• Cytatów używajcie tylko jeżeli jest to potrzebne! Jeżeli chcecie komuś odpisać używajcie @ z nazwą użytkownika.

... i po problemie [low&tight]

Krzys1

New member
Witam.
Przyszła pora na mnie by się wypowiedzieć. Dużo, może nie tyle wiedzy, co opinii i waszych spostrzeżeń się doczytałem na tym forum. Postanowiłem, że i ja podzielę się swoim doświadczeniem i przejściami.

Dolegliwość, przemyślenia, przygotowanie:
Stulejka całkowita wrodzpna. Sam nie byłem w stanie odprowadzić napletka nawet w spoczynku. Udawało mi się może w 20-30%, dalej czułem spory ucisk, więc bałem się drzeć "na chama". Wiedziałem, że mam problem, ale zawsze było coś ważniejszego i problem ze stulejką tracił na ważności. Rodzice gdy miałem jeszcze tych naście lat, wspominali "Kiedy rozwiążę swój problem". Dodatkowo mam w pamięci niemiłe wspomnienia, gdzie to jechałem do jakiegoś specjalisty (jako małe dziecko jeszcze 4-6 lat?) który ściągał mi napletek i kazał ćwiczyć w wodzie podczas kąpieli. Ból był ogromny, więc nie trudno zrozumieć, że chłopiec nie będzie robił tego co sprawia mu ból.
Jednak kiedyś przychodzi opamiętanie i człowiek zaczyna myśleć o sobie, o przyszłości... o przyjemności ;) Poszukując informacji w sieci trafiłem tutaj.
Przeczytałem wiele tematów, oglądnąłem sporo zdjęć, dowiedziałem się na temat różnych typów obrzezania, jak również tylko plastyki i co ważniejsze - poszukałem informacji, do kogo się udać. Jako że pochodzę z małej wsi na podkarpaciu, dodatkowo - student bez stałego przychodu, miałem taki a nie inny wachlarz możliwości.

Konsultacja (pierwsza wizyta):
Wybór padł na dr. Huberta Kuźniara, który przyjmuje w Rzeszowie. Na wizytę umówiłem się prywatnie w Pro-Familii. Byłem mile zaskoczony, gdyż w tym samym tygodniu co dzwoniłem, mogłem przyjść na wizytę.
Przebiegła ona bardzo sprawnie. Oględziny trwały bardzo szybko. Doktorowi udało się nawet ściągnąć napletek, ku mojemu ogromnemu zaskoczeniu (i sporemu uciskowi!). Ale nic nie mówiłem. Już wtedy (mając odrobinę wiedzy i opinii od Was) powiedziałem, że chcę LOW&TIGHT z usuniętym wędzidełkiem. Na co lekarz nie widział zastrzeżeń, sam sugerował obrzezanie -próbowanie plastyki w moim wypadku nie miało większego sensu. Choć może gdyby mi zależało to może by się zgodził, ale ja byłem zdecydowany na obrzezanie i na ten właśnie typ.
Po spotkaniu które odbyło się, eeee kiedy to było? Wiem że w kwietniu, ale jakiego dnia? Nie pamiętam ~10-15 kwietnia. Dostałem skierowanie i zostałem poproszony o przysłanie drogą mailową kilku rzeczy potrzebnych do zabiegu tj. zdjęcia w spoczynku i w zwodzie oraz zmierzoną długość trzonu we wzwodzie.

"Dzień sądu" (zabieg 14 kwiecień 2013):
Zabieg miałem wykonywany w ramach NFZ, więc po miesięcznym okresie oczekiwania w końcu nastał ten dzień. Wcześniej dostałem od lekarze potrzebną dokumentację (zgoda na zabieg, w co się zaopatrzyć itd.) i wedle niej przygotowałem się. Miałem udać się do szpitala ORTOVITA w Rzeszowie. Nie wiedziałem gdzie to jest, więc dając sobie czas na ewentualne kłopoty z dojazdem, wybrałem się 1,5h wcześniej niż trzeba było. Na szczęście trafiłem bez problemu. (UWAGA: Jeśli też będziecie szukać to jedźcie powoli, bo można przejechać :D mimo iż budynek tuż przy drodze to po sąsiedzku jest inny i nie widać z daleka, także trzeba jechać uważnie ;) )

