• Cytatów używajcie tylko jeżeli jest to potrzebne! Jeżeli chcecie komuś odpisać używajcie @ z nazwą użytkownika.

Lecznica IATROS Wwa Zacisze - Obrzezanie high&loose NFZ

peerg

New member
Cześć wszystkim!

Mam 26 lat i do wczoraj byłem wstydliwym posiadaczem stulejki całkowitej. Dawno temu, kiedy miałem 13 czy 14 lat, zauważyłem problem i udałem się do lekarza w moim rodzinnym Radomiu, gdzie przeprowadzono popularną w tym czasie "procedurę", polegającą tylko i wyłącznie na nacięgnięcu napletka "do oporu". Pewnie niejeden z Was doświadczył czegoś takiego i wszyscy wiemy, że na niewiele to się zdało. Do sprawy powróciłem w wieku 19 lat, tym razem umawiając się na plastykę napletka. Jako młody chłopak nie wiedziałem, jak się poruszać w meandrach publicznej służby zdrowia i sprawa padła. Od tamtego czasu odkładałem to, co nieuniknione (bo nie mam czasu, bo nie mogę wziąć urlopu, bo nie mam gdzie, bo nie chce mi się czekać na termin itd.). Aż wreszcie niedawno zmobilizowałem się i przystąpiłem do rozwiązania problemu stulejki raz na zawsze (mam nadzieję).

Przygotowania do zabiegu

Pierwsza kwestia, jaką musiałem rozwiązać, to gdzie i w jaki sposób. Ponieważ nie śmierdzę groszem, szybko zdecydowałem, że muszę dokonać zabiegu na NFZ. Oczywiście pierwszym wyborem był wychwalany przez wszystkich na forum szpital Mazovia na Ursynowie. Niestety okazało się, że na ten rok nie ma wolnych terminów, a w przyszłym nie wiadomo, jak będzie, bo szpital może w ogóle nie podpisać kontraktu z NFZ (poszukiwania rozpocząłem pod koniec sierpnia). Następnym celem była klinika IATROS na ul. Wojskowej (Bródno-Zacisze). Przemiła recepcjonistka powiedziała, że najbliższy wolny termin to 17.10 u doktora Jacka Łepmickiego, do tego czasu muszę zdobyć skierowanie i badania i koniecznie na sam zabieg przyjść po śniadaniu. Zgodziłem się na ten termin, z konsultacją z lekarzem w dniu 30.09. Zaraz potem zacząłem przeglądać forum i natknąłem się na przerażającą historię jednego z pacjentów tej lecznicy, który suchej nitki nie zostawił na tym miejscu i lekarzu, przeprowadzającemu zabieg. Trochę przeszły mnie ciarki, ale stwierdziłem, że pójdę na konsultację i "wybadam" teren.

Po wizycie u urologa i uzyskaniu skierowania udałem się na wyznaczony termin konsultacji. Obsługa i atmosfera w klinice na piątkę z plusem, miło, schludnie i przyjemnie, ale wiadomo, nie o to chodzi. Czekałem na lekarza, który pojawił się parę minut po ósmej rano i... dwie minuty później było po konsultacji. Nie chcę powiedzieć, że sprawiło to na mnie złe wrażenie, wręcz przeciwnie - lekarz obejrzał przypadek, stwierdził krótko, że będzie obrzezanie, "proszę zrobić sobie takie a takie badania, przyjść z osobą towarzyszącą, bo to jednak będzie przeżycie, penis będzie obrzezany, czyli żołądź będzie odsłonięta, wie pan? to bardzo się cieszę, ale zawsze lojalnie uprzedzam, bo potem po tygodniu dostaję telefony, że pacjent próbuje naciągnąć napletek i nie może". Krótko, zwięźle i na temat. Badania zrobiłem parę dni później i z wielkim strachem oczekiwałem wczorajszego dnia...

Zabieg

Żeby dać wyobrażenie, jak długo trwała moja wizyta w lecznicy - pojawiłem się na miejscu przed 11, ok. 11:40 zostałem zaproszony do pokoju zabiegowego, o 12:30 wsiadałem to taksówki. Ale po kolei. Najpierw papierkowa robota, podpisywanie oświadczeń itd. Ku mojemu przerażeniu na karcie zapis: Proponowany zabieg - plastyka napletka, nacięcie boczne napletka. Mówię lekarzowi (przy świadku, a jakże:)), że umawialiśmy się na obrzezanie. On uśmiecha się i mówi: "Oczywiście będzie, jak się umawialiśmy, będzie obrzezanie, mamy po prostu taką pozycję w komputerze". Myślę - dziwnie, ale ok, zaryzykuję, najwyżej potem sporządzę tłuściutki pozew:D.

