.
2) W powyższym punkcie mam na myśli BÓL, bo nie chodzi o to, byście nie czuli dotyku w ogóle (wtedy dopiero można zacząć się martwić), szczególnie ktoś, kto nie miał wcześniej żadnego zabiegu, może tego nie wiedzieć. Jakieś delikatne ukłucia, szarpnięcia będą odczuwalne, ale takie, które można bez problemu wytrzymać.
Samo podanie znieczulenia prawie mnie nie bolało, zakłuło tak jak pobieranie krwi i tyle.

Podczas operacji przy twarzy macie kotarę oddzielającą od nieprzyjemnego widoku poniżej. U mnie leciało radio, a lekarz z asystentem urządzali sobie zwykłe, codzienne pogawędki, w których też brałem udział, co bardzo mnie odstresowało. W moim wypadku operacja trwała bardzo długo, bo aż 2h, ale w innych tematach czytam, że czasem jest to 20-30 minut.

PO OPERACJI

Po wszystkim zapisałem sobie zalecenia lekarza, umówiłem się na wizytę kontrolą, ubrałem się i normalnie wróciłem do domu (ok. 40 minut jazdy). Przy spacerze do samochodu trochę kręciło mi się w głowie, ale potem wszystko było ok. Zaszedłem jeszcze na zakupy i w domu zająłem się niedokończoną pracą. Bałem się, że za chwilę zejdzie znieczulenie i zacznie się wielki ból, uszykowałem zapas Paracetamolu, ale nic takiego się nie stało. Owszem czuć było lekkie odrętwienie, czasem ukłucie, czasem nacisk szwa, ale nic więcej - środków przeciwbólowych nie zażyłem ani razu w procesie rehabilitacji.

A jak ten proces wyglądał? No cóż, życie w niczym się nie zmieniło. Normalnie chodziłem do pracy od następnego dnia (choć pracuję wygodnie na siedząco). Wiadomo, że nie miałem przez pierwsze tygodnie takiej swobody ruchów jak zazwyczaj, nie poruszałem się szybko, byłem ostrożny itd., ale funkcjonowałem zupełnie zwyczajnie. Poniżej zamieszczam kilka przydatnych porad.

HIGIENA
Udało mi się uniknąć wszelkich problemów i zakażeń m.in. dzięki restrykcyjnej higienie. Po każdym oddaniu moczu najpierw kilka razy spryskiwałem miejsce zabiegu Octeniseptem (w pierwszy tygodniu trochę to piekło, ale nic strasznego), a następnie zmieniałem opatrunek na nowy. Ponieważ oddaję mocz często, jakieś 8-10 razy dziennie, tyle razy musiałem zmieniać opatrunek.

Opatrunki lekarz kazał nosić mi go dziwnie długo, bo aż 3 tygodnie. Jeśli jednak wszystko dobrze się zrasta, moim zdaniem można zrezygnować dużo wcześniej. Jeśli w swobodnym poruszaniu się przeszkadza wam wrażliwość żołędzi, polecam ponosić jeszcze przez jakiś czas podpaski! Męskiej godności nie ubędzie, a pocieranie jest znacznie bardziej znośne niż o materiał ubrania.

Szwy utrzymywały się u mnie dość długo, ponad miesiąc (ostatnie 3 wyciągnąłem ręcznie - nic nie bolało). Powodowało to problemy ze ściąganiem skórki, a tym samym higieną. O ile wrażliwość żołędzi na dotyk regularnie spadała (o tym w osobnej sekcji), tak ściąganie skórki na dół powodowało spory ból (choć miałem wrażenie, że jest zauważalnie mniejszy przy wcześniejszym spryskaniu Octeniseptem). Z tego powodu myłem się tylko bardzo delikatnie, a na dokładniejsze czyszczenie udawałem się przez pierwszy okres (jakieś 3 wizyty w ciągu 10 dni) do lekarza, który czyścił mi wszystko porządnie.