9:30
Rejestracja (bez komentarza, szału nie było, ale mogła by być weselsza :) )
9:45
Przebranie w szatni. I zwarty i gotowy, w twarzowej koszulce, slipkach i laczkach oczekiwałem na pielęgniarkę. Pani Bożenka (bo tak miała na imię ta miła pani), pojawiła się bardzo szybko i razem z nią udałem się do "recepcji" (z braku lepszego słowa), tam wypytała mnie o inne dolegliwości, zmierzyła temp. i poinformowała mnie, że "Jestem za szybko, ale nie ma problemu, mam pokoik, toaletę, łóżko do dyspozycji...itd."
11:00
Moja planowa godzina wejścia, ale przeciągnęło się.
13:00
Po długim czasie oczekiwań przyszła pora na mnie. Pierw do zabiegowego z p.Bożenką i tam założenie wenflonu. Przyznaję się bez bicia - tego bałem się bardziej niż samego zabiegu. Nigdy nie miałem go.... a wbicie czegoś w ciało i pozostawienie tego wywoływało u mnie ciary na plecach... Ale przeżyłem. Tak przygotowany wróciłem do swojej kwatery i czekałem na wejście. 30 minut i czas na mnie.
13:40
Ściągnąłem koszulkę oraz slipy i wdziałem ową jakże szarmancką zieloną pidżamkę. Znów do zabiegowego. Podpięcie kroplówki i spokojnym spacerkiem, z kroplówką trzymaną w drugiej ręce, na salę pani pielęgniarka mnie odprowadziła. W hall`u dołączyła pani, która obsługiwała na sali. Kontrolne pytanie, o imię nazwisko i datę urodzenia i na stół. "Tu proszę zostawić pantofle.... po stopniach wejść... tutaj usiąść... a tutaj głowa"... Zdziwił mnie ten kawałek plastykowej maty pod pupę, ale co się okazało... to podgrzewacz :D super sprawa. Ktoś wie gdzie taki można kupić? Czy to tylko szpitale mogą? Tak to leżąc na stole z kiecką podciągniętą na wysokość brzucha i przykryty jakąś matą leżałem i czekałem. Oglądając to co było a około mnie, słuchając Radia Wava :) Po kilu minutach przyszedł Dr. Kuźniar. Pierwsze co usłyszałem od niego to pytanie "low&tight?" Na co ja z uśmiechem "Dokładnie" I po chwili zaczęło się.
Doktor z mojej prawej, asystentka z mojej lewej strony. Przygotowali (jak to doktor ujął) gwiazdę do programu. Dezynfekcja, mało komfortowe, ale też nie żebym się musiał zwijać z bólu. Znieczulenie - tutaj też kilka ukłuć. Te bliżej wędzidełka (a może w wędzidełko? nie wiem nie zerkałem) były bardziej "bolesne", coś jak znieczulenie u dentysty (może w mniejszym stopniu).
"Że pacjent nam nie krzyczy" - dr
"Nie.. tylko mruży oczy" - asystentka...
"Taaa... żebym wrzaskiem wystraszył i zestresował pozostałych co czekają po mnie?" - ja.
"No tak... najważniejsze to nie stresować innych - dr

Także jak widzicie atmosfera drętwa nie była :D Gdy znieczulenie zaczęło działać (może 30-60 sekund) i lekarz przystąpił do dzieła. Co tu dużo pisać. Robił swoje, a ja grzecznie leżałem, jedyne co czułem to dłonie oparte o moje biodra. Uśmiechnąłem się od ucha do ucha, gdy do moich uszu doszły słowa refrenu: "ZAWSZE CHCIAŁEM!... MIEĆ TAKIE COŚ!..." No to czego chcieć więcej :D (dla tych co nie kojarzą: http://www.youtube.com/watch?v=eP5wNDeGqLk ) Wracając do zabiegu to się nie odzywałem, ale za to słyszałem dopowiedzenia w stylu: "Pierwszy pacjent który nam nie krwawi aż tak bardzo... poprzedni bardziej krwawili.... Hmmm może jakiś wampir?"
"Chciałby Pan zobaczyć już?" - dr
"Lepiej nie... Poczekam aż będzie koniec" - ja
"To już koniec" - dr
No to ja głowa w górę i co widzę? "Zakrwawiony kawałek mięsa"
"...Tak to koniec pierwszego etapu" - dr dopowiada mi.
"Dr lubi tak straszyć pacjentów" - asystentka