Atmosfera w klinice odprężająca, mimo że ma się wrażenie "fabryki" (przede mną doktor pokroił dwie osoby, po mnie w kolejce czekało dwóch następnych). Wszyscy uśmiechnięci, humory dopisują, facet wychodzacy po zabiegu przede mną z uśmiechem na twarzy, więc i ja się odprężyłem. Doktor zaprasza, idę grzecznie za nim, przed pokojem zabiegowym zostawiam buty, na samej sali zdejmuję spodnie i majtki i tak, w skarpetkach i koszulce kładę się na łóżku. Żadnych piżamek, kapci i innych takich. Doktor informuje, że najpierw zrobimy odkażanie, potem znieczulenie.

- Panie doktorze, muszę powiedzieć, że chyba nigdy niczego tak się nie bałem.
- Muszę panu powiedzieć, że ja też.

I od razu czuję się swobodniej. Odkażanie OK, ktoś tu pisał, że lekarz bez znieczulenia smarował go po żołędzi odkażaczem. Nic z tych rzeczy, doktor naciągnął napletek i psiknął jakimś sprayem. Mało przyjemne, potem uczucie szczypania i gorąco, ale niedługo, bo doktor sięgnął po strzykawkę... Znieczulenie bolesne, przyznaję, zwłaszcza że lekarz sieknął sześć czy siedem razy, jak się zorientował, że mam niską tolerancję na ból. Po kilkunastu sekundach ból jednak mija. Lekarz wyszedł, mówiąc, że musimy trochę poczekać, aż znieczulenie zacznie działać. Po piętnastu minutach wrócił w towarzystwie asystentki/pielęgniarki i przystąpili do rzeczy. Nie czułem absolutnie nic, nawet ucisku czy szwów przechodzących przez ciało. Przez cały czas lekarz z pielęgniarką wymieniali się kąsliwymi uwagami jak stare dobre małżeństwo, co pomagało rozluźnić atmosferę. Po jakichś 20 minutach było po wszystkim, lekarz powiedział, że mogę zerknąć na końcowe dzieło, ale podziękowałem. Pielęgniarka opatuliła penisa opatrunkiem i po paru minutach wychodziłem z kliniki, po drodze zgarniając receptę na lek przeciwbólowy oraz antybiotyk.

Zalecenia lekarza

W trakcie i po zabiegu operujący duet instruował mnie, jak mam postępować po zabiegu. I tak:
- gojenie potrwa 3-4 tygodnie;
- obrzek na żołędzi będzie utrzymywał się jakieś 2 tygodnie ze względu na dużą dawkę znieczulenia;
- opatrunek lekarski mam zdjąć dopiero ok. 23:00, potem owijać penisa samą gazą i bandażem (żadnych plastrów, żeby rana "oddychała") za każdym razem, gdy sikam lub biorę prysznic;
- przy zmianie opatrunku przemywać penisa wodą z mydłem (żadnych Rivanoli itd., bo to opóźnia gojenie);
- kiedy nie mogę użyć wody z mydłem (np. w pracy), oczyszczać penisa chusteczką do higieny intymnej;
- po myciu delikatnie osuszyć penisa;
- przez pierwszy dzień leżeć, potem przez kilka dni nie przemęczać się, w poniedziałek mogę wrócić do pracy;
- rada na nocne wzwody: uwaga... Sudafed:) tak, tak, ten lek na katar, tabletkę przed snem;
- nosić ciasne majtki (ze względu na brak mocowania opatrunku do podbrzusza, pomagają utrzymać penisa w miejscu) oraz kierować penisa do góry.