Jeśli chodzi o samodzielne czyszczenie, przez pierwsze 5-6 dni ściągałem napletek do dołu na ile mogę, a następnie delikatnie pocierałem żołądź i samą bliznę gazikiem spryskanym dobrze Octeniseptem.

Jeśli już mówimy o ściąganiu napletka, naczytałem się wiele o tym, by robić to na siłę od pierwszych dni po operacji. U mnie lekarz zalecił coś zupełnie innego - owszem, można praktykować delikatne zsuwanie na dół, ale tylko do progu bólu, nie ma się z czym spieszyć. Napletek zacząłem ściągać do samego końca dopiero po 3 tygodniach.

Bodajże w drugim tygodniu na bliźnie pojawiła mi się maleńka, napęczniała krosta. Lekarz przebił ją sterylną igłą i tyle.

PRYSZNIC
Jeśli chodzi o prysznice, przez pierwsze dni lekarz zalecał zabezpieczać penisa przed wodą. Robiłem to w banalny sposób - zakładałem na niego dwie małe torebki śniadaniowe i zaciskałem je gumką recepturką :) Potem przez kilka tygodni myłem się delikatnie, nakierowując wodę na brzuch, by spływała na dół. Lekarz nie kazał mi stosować żadnych specjalnych środków higienicznych, także używałem zwykłego mydła i żelu pod prysznic. Jeśli natomiast ktoś będzie czuł pieczenie, to polecam spróbować niedrogiego, hipoalergicznego żelu do higieny intymnej Biały Jeleń (jest np. w Rossmannie). Kąpiele zacząłem jakiś miesiąc po operacji.

"APTECZKA"
Polecam przygotować sobie przed operacją jakiś koszyczek, pudełko, w którym będziecie trzymać niezbędny pakiet do opatrunków i mycia. W moim wypadku były to: Octenisept, parafina, nożyczki, gaziki 8x8 lub 9x9, bandaż (tak na wszelki wypadek), chusteczki higieniczne lub jakiś ręczniczek (też na wszelki wypadek, jakby gdzieś pociekły kropelki krwi). Taki zestaw pod ręką daje później fajny komfort psychiczny, nosiłem go też ze sobą owinięty w reklamówkę i schowany w plecak podczas wyjść poza dom.

OPUCHLIZNA/BLIZNA
Jak pewnie zdążyliście już przeczytać, pierwsze tygodnie po operacji penis powinien być ułożony ku górze. Chodzi tu o zwykłą siłę grawitacji - przyciąganie powoduje schodzenie opuchlizny. Po prostu po owinięciu penisa opatrunkiem przyklejacie go plastrami do brzucha i tyle. Przydadzą się też ciasne majtki (najlepiej z oddychającego materiału!), które nie tylko pomogą wam w utrzymaniu pacjenta ku górze, ale ogólnie ustabilizują go przy codziennym poruszaniu się.
Pamiętajcie też, że pozycja "ku górze" przy postawie stojącej lub siedzącej, nie będzie już "ku górze" przy leżeniu. Członek powinien być ułożony cały czas prostopadle względem działania siły grawitacji, czyli przy leżeniu warto przykleić go do brzucha, ale wcześniej podłożyć np. zwinięty ręczniczek czy chusteczkę, aby nie leżał całkiem na brzuchu.

Od piątego dnia po zabiegu zacząłem też praktykować moczenie członka w rumianku. Rano i wieczorem po 15 min - w zwykłej szklance :) Pomogło to na opuchliznę oraz rozmiękczenie szwów. Praktykowałem to przez jakieś 2 tygodnie.

Po miesiącu lekarz przepisał mi żel Contractubex, który stosowałem 3 kolejne miesiące, bardzo sumiennie 4-5 razy dziennie.