I znów wesoło :)
Cały zabieg trwał może nieco ponad 30 minut. Gdy już wszystko było gotowe, dr poprosił mnie o zobaczenie i widziałem już ładnie zszyte. Widziałem jak opatruje, zalecenie żeby trzymać go "ku niebu". O 0,7 już pisał nie będę :D
14:10
Ostrożnie, trzymając kroplówkę w jednej dłoni, a przyjaciela w drugiej podreptałem w asyście na salę, gdzie czekałem aż zejdzie cała kroplówka.
14:30
Ocena sił... i po kontroli ciśnienia przez p.Bożenę przebrałem się i udałem do wyjścia. Droga powrotna do domu.
Po powrocie łyknąłem tabletkę i starałem się ostrożnie funkcjonować.

"...Noc po ciężkim dniu"
Przed położeniem się spać i załatwieniu swoich potrzeb fizjologicznych (nawet nie było tak źle) zmieniłem opatrunek. Widok nie był zachęcający... Jednak co musiałem to musiałem zrobić.
Spanie? Trudno to spaniem nazwać. Raczej można to porównać do nocy na obozie, gdzie ma się "czujny sen" i byle szmer budzi człowieka. Wzwodów bolesnych nie miałem tak dużo. Jedne koło 4:00 z którym szybko się uporałem. Wystarczyłem uchylić drzwi balkonowe i zaczekać przy nich z 30 sekund... drugi, koło 6-7 - który tak samo załatwiłem.. Gorzej było z tym o 9, bo na polu już ciepło było :D

"Triduum" (kolejne 73h):
48h po zabiegu miałem wizytę kontrolną. Dr obejrzał swoje dzieło, zapytał czy jakieś kłopoty się pojawiły i dobrze ocenił stan pacjenta.
Opatrunki zmieniam dwa razy na dzień rano i tuż przed snem, ponieważ już po 24h nie mam problemu z krwawieniem - ani kropelki, czy ropy (ODPUKAĆ!!). Plus, że nie mam strasznego rozprysku podczas oddawania moczu, więc te kilka kropelek jakoś wytrzymam 2-3h do zmiany.
Potrzeby staram się załatwiać tuż przed zmianą opatrunku. Jednak za każdym razem spryskuję octeniseptem.

"... a gdyby tak?" Przemyślenia:
Na chwilę obecną jestem zadowolony i mam dobre samopoczucie. Nadwrażliwość jakaś jest, ale na szczęście nie zwijam się z bólu po dotknięciu. Musiałem nieco zmienić dietę, a w głównej mierze ograniczyć spożywanie płynów z wiadomych dla większości z was przyczyn.
Cały czas jestem pełny optymizmu, że wszystko będzie OK. Mimo iż zdecydowałem się na zabieg refundowany NFZ to jestem pełen podziwu co do traktowania mnie. Naprawdę super opieka, zawsze ktoś mnie instruował co robić, jak robić itd. Czasem jak prywatnie się idzie do dentysty to czuje się psychicznie gorzej. A przecież tu chodzi o moje sprawy intymne, a nie o otwarcie buzi i powiedzenie AAAaaaa :D Jedyne czego mi brakowało to poczęstowania mnie herbatką, ale jakoś nie czuję się przez to gorszy ;)

Pozdrawiam Wszystkich którzy dotarli do końca mojej przydługawej lektury i zachęcam wszystkich niezdecydowanych do odważenia się. To naprawdę nie jest takie strasznie jak by się mogło wydawać, po przeczytaniu niektórych opisów, czy zobaczeniu niektórych zdjęć. Też miałem takie obawy że nie dam rady, a okazało się, że nie taki diabeł straszny jak go malują. Możecie wierzyć mi lub nie, ale mówi to wam człowiek który "odpłynął" na samej wizycie kontrolnej :oops: A zabieg przetrwał jak mężczyzna ;)
 