Po zabiegu - pierwsze godziny i pierwsza noc

Przede wszystkim nie zgrywajcie twardzieli i nie prowadźcie samochodu zaraz po zabiegu, ani nie tłuczcie się autobusami. Nigdy nie wiadomo, kiedy puści znieczulenie, dlatego warto mieć ze sobą po zabiegu jakiś painkiller i butelkę wody. Ja wróciłem taksówką (a co, zaoszczędziłem jakieś 1,5 tysiąca na zabiegu, więc się szarpnę;)) i po 15minutowej podróży poczułem pierwsze nieprzyjemne ukłucia w kroczu. Szybko wykupiłem leki i łyknąłem pierwszą tabletkę przeciwbólową z recepty.

Pierwsze godziny były jedną wielką niewiadomą. Nie wiedziałem czy i jakiego bólu się spodziewać, więc przez pierwsze 2 godziny leżałem w sumie nieruchomo, czytając książkę. Po tym czasie natura niestety wezwała i musiałem przejść pierwszą próbę - siku. Wszystko poszło gładko, żadnej krwi, żadnego pieczenia, trochę się więc uspokoiłem. Do wieczora nie czułem żadnego bólu, jedynie raz na jakiś czas pojedynczy, swędzący impuls, jakby elektryczny, trwający 1-3 sekundy. Nic strasznego, póki co najbardziej bolesne wciąż było znieczulenie przed zabiegiem. Zaczął we mnie narastać jednak kolejny strach... z każdą godziną było bliżej do momentu odwinięcia i ujrzenia dzieła doktora Łepmickiego w pełnej okazałości. Kiedy nadeszła w końcu 23:00, na drżących nogach poszedłem do łazienki. Wedle zaleceń peilęgniarki namoczyłem opatrunek, by plastry łatwiej zeszły. Musze przyznać, że nie oszczędziła na nich, bo odwijanie trwało i trwało. Kiedy dotarłem do samego opatrunku i odsłoniłem prącie, zakręciło mi się w głowie, prawdopodobnie zrobiłem się blady jak ściana, serce zaczęło mi walić i pojawiły się mroczki przed oczami. Mówiąc krótko, po raz pierwszy w życiu o mało co nie zemdlałem. Jest to o tyle ciekawa reakcja, że widok wcale nie był straszny, wręcz przeciwnie, naoglądałem się tutaj naprawdę mało atrakcyjnych egzemplarzy pozabiegowych (sorry, chłopaki, nic osobistego:)). Otóż mój penis nie był ani spuchnięty, ani zakrwawiony. Co mnie zdziwiło, to fakt, że fałda skóry dochodzi do samej żołędzi, ale nie nachodzi na nią. Spodziewałem się tego, co widziałem na zdjęciach, czyli obrzezania całkowitego, a dostałem częściowe. Fakt, nie sprecyzowałem tego przed zabiegiem... Skąd zatem moje prawie-omdlenie? Prawdopodobnie skumulowały się wrażenia z całego dnia oraz świadomość, że zaraz będę musiał dotknąć żołędzi, co zawsze powodwało we mnie odruch "cofny". Niemniej jednak po 2-3 minutach doszedłem do siebie, zmieniłem opatrunek i udałem się do łóżka.

W nocy sudafed chyba zrobił swoje, bo nie budziłem się z bólu ani razu, o 4:30 obudziełm się tylko i leżałem "na czuwaniu" przez jakieś 1,5h, ale potem okazało się, że po prostu odczuwałem dyskomfort z całodniowego leżenia na wznak. Delikatnie obróciłem się na bok i zasnąłem jak bobas. :)

Dzień drugi

Rano kolejna zmiana opatrunku (tym razem bez omdlenia, za to wciąż z dyskomfortem w dotykaniu żołędzi). Opuchlizna odrobinę większa, krwawienia mało, troszkę sączy się z przedłużonego wędzidełka, ale nie przechodzi przez opatrunek. Teraz jestem jakieś 26 h po zabiegu, wciąż odczuwam czasem pojedyncze impulsy, ale o bólu nie mogę mówić. U podstawy żołedzi fioletowy obrzęk, ale lekarz powiedział, że tak na razie będzie. Co najważniejsze, to higiena, higiena i jeszcze raz higiena.

Przepraszam, że bez zdjęć, postaram się wrzucić jakieś wieczorem. W tej chwili najbardziej modlę się o to, by nie powstała oponka, z którą zmaga się wielu chłopaków po częściowym obrzezaniu.