SUCHA ŻOŁĄDŹ
Jedną z bolączek po operacji stulejki jest możliwość "wyschnięcia" żołędzi, czyli to, że skóra na niej stanie się twardsza i mniej podatna na bodźce. Mi udało się temu zapobiec przez regularną pielęgnację. Co dwa dni wsmarowuję dokładnie w żołądź trzy/cztery krople parafiny, a raz w tygodniu intensywnie smaruję się kremem na bazie masła shea - koszt 10zł, powinno wystarczyć na przynajmniej rok, także wydatek żaden. Moja żołądź jest dzięki temu taka sama jak tuż po zabiegu. Taki plan przyjąłem na stałe i planuję go praktykować.

Największe problemy z suchością skóry miałem tuż po zabiegu. Po 2-3 dniach na żołędzi zaczęła intensywnie łuszczyć mi się skóra, co jest zjawiskiem naturalnym po jej pierwszym odkryciu po tylu latach. Idealnym lekarstwem na to okazała się właśnie parafina, którą polecił mi lekarz. Przy każdej zmianie opatrunku czekałem minutę aż wyschnie Octenisept, a następnie polewałem żołądź 3-4 kroplami parafiny; problem suchej skóry szybko zniknął.

NOCNE WZWODY
Kolejny problem wymieniany najczęściej na forum to nocne wzwody. Przyznam, że nie było to jakimś dużym kłopotem. Owszem, przez pierwsze 4-5 nocy budziłem się kilka razy w trakcie wzwodu, zdarzało się, że opatrunek był zakrwawiony, ale zwyczajnie czekałem aż wzwód minie i wracałem spać, nie było żadnego dramatu. Warto przed spaniem pamiętać o oddaniu moczu, gdyż z naciskiem na pęcherz wzwody są większe. To może głupie, ale przed operacją przeczytałem gdzieś, że na problem wzwodów najlepiej myśleć o... kościotrupach. U mnie idealnie podziałało. Także o ile ktoś nie ma zapędów nekrofilskich, zalecam spróbować :p

WRAŻLIWOŚĆ
Oto i mój główny problem, który, jak widzę, powtarza się regularnie też w innych tematach. Otóż całe życie z powodu stulejki cierpiałem na ekstremalną wrażliwość żołędzi, która aż zadziwiła lekarzy. Do tego poziomu, że dotknięcie fragmentu odsłoniętej główki (a mogłem ściągnąć napletek zalewie o milimetry) powodowało ból na granicy omdlenia. Byłem przerażony jak po operacji przyzwyczaję się do częściowo lub całkowicie odsłoniętej na stałe żołędzi.

Ostatecznie nie było jednak tak źle. Przygotowania zacząłem już przed zabiegiem. Pod prysznicem i w wannie, po dłuższym polewaniu ciepłą wodą, próbowałem na ile się da ściągać napletek i delikatnie, opuszkami palców dotykać żołądź. Najpierw trzeba było przekroczyć granicę psychologiczną, bo wiedziałem, że oznacza to olbrzymi ból. W pierwszym tygodniu byłem w stanie wykonać 4-5 delikatnych dotknięć, w kolejnym już 10. Jak pisałem wyżej, sama operacja była niemal bezbolesna, poza pierwszym ściągnięciem napletka i czyszczeniem. Tu kolejna granica została pokonana.