Krzys1

New member
Dzień 6-ty :
Penis już nie przypomina zmasakrowanego kawałka mięsa (w sumie to już na 3-4 dzień wyglądał przyzwoicie). Krwawienia również nie obserwuję. W zasadzie to od samego początku nie miałem z tym problemu. Od wczoraj (zaobserwowałem to podczas zmiany opatrunku przed nocą) i dziś obserwuję, że miejscami - pojawia się taka żółta wydzielina w miejscu szycia. Może ropa? Podejrzewam, że to dobry objaw. Im więcej wycieknie, tym mniej zostanie do wchłonięcia przez organizm? Czy dobrze myślę? Puki co noszę przyjaciela ku niebu i nie mam problemu z oponką. Co prawda niewielki obrzęk jest, ale nie oponka. Czy może powinienem się martwić?

Mam też pytanie o szwy. Mam rozpuszczalne założone i jak na razie ani jeden nie dał za wygraną. Przy każdorazowej zmianie opatrunku. Przemywam penisa wodą z mydłem i opłukuję pod bieżącą wodą. Potem ostrożnie (igłą) podważam i "odrywam" te fragmenty nici, które przywarły do ciała. Nie chcę by się zasklepiły w ranie. Przy okazji próbuję "odrywać" lekkimi szarpnięciami, żaden nie puszcza.
Po ilu dniach Wam szwy zaczęły wypadać? Czy może jakoś im pomagaliście odpaść? Poproszę o sugestie :)
 

slash886

New member
Zgłupiałeś?
Daj im jeszcze trochę posiedziec
Ja rozpuszczalne mialem wyciągane po 10 dniach i ty bylo chyba troszke za szybko.
A nierozpuszczalne podobno siedzą duzo dłużej, wiec daj im jeszcze trochę czasu.

A z ta wydzielina to chyba źle myślisz. Ona sie wytwarza "na rzadanie" a ta co jest w oponce to co innego.

Ale nie przejmuj sie.
A używasz rivanolu?
 

Krzys1

New member
Troszeczkę obrazków dla zobrazowania problemu.

Po 10h (oryginalny opatrunek doktora)
http://i.imgur.com/nM9Bd2K.jpg
http://i.imgur.com/CyyzHCs.jpg
http://i.imgur.com/qyzsTF3.jpg

1: Krew jeszcze nie przesiąkała, ale postanowiłem już przed pierwszą nocą zmienić opatrunek na świeży. Jak widzicie (sorry za jakość, robione komórką), opuchlizna po prawej stronie podstawy trzonu (również w innych miejscach wkłucia była).
2: Szycie jak szycie - nic do komentowania
3: Mój pierwszy opatrunek :D może mało profesjonalny, ale w obawie przed nocnymi wzwodami "usztywniałem" ile mogłem :D I jak się okazało, spełnił swoją funkcję.

po 48h:
http://i.imgur.com/NSVhWLk.jpg
http://i.imgur.com/6LSJ4tG.jpg
http://i.imgur.com/phpwUft.jpg

1: Opuchlizna rozeszła się. Ostały sine miejsca. PS. To co leży obok mojej prawej stopy to zdjęty opatrunek, którego nie spostrzegłem, przed fotografowaniem :oops:
2 i 3: Od spodu również prezentuje się o niebo lepiej niż po zabiegu.

po 7 dniach:
http://i.imgur.com/R7dVYDA.jpg
http://i.imgur.com/EPY35UA.jpg
http://i.imgur.com/qPT0DGj.jpg
http://i.imgur.com/FT3EcbJ.jpg
Nic dodać nic ująć. W końcu zaczynam poznawać swojego przyjaciela :D

slash886 napisał:
A używasz rivanolu?
Nie, nie używam, tylko woda+mydło, oraz systematycznie octenisept.
 