Wnioski na chwilę obecną?
1. Trzymać się ściśle zaleceń lekarza, dopiero gdy ewidentnie coś jest nie tak, dzwonić na wizytę kontrolną
2. Leki, o których wspominałem, dotyczą mojego przypadku, nie oznacza to, że pomogą komuś innemu, bo przede wszystkim...
3. ... pytać, pytać i jeszcze raz pytać o wszystko lekarza. W tym temacie nie ma głupich pytań, więc nie bójcie się!
4. I najważniejsze właśnie: nie bójcie się! Jestem dzień po zabiegu i niezależnie od tego czy będzie oponka, czy będę musiał robić poprawki, czy nie, stwierdzam, że była to jedna z lepszych decyzji w moim życiu. Naprawdę nie ma czego się bać! Najgorsze w tym wszystkim jest oczekiwanie, a po fakcie jest tylko lepiej! Odwagi! :)

Wybaczcie długi wywód, ale chciałem się podzielić doświadczeniami. W razie potrzeby będę na bieżąco informował o postępach w mojej rekonwalescencji. A w razie pytań chętnie na wszystkie odpowiem. :)
 

peerg

New member
48 h po zabiegu. Na skórze penisa pojawiło się czarne zabarwienie, ale biorę to za siniak po znieczuleniu. Niepokoi mnie natomiast inna rzecz - w nocy przytrafił mi się mimo pomocy Sudafedu wzwód, raczej bezbolesny, ale jego efektem było zsunięcie się opatrunku (jak pisałem, nie używam plastrów, tylko obwiązuję gazik bandażem). Szybko wymieniłem opatrunek i zastosowałem tym razem plaster, żeby sytuacja się nie powtórzyła. Podczas porannej zmiany opatrunku zauważyłem, że skóra penisa zaczęła nachodzić na żołądź i podczas zsuwania jej miałem wrażenie, że "przykleiła się" do niej oraz doszedł mnie dziwny zapach - nie do końca smród, ale raczej nieprzyjemny. Pomyślałem, że może za słabo opłukałem penisa po użyciu wody z mydłem wieczorem. Co o tym myślicie? Nie ma żadnej ropy, żadnych zmian na skórze, po ponownym umyciu (tym razem z o wiele większą ilością wody i bardzo dokładnym osuszeniu) zapach ustał.

Poza tym dzisiaj zaserwowałem sobie pierwszy całościowy prysznic (gimnastykując się trochę, ale zawsze). Krwawienie z wędzidełka ustało niemal całkowicie (jedna, dwie kropelki na zmienianym opatrunku), szwy pod żołedzią nie krwawią w ogóle, nadwrażliwość żołędzi ciągle silna, ale zaczynam się do niej przyzwyczajać.
 

shogo

New member
Trudno powiedzieć czemu doszło u ciebie to sklejenia. Podczas obrzezania całkowitego żołądź wysycha i przykleja się do bielizny ale w przypadku jak masz napletek to trudno mi powiedzieć
 

peerg

New member
Zapach ciągle czuję. Przy jednym szwie pojawiła się biała substancja. Ropa czy może już zaczęła się koagulacja? Przyznam też, że mam trochę problem ze sprawnym zakładaniem opatrunku. Ponieważ mój penis jest w spoczynku dość niewielki, ciężko mi założyć opatrunek, żeby po niedługim czasie nie zaczął się zsuwać. Załączam zdjęcia, na pierwszym fragment szwów z białą substancją, na drugim siny fragment skóry, o którym pisałem wcześniej (podejrzewam, że to tylko siniak po znieczuleniu). Na trzecim i czwartym penis "opatulony" - może ktoś ma jakąś radę na sprawniejszy i skuteczniejszy opatrunek? W tej chwili cała procedura wymiany (z myciem) zajmuje mi jakieś 15 minut...

