Krótki opis sytuacji: chciałem wyprzedzać pod górkę. Autobus się wlókł, no to patrzę w lusterka, wrzucam kierunkowskaz, redukuję i daję po garach... Ale zamiast płynnego minięcia był wyścig żółwi. A kolega mechanik telefonicznie stwierdził, że to prędzej gaźnik niż silnik. No, i czy coś takiego da się doprowadzić do stanu używalności we własnym zakresie, czy bez wizyty w warsztacie i jakiegoś usuwania wszelkich zanieczyszczeń/drobin się nie obejdzie