Krzys1

New member
Witam.
Już prawie 2 tygodnie od zabiegu minęło, a u mnie szwy dalej się trzymają. Po ilu dniach u Was zaczęły pierwsze odpadać? Jak mam możliwość to sprawdzam je i próbuję im pomóc odpaść, ale nic z tego. Zbyt mocno się trzymają i szarpnięcie jest bolesne (to co dopiero by było gdybym chciał je wyrwać :D )

Mam też drugie pytanie. Oglądając po obwodzie miejsce szycia, są krótkie odcinki 3-4mm na których wydaje się, że rana "nie zrosła się". Aczkolwiek nie krwawi mi nic (od początku rekonwalescencji). Czy (i po jakim czasie) uda się osiągnąć efekt gładkiego przejścia, bez takich "falbanek skórnych". Które sprawiają wrażenie, że jeśli mocniej odchylę to zobaczę co jest pod skórą, albo rozerwę skórę.

I ostatnia sprawa Nadwrażliwość.
Otóż nie odczuwałem jej w dużej mierze. Czuję już, a raczej "nie czuję" aż tak bardzo (nie przeszkadza mi) dotyk powierzchni żołądzia. Ale w miejscu gdzie się załamuje i schodzi do rowka (ta fałdka) ona jakby nie hartuje się. Dotyk - OK, ale dotknąć o przesunąć palcem po powierzchni - ciarki mnie przechodzą. Czy to też się unormuje?

Pozdrawiam i proszę o porady.
 

Farmer

New member
Krzys napisał:
Witam.
Już prawie 2 tygodnie od zabiegu minęło, a u mnie szwy dalej się trzymają. Po ilu dniach u Was zaczęły pierwsze odpadać? Jak mam możliwość to sprawdzam je i próbuję im pomóc odpaść, ale nic z tego. Zbyt mocno się trzymają i szarpnięcie jest bolesne (to co dopiero by było gdybym chciał je wyrwać :D )

Mam też drugie pytanie. Oglądając po obwodzie miejsce szycia, są krótkie odcinki 3-4mm na których wydaje się, że rana "nie zrosła się". Aczkolwiek nie krwawi mi nic (od początku rekonwalescencji). Czy (i po jakim czasie) uda się osiągnąć efekt gładkiego przejścia, bez takich "falbanek skórnych". Które sprawiają wrażenie, że jeśli mocniej odchylę to zobaczę co jest pod skórą, albo rozerwę skórę.

I ostatnia sprawa Nadwrażliwość.
Otóż nie odczuwałem jej w dużej mierze. Czuję już, a raczej "nie czuję" aż tak bardzo (nie przeszkadza mi) dotyk powierzchni żołądzia. Ale w miejscu gdzie się załamuje i schodzi do rowka (ta fałdka) ona jakby nie hartuje się. Dotyk - OK, ale dotknąć o przesunąć palcem po powierzchni - ciarki mnie przechodzą. Czy to też się unormuje?

Pozdrawiam i proszę o porady.

U mnie mija 6 dzień od zabiegu, również mam takie 3-4 mm miejsca o których piszesz i mam dokładnie takie samo wrażenie jednak sądzę że rana jest zasklepiona i zrasta się - w przeciwnym wypadku krwawiło by to. Ja używam dużo alantanu zgodnie z zaleceniem, widocznie pomaga.
 

Radegast

New member
Krzys spoko. To dopiero dwa tygodnie. Radzę cierpliwie czekać i się nie zamartwiać. Byłeś u dobrego lekarza :)
 

Krzys1

New member
To, że byłem u dobrego lekarza to zdaję sobie sprawę. Widzę to po jakości szycia, i wyglądzie penisa już w pierwszym tygodniu. Nie mniej zastanawiam się, ponieważ czytając posty innych, już w drugim tygodniu pojedyncze nitki odlatywały. A u mnie nic. Każda się trzyma.

A tak poza tym to zauważam, że naskórek zaczyna mi się łuszczyć. Jeszcze płatami ich nie odrywam, ale widzę zmiany skórne.
 

Radegast

New member
Mi też się wydawało, że szwy siedzą mi dłużej, jak innym. A później jak na komendę zaczęły się luzować i je powyciągałem.
 

takiktos

New member
brawo za odwage ze zdecydowales sie w ramach NFZ..

ale o co chodzi z tymi zdjeciami????
czytalem tyle "relacji" na forum ale nikt nigdy o tym nie wspomnial...

komus z was kkazano jeszcze robic foty?
 