http://imgur.com/5o532Or,Top0bFv,kFjlhud,urgFMIp#0
 

nowy133

New member
siemano,
tak czytam i czytam Twojego pierwszego posta i tak jakbym o sobie opowiadał haha :D Lepiej nie mogłeś tego opisać, zarówno przebieg jak i zawroty głowy ha, ja musiałem na kiblu przysiąść na dwie minuty bo też mi było słabo. Miałem zabieg w iatrosie 23 września, dziś w końcu postanowiłem zabrać się za te szwy i sam je sobie zdjąłem :D Dziś też jest mój pierwszy dzień bez opatrunku. Powiem Ci, że też czytałem tą złą opinie na forum o doktorku, ale nie wziąłem sobie jej zbytnio do serca i myślę, że dobrze zrobiłem bo jestem teraz szczęśliwym facetem ! :) Choć nie powiem, straszny chaos panował tam rano gdy oczekiwałem na zabieg :) Jeżeli chodzi o proces gojenia to zero oponki, prawie zero opuchlizny więc jestem bardzo zadowolony. W moim pierwszym poście opisałem tylko mój problem z rozerwaną ranką pod żołędzia przez potężne nocne wzwody, ale kolega z forum polecił mi aloes, który zdziałał cuda. Nie miałem co prawda żelu ale w szafce mam litr soku z aloesu, który po wszystkim codziennie sobie popijam ze względu na jego zajebiste właściwości. I jestem tak samo obrzezany jak Ty, myślę że doktorek nie robi wyjątków :D
pozdro!
 

peerg

New member
Siema!

Dzięki za słowa otuchy, jeszcze bardziej mnie uspokoiły. :) W sumie gorzej sobie wyobrażałem te pierwsze dni, że będzie jakiś ból niesamowity, ale daję radę. Co prawda dwa ibupromy dziennie są w ruchu, ale wolę dmuchać na zimne :) Dziś pojawiło mi się dużo więcej sińców i opuchlizny na skórze, trzon jest mocno obolały, ale biorę to za dobry znak. W ogóle mam wrażenie, że powolutku zaczyna się goić. Najbardziej denerwujące są te opatrunki, 15 minut spędzam na całej procedurze. Coś mi się robi, jak pomyślę, że jeszcze jakieś 3 tygodnie będę się z nimi certolił. Jutro pierwszy dzień w pracy, mam nadzieję, że dam radę. :) Dzięki za radę z aloesem, jutro sobie kupię! Niestety sudafed nie działa na wzwody jak należy. ;)

A IATROS fakt, sprawia wrażenie mocno chaotycznego miejsca. Ale wygląda na to, że znają się na swojej robocie, a to najważniejsze! :)

Pozdrawiam!
 

nowy133

New member
Ja brałem dexak przeciwbólowy przez pierwsze 3 dni bo tak naprawdę później już nic nie czułem poza tą nadwrażliwością. Opatrunki zakładaj do czasu aż Ci szwy wypadną, jak zobaczysz że wszystko zagojone a szwy nadal siedzą to możesz im trochę pomóc ;) Możesz też moczyć się w wannie do oporu jak rany się zamkną. A jak już je zakładasz opatrunek to według mnie zostawiaj na wierzchu praktycznie cały kask, nie opatulaj go za bardzo. Ja tak robiłem i mały momentalnie się zahartował to pierwsza sprawa, a druga to że nie oblejesz sobie opatrunku w razie gdybyś nie skontrolował strumienia, btw. jak już Ci się nawet zdarzy to nie zmieniaj opatrunku 15 razy w ciągu dnia jak niektórzy, mocz nie wyrządzi Ci zbyt wielkiej szkody, jak zmienisz opatrunek raz na dzień nic Ci się nie stanie :D
Jeśli chodzi o te wzwody to musisz przez to przejść, ja się budziłem w nocy klika razy przez jakiś tydzień, później przesypiałem spokojnie całą noc. I nie bolały już plecy od leżenia na wznak :D Jak będziesz w aptece to zapytaj o sok firmy apteo - niecałe 20 zł za litrową butelkę, nie warto płacić ponad 40 zł za to samo od innego producenta. Poza aloesem kup sobie rumianek i mocz przyjaciela. Bardzo pomaga.
Powodzenia i gratuluję, że również się zdecydowałeś!
 

