Dobra jestem już w domu. około 19:10 przyjechał anastezjolog i pielęgniarka. Proszę zdjąć spodnie i koszulę - skarpety, majty i koszulkę miałem na sobie. Do tego dołożyłem fartuch i na stół. Igła w ramie, przemycie Wacka i gotowy. Potem anastezjolog do przygotowanej igły przyłożył strzykawkę i odpłynąłem.
Obudziłem się na wiązaniu szwów, co nie powiem bolało jak cholera. Spytałem czy mogę jeszcze dostać miejscowe. Dostałem jeden zastrzyk, ale dalej wbijanie szwów to były niezłe totury. Zapytałem, czy mogę dostać więcej - "no już nie ma miejsca, obkłuliśmy z każdej możliwej strony". Dotrzymałem do końca, wstałem. Zapytali czy żyje i do domu. Jutro zmiana opatrunku za tydzień zdjęcie szwów i to na tyle.
Myślę, że zrobione jest dobrze, bo nic nie krwawi jak na razie i za mocno nie boli. To na tyle, myślę, że jak Gdańsk, to warto do URO.