Krzys1

New member
Radegast napisał:
Mi też się wydawało, że szwy siedzą mi dłużej, jak innym. A później jak na komendę zaczęły się luzować i je powyciągałem.
Mówisz? No ja właśnie też bym chciał, żeby już odpadły, bo największy dyskomfort sprawiają gdy są suche. Wtedy uwierają nieco. Ady są mokre (po kąpieli, po moczeniu, przy octenisepcie) są OK. Mam nadzieję, że już niedługo się ich pozbędę.

takiktos napisał:
brawo za odwage ze zdecydowales sie w ramach NFZ..
ale o co chodzi z tymi zdjeciami????
czytalem tyle "relacji" na forum ale nikt nigdy o tym nie wspomnial...
komus z was kkazano jeszcze robic foty?
Nie miałem większego wyboru, a że nigdy nie miałem okazji wykorzystać tych składek na zdrowotne, które płacili rodzice, a potem (po 26 latach) uczelnia), to kiedyś trzeba :D A poważnie, to czytałem że dr Kuźniar fachowo robi, a okres czekania był znośny to się zdecydowałem.
Zdjęcia... Chodzi o to, żeby skontrolować - jak się wszystko goi. Osobiście trzeba być po 48h i on ogląda sprzęt. Jak jest OK i nie czujesz dolegliwości, to po 7 dniach wysyła się zdjęcia do niego, Dzięki temu nie trzeba być osobiście (nie robić 30-80km w sumie na nic poważnego). Jeśli na zdjęciach coś dr`a zaniepokoi - oczywiście każe się zjawić w najbliższym czasie. Ja tak miałem. Miałem jedno miejsce takie jakby "martwica", Krwiak, bardzo czerwone (na "grzbiecie" - po przeciwnej stronie wędzidełka). Dr Kuźniar, obawiał się, że to miejsce się nie zrasta jak trzeba i kazał się pojawić. Ale to fałszywy alarm był - było OK. Ów "krwiak" już jest niemal niewidoczny. :)
Więc zdjęcia są tylko dla kontroli i dla wygody pacjenta.

sadsa napisał:
wow, po tygodniu juz bardzo dobrze to u Ciebie wygladalo, a jak z nadwrazliwoscia?
Nie zaprzeczę. Szycie (na stole, czy wieczorem tego samego dnia) wyglądało bardzo starannie i schludnie. Gojenie się, też dobrze idzie (odpukać, bym nie zapeszył :D ) Stosuję specjalny specyfik, nie jest to zasługa tylko mojego organizmu.
Nadwrażliwość? Jak pisałem, nie doskwierała mi od początku za bardzo, mimo iż miałem stulejkę całkowitą od małego. Całą płaszczyznę żołądzi mogę dotknąć, wziąć w dłoń, przejechać dłonią. Mówiąc kolokwialnie. Mogę bez problemu "pogłaskać mojego przyjaciela" :) Jedyne co to, odczuwam dreszcze gdy dotknę bliznę, lub przejadę palcami po szwach.

14 dni po zabiegu.
1. Szwy nadal się trzymają, żaden nie odpadł.
2. Miejsce po wędzidełku - prawie zagojone.
3. Spuchnięcie na skórze (od strony trzonu), zeszło. Oponka na razie nie pojawiła się.
4. Nadwrażliwość żołądzi - z 7/10 na 4/10.
5. Czuję "ból", ucisk, duży dyskomfort (trudno mi określić, w każdym razie coś jest), gdy palcem trochę ucisnę i przesunę po skórze trzonu, nad żyłą (jest ona dość dużej średnicy - odznacza się na penisie). Podejrzewam, że z czasem przestanie, gdy naczynia krwionośne odtworzą połączenia.