peerg

New member
Super! Dzięki za dodatkowe info! :) Dziś już właśnie olałem (dosłownie:p) sprawę z opatrunkami. Montuję sobie to tak, że główka może nie jest na wierzchu (jeszcze trochę strach, choć zauważyłem, że niektóre punkty na żołędzi są już mniej wrażliwe), ale jest otoczona warstwą gazy tak, że w zasadzie jej nie dotyka. Przy sikaniu tylko odwijam gazę i lu! :D Przez parę dni przyjmuję zasadę dwa opatrunki na dobę, rano i przed snem (no, chyba że się zsunie nieprzewidzianie, ale póki co przyklejam opatrunek odrobiną plastra u nasady i jest ok). Sińce niemal na pewno są reakcją po znieczuleniu, bo są takie małe opuchnięte, różowe i okrągłe punkty i wokół nich fioletowo, więc spoko. Co prawda teraz jest w całości spuchnięty jak po użądleniu pszczoły i ciężko mi było ściągnąć skórę, by zerknąć i przemyć rejon szwów, ale mam nadzieję, że opuchlizna zacznie wkrótce schodzić...
Wzwody nawet nie są jakoś szczególnie bolesne, ale upierdliwe. Ja mam w ogóle dość płytki sen, więc jak mnie wybije z rytmu taka musztra, to po prostu ciężko mi z powrotem zasnąć. :)
O rumianku nie myślałem do tej pory, ale spróbuję. To na pewno nie zaszkodzi. :D

Po raz kolejny dzięki i gratulacje również dla Ciebie za decyzję i sukces w leczeniu!
 

peerg

New member
Piąty dzień po zabiegu. Drugi dzień w pracy. Rano szok. Penis spuchł tak bardzo, że nie jestem w stanie ściągnąć skóry, by odsłonić szwy i je przemyć. Kiedy jednak udaje mi się to mimo bólu, spod szwów zaczyna sączyć się krew. Jestem w kropce. Czy robić to na siłę, czy tylko delikatnie przemywać samą wodą? Wciąż dochodzi mnie nieprzyjemny zapach, trudno mi powiedzieć czy jest ropa, bo nie widzę szwów. Żeby było śmieszniej, w ciągu dnia nie odczuwam żadnego dyskomfortu ani bólu. Co może pomóc na opuchliznę?

Wczoraj zacząłem pić sok z aloesu i nocne wzwody są wciąż dokuczliwe, ale jakby mniej i krócej. Dzisiaj założyłem luźniejszy i cieńszy opatrunek. Jeszcze go nie zmieniałem, ale chyba się sprawdził.

Mam zatem dwa problemy:
1. Duża opuchlizna, utrudniająca higienę.
2. Podejrzany zapach.

Macie jakieś rady? Lekarz powiedział, żeby nie używać Rivanolu ani Ocniseptu, ale może to jednak pomoże?
 

jarek89

Moderator
Jeżeli chcesz używać aloes, to musi on mieć kontakt z raną.

Ocenisept jest bardzo dobrym środkiem odkażającym (przeznaczonym m.in. właśnie do pielęgnacji ran i szwów pooperacyjnych), działa bakterio-, grzybo- i wirusobójczo. Skutecznie oczyszczając ranę, zapewnia jej łatwiejsze i szybsze gojenie. Używanie tego środka na pewno nie zaszkodzi.
 

peerg

New member
Dzięki za radę!

Mija ósmy dzień po zabiegu i muszę powiedzieć, że sytuacja wygląda o wiele lepiej. Opuchlizna zeszła niemal całkowicie, co prawda skóra nachodzi na napletek i niewykluczone, że pojawi się w związku z tym oponka, ale to mnie na razie nie przeraża. Jestem przede wszystkim szczęśliwy, że mogę porządnie zdezynfekować penisa pod żołędzią. Nieprzyjemny zapach ustał, wciąż przy naciąganiu skóry pojawia się krew, ale po prostu staram się nie forsować. Przy zmianie opatrunku (dwa razy dziennie, rano i wieczorem, ewentualnie w ciągu dnia jeszcze raz, jeśli przed sikaniem przyklei się do żołędzi, co się niestety często zdarza) gaza jest lekko zabarwiona krwią i jasnobrązową substancją. Czytałem, że to efekt koagulacji szwów, więc się tym nie przejmuję.

Nadwrażliwość żołędzi: w niektórych punktach nie ma jej już w ogóle, w niektórych ciągle silna, ale przede wszystkim już nie boję się jej dotykać. :) Nocne wzwody: wciąż dokuczliwe, ale nie tak silne, jak po 3-4 dniach. Ogólnie stosuję taką zasadę: na noc zakładam ciaśniejszy opatrunek z podwójnej gazy, oklejony plastrem, a na dzień cienki i luźniejszy z pojedynczej. Ręka świerzbi, żeby przetestować delikwenta, ale muszę się powstrzymać jeszcze z tydzień. :)

Prysznic biorę już w miarę normalnie, w ciągu dnia dezynfekuję Octeniseptem (ulotka odradza psikanie bezpośrednio na ranę, stosuję więc gazik). No i czekam na dalszy rozwój wypadków. :)
 

peerg

New member
Cześć wszystkim!