Po zabiegu oczywiście do bólu żołędzi doszła opuchlizna, ale krok po kroku to przezwyciężałem. Przy każdej zmianie opatrunku dotykałem główki po kilka razy, z każdym dniem starałem się nieco mocniej. Potem wiadomo, raz otarłem się o slipki, raz o opatrunek i tak się powoli przyzwyczajałem. Gdy już mogłem normalnie brać prysznic, "ćwiczyłem" przez polewanie żołędzi niewielkim strumieniem wody. Na początku byłem w stanie wytrzymać jakieś 5-6 sekund, ale każdego dnia próbowałem coraz dłużej.
Moja porada, którą dostałem od lekarza to nie-spinanie mięśni, kiedy polewamy się wodą lub dotykamy! Kiedy spinasz mięśnie, wysyłasz do mózgu sygnał, że coś jest nie tak i końcówki nerwowe stają się bardziej czułe. Kiedy wiesz, że zaboli, ale starasz się być jak najbardziej fizycznie wyluzowany, boli zauważalnie mniej.
Kolejna porada - na początku moim koszmarem były gaziki przylepiające się do główki, co bolało przy zmianie opatrunku. Najlepszą metodą na to jest jednorazowe psiknięcie Oceniseptem, który powinien je odkleić.

W każdym razie, do stanu pełnego uodpornienia doszedłem po jakichś 3 miesiącach, dzisiaj już tylko uśmiecham się na wspomnienie dawnej wrażliwości :)

SEKS i MASTURBACJA
Standardowym zaleceniem lekarskim jest wstrzemięźliwość przez ok. 1 miesiąc. Ja wytrwałem 6 dni. Po tym czasie (kiedy trzymały jeszcze wszystkie szwy) dziewczyna bardzo delikatnie pomogła mi ręką i skończyło się bez żadnych problemów. Potem już zaspokajałem się regularnie, co nie przełożyło się nigdy na żadne kłopoty. Ale to jest mój indywidualny przypadek, u innych może skończyć się zupełnie inaczej, dlatego jeśli czujecie się na siłach to zalecałbym raczej wstrzymać się na chociaż 2-3 tygodnie. Ciekawostka: niespodziewanie po zabiegu całkowicie przesiadłem się na masturbację lewą ręką, okazało się, że jest to o wiele przyjemniejsze:p

Jeśli chodzi natomiast o seks penetracyjny, wstrzymaliśmy się jakieś 2 miesiące. Potem powoli i delikatnie próbowaliśmy. O ile penis z sam z siebie już prawie nie bolał, to przy dłuższym seksie (a ja niestety potrzebuję przynajmniej 30-40 min, takie już moje utrapienie) jednak pojawiał się ból i trzeba było przestać. Dochodzenie do seksu, który nazwałbym w pełni "normalnym" zajęło mi jakieś 7-8 miesięcy, po tym czasie nie odczuwałem już żadnych niedogodności. Aha, przed pierwszym stosunkiem od razu polecam zapatrzeć się w żel, np. Durexa, zapewnia o wiele większy komfort seksu, nie tylko po operacji.

A jak z przyjemnością? Naczytałem się tu wiele narzekań na problemy wrażeń seksualnych po zabiegu. Nawet mimo usuniętego wędzidełka, nie odczułem zmian na gorsze, a wręcz przeciwnie, dotyk, a wraz z nim same wrażenia stały się wyraźnie lepsze. W skrócie, odczuwam ten sam rodzaj przyjemności i w tych samych miejscach co przed zabiegiem, tylko jest po prostu bardziej intensywnie.

DZISIAJ

Żałuję tylko, że operację zrobiłem tak późno. Straconego czasu nikt mi nie odda, choć cieszę się, że skończyło się dobrze, a przez te wszystkie lata nie nabawiłem się żadnego zakażenia. Zachęcam, by nie czekać ani chwili dłużej, tylko podjąć decyzję i ruszać do lekarza. Wszelkie problemy, który się bałem, okazały się ostatecznie mocno wyolbrzymione. A wraz z pozbyciem się uciążliwego problemu, na lepsze poprawiła się cała jakość życia!

Jeśli macie jakieś pytania, zadawajcie śmiało, od razu mówię, że nie siedzę już regularnie na forum, ale po jakimś czasie postaram się odpowiedzieć.
Na koniec jeszcze kilka zdjęć, jak to wszystko wygląda po roku w stanie spoczynku i wzwodu: https://imgur.com/a/UL8tyiX
 

Podobne tematy

Do góry