Stan na dziś wygląda tak:
http://i.imgur.com/9oDj5QM.jpg
http://i.imgur.com/AuQFPR5.jpg
http://i.imgur.com/1yxqHgb.jpg
http://i.imgur.com/7i5uLhz.jpg
 

Krzys1

New member
Tak, To są szwy rozpuszczalne, a przynajmniej tak twierdzi ten 'pan' co mnie kroił :D

A ile jesteś po zabiegu? Może się zrosły? Zasklepiły się w tkance gdy leżały na niej? Tak gdybam, bo moje tak miały, że jak te nitki przylegały do blizny to się pokrywały takim nabłonkiem. I pewnie by się zasklepiły, ale ja starannie je za każdą zmianą opatrunku "odklejałem". Nie chciałem doprowadzić do wchłonięcia się do skóry. W końcu to zawsze "ciało obce". Może dlatego tak "odstają".
Czy dobrze postępowałem, czy źle - czas pokaże.
 

samurai

New member
Sprawdzę za godzinkę jak będę zmieniał opatrunek :p

Ale wydaje mi się, że po prostu te moje mają znacznie mniejszą średnicę - chyba, że o czymś nie wiem :D
 

Gotek

New member
Teraz to już nie pozostało nic innego jak pogratulować.
Na moje oko wszystko jest w porządku. Co do szwów - jeśli naprawdę Cię tak irytują i widzisz, że w pewnym miejscu są niepotrzebne - to jest jeden fajny patent, który dr. Kuźniar mi pokazał, a mianowicie: łapiesz za ten węzełek delikatnie ciągnąc go do góry, następnie żyletką/małymi nożyczkami przerywasz ciągłość nici z jednej strony i po prostu wyciągasz cały szew - tylko powtarzam - w miejscu, które jest zabliźnione! :) Powiem szczerze, że ja ze szwami nie miałem żadnych problemów - nic się nie zasklepiało, nic nie denerwowało. :)

Jeszcze raz GRATULACJE! :)
 

Farmer

New member
Krzys napisał:
Tak, To są szwy rozpuszczalne, a przynajmniej tak twierdzi ten 'pan' co mnie kroił :D

A ile jesteś po zabiegu? Może się zrosły? Zasklepiły się w tkance gdy leżały na niej? Tak gdybam, bo moje tak miały, że jak te nitki przylegały do blizny to się pokrywały takim nabłonkiem. I pewnie by się zasklepiły, ale ja starannie je za każdą zmianą opatrunku "odklejałem". Nie chciałem doprowadzić do wchłonięcia się do skóry. W końcu to zawsze "ciało obce". Może dlatego tak "odstają".
Czy dobrze postępowałem, czy źle - czas pokaże.


Panowie, istnieje wiele rodzajów szycia i stąd wystające bądź nie :) polecam google - surgical suture :)

jeden szyje tak aby szwy były pod skórą, drugi na zewnątrz że już o stylach supełkowych nie wspomnę.
 

Krzys1

New member
Gotek napisał:
Powiem szczerze, że ja ze szwami nie miałem żadnych problemów - nic się nie zasklepiało, nic nie denerwowało. :)
Jeszcze raz GRATULACJE! :)
Dziękuję :) a i za wsparcie, należą Ci się podziękowania również.
A Tobie po ilu tygodniach (czy może dniach) zaczęły wypadać? Skoro nic im nie pomagałeś?
 

Gotek

New member
Krzys napisał:
Dziękuję :) a i za wsparcie, należą Ci się podziękowania również.
A Tobie po ilu tygodniach (czy może dniach) zaczęły wypadać? Skoro nic im nie pomagałeś?

Nie ma za co, czym mogłem to pomogłem mam nadzieję! :)
Mi nic nie przeszkadzało, bo po tygodniu doktor wyciągnął mi większość szwów, a zostawił tylko te przy wędzidełku, które to później sam wyciągnąłem po około kolejnym tygodniu - sam mi nie wypadł ani jeden szew. ;) (zawsze możesz napisać maila do doktorka, załączyć zdjęcia i zapytać czy mógłbym sam wyciągnąć kilka szwów - nie wydaje mi się, żeby stwarzał jakikolwiek problem)
Odradzam Ci go w jakikolwiek sposób póki co przemęczać, bo mi dla przykładu po 3 tygodniach zerwała się delikatnie ciągłość skóry i miałem lekkie krwawienie. :)
 

Podobne tematy

Do góry