Miałem trochę przerwy, ale nie chciałem skakać z każdą pierdołą na forum. :) Jutro minie trzy tygodnie od zabiegu, penis wygląda tak:

http://imgur.com/MfuzZQM,sUmRFO3,4WllBDw,DxDTJAm#0
http://imgur.com/MfuzZQM,sUmRFO3,4WllBDw,DxDTJAm#1
http://imgur.com/MfuzZQM,sUmRFO3,4WllBDw,DxDTJAm#2
http://imgur.com/MfuzZQM,sUmRFO3,4WllBDw,DxDTJAm#3

Jak widać, opuchlizna zeszła w dużej większości, nie mam już żadnych problemów z odsłonięciem żołędzi. Nie udało mi się uchwycić części z wędzidełkiem, ale wygląda dobrze. Szwy z wędzidełka odpadły niemal całkowicie.

Problemy/pytania:
- na czwartym zdjęciu jest ewidentna ranka. Ona utrzymuje się od jakiegoś tygodnia, z jednej strony nie goi się, z drugiej nie rozszerza. Traktuję ją octeniseptem dwa razy dziennie, całego penisa "opsikuję" po każdym prysznicu i sikaniu. Czy to powód do niepokoju;
- szwy ciągle siedzą, dosyć luźno, ale jednak. Nie chcę im pomagać, ale wydaje mi się, że już powinny sobie pójść.

Na wizytę kontrolną udałem się po mojej urolog (jakiś tydzień temu), która stwierdziła, że nie jest źle, ale mogłoby być lepiej. Przepisała mi kolejny antybiotyk (augmentin) i lek osłonowy (trilac), wczoraj skończyłem je brać i czuję poprawę. Ciągle noszę opatrunek, zmieniam dwa razy dziennie: rano i przed snem. Penisa traktuję octeniseptem i niczym innym.

Co sądzicie? Jak według Was to wygląda? Powinienem się niepokoić czy po prostu uzbroić się w cierpliwość?
 

peerg

New member
Cześć!

Dzisiaj minie równo dwa miesiące od zabiegu i powiedzieć, że jestem zadowolony, to mało. Opatrunki przestałem zakładać jak lekarz przykazał, po miesiącu i zacząłem w miarę normalnie funkcjonować. Pierwszy dzień w pracy bez opatrunku był trochę dziwny, żołądź na wolności nie tyle bolała, co dawała uczucie bardzo lekkiego dyskomfortu. Wciąż się pojawia raz na jakiś czas, ale już się do niego przyzwyczaiłem. W ogóle żołądź ciągle się adaptuje, ale z każdym tygodniem jest coraz lepiej.

Dośc długo nie chciała mi się zagoić ranka, którą pokazywałem na poprzednich zdjęciach. Nie chciałem już szprycować się lekami, postawiłem na cierpliwość i octenisept. Pewnie dlatego w sumie dopiero 3-4 dni temu ranka zaczęła znikać. Załączam aktualne zdjęcia - w spoczynku i po ściągnięciu tego, co zostało z napletka oraz resztki wędzidełka. Jak widać nie wygląda to źle, są oczywiście blizny "ząbki", chcę poczekać jeszcze do świąt, żeby wszystko wygoiło się na 150% i jeszcze przed Sylwestrem pójdę skonsultować z lekarzem, jaką maść na blizny najlepiej w moim przypadku stosować.

http://imgur.com/xwcOK5f,fSNO5G1,ZqPcWj ... cW,reTO74l

Wszystko, co najgorsze, zdecydowanie za mną. Teraz będzie tylko lepiej. Jeżeli jeszcze ktoś się waha, to niech przestanie i pędzi się zapisać na zabieg. To tylko kilka dni umiarkowanego bólu/dyskomfortu i parę tygodni cierpliwości, a zabieg zmienia życie o 180 stopni. Powtórzę to, co padało już na forum parę razy: Jedyne, czego żałuję, to że zrobiłem to tak późno. :)
 

Podobne tematy

Do góry