wysokikolega
New member
Witam szanownych kolegów,
Jestem już ponad dwa tygodnie po zabiegu. Wszystko zaczęło się od stanów zapalnych, swędzenia, szczypania i białego nalotu na penisie. Szczypało przy ściąganiu napletka, seks wtedy był trauma. Takie objawy pojawiły się w wakacje tamtego roku. Wcześniej wszystko było dobrze. Bóle itp nawracały na tydzień/dwa, potem miesiąc/dwa przerwy i znowu było coś nie tak. Myślałem, że to problemy z higiena lub grzybica. Jednak miarka się przebrała, gdy na penisie po seksie pojawiła mi się krew, napletek pekł i niesamowicie bolał. Zdecydowałem się pójść do urologa. Lekarz od razu powiedział, że to problem ze zwężeniem napletka, który przez ciasnotę pęka, łatwiej zbierają się bakterie itp. Niestety za zabieg krzyknął 2500 zł i odpuściłem. Zacząłem dojrzewać do decyzji, że zabieg jest obowiązkowy, wiec poszedłem do doktora Tura, w Warszawie na Górczewskiej. Powiedział to samo, wszystko wytłumaczył, a za zabieg zażyczył sobie 1000 zł. Zabieg przeszedł w przyjaznej atmosferze, jako, że jestem odporny na wszelkie znieczulenia, czułem wkucia, aż do bodajże 4 wstrzyknięcia. Potem nic, lekkie przypalanie prądem i nic. Doktor powiedział, że mam bardzo ukrwione miejsce, że to dobrze, ale jak zobaczyłem co to spowodowało to myślałem, że zemdleje. Krwi było tyle, że nigdy tyle nie widziałem. Został mi założony opatrunek, potem po około pół*godziny doktor sprawdził czy wszystko ok i mogłem pójść. Kazał zakładać opatrunek, psikać octeniseptem i po paru dniach próbować myć białym mydłem. Po tygodniu byłem na konsultacji, lekarz uznał, że wszystko jest ok, niczym nie smarować, penis ma żyć swoim życiem i tyle. Bolesne wzwody utrzymywały się około 10 dni. Krew i ropa przestały być widoczne na opatrunkach już 4 dnia. Teraz zakładam je, tylko z powodu nadwrażliwości. Żołądź mam cały czas odsłonięta. Doktor powiedział, że jest to obrzezanie częściowe, ale chyba wyciął tego sporo. Penis powoli przyzwyczaja się do bycia odsłoniętym. Czasem smaruje go olejką dla dzieci, dla lepszego nawilżenia.
Penis jest lekko opuchnięty, opuchlizna trochę boli, ale to chyba wbijające się szwy, a jeszcze na razie nie wiem czy straciłem jakikolwiek szew. Co sądzicie na ten temat, wszystko jest ok? Czytałem o maściach na blizny. Uważacie, że jeśli lekarz nie zalecił to powinienem ich używac? One są na receptę? Mógłby ktoś z was napisać mi jaka metoda została zastosowana?
Tutaj rada dla wszystkich - bardzo boję się krwi, ale zabieg to nic złego. Nic nie czujecie. Nie ma co czekać. Żałuje, że czekałem tyle czasu, bo już dawno bym miał to za soba.
Tutaj zdjęcia:
https://www.fotosik.pl/zdjecie/befe65f361167550
https://www.fotosik.pl/zdjecie/01531e16ad981f44
https://www.fotosik.pl/zdjecie/7483eda9862cb5d1
Jestem już ponad dwa tygodnie po zabiegu. Wszystko zaczęło się od stanów zapalnych, swędzenia, szczypania i białego nalotu na penisie. Szczypało przy ściąganiu napletka, seks wtedy był trauma. Takie objawy pojawiły się w wakacje tamtego roku. Wcześniej wszystko było dobrze. Bóle itp nawracały na tydzień/dwa, potem miesiąc/dwa przerwy i znowu było coś nie tak. Myślałem, że to problemy z higiena lub grzybica. Jednak miarka się przebrała, gdy na penisie po seksie pojawiła mi się krew, napletek pekł i niesamowicie bolał. Zdecydowałem się pójść do urologa. Lekarz od razu powiedział, że to problem ze zwężeniem napletka, który przez ciasnotę pęka, łatwiej zbierają się bakterie itp. Niestety za zabieg krzyknął 2500 zł i odpuściłem. Zacząłem dojrzewać do decyzji, że zabieg jest obowiązkowy, wiec poszedłem do doktora Tura, w Warszawie na Górczewskiej. Powiedział to samo, wszystko wytłumaczył, a za zabieg zażyczył sobie 1000 zł. Zabieg przeszedł w przyjaznej atmosferze, jako, że jestem odporny na wszelkie znieczulenia, czułem wkucia, aż do bodajże 4 wstrzyknięcia. Potem nic, lekkie przypalanie prądem i nic. Doktor powiedział, że mam bardzo ukrwione miejsce, że to dobrze, ale jak zobaczyłem co to spowodowało to myślałem, że zemdleje. Krwi było tyle, że nigdy tyle nie widziałem. Został mi założony opatrunek, potem po około pół*godziny doktor sprawdził czy wszystko ok i mogłem pójść. Kazał zakładać opatrunek, psikać octeniseptem i po paru dniach próbować myć białym mydłem. Po tygodniu byłem na konsultacji, lekarz uznał, że wszystko jest ok, niczym nie smarować, penis ma żyć swoim życiem i tyle. Bolesne wzwody utrzymywały się około 10 dni. Krew i ropa przestały być widoczne na opatrunkach już 4 dnia. Teraz zakładam je, tylko z powodu nadwrażliwości. Żołądź mam cały czas odsłonięta. Doktor powiedział, że jest to obrzezanie częściowe, ale chyba wyciął tego sporo. Penis powoli przyzwyczaja się do bycia odsłoniętym. Czasem smaruje go olejką dla dzieci, dla lepszego nawilżenia.
Penis jest lekko opuchnięty, opuchlizna trochę boli, ale to chyba wbijające się szwy, a jeszcze na razie nie wiem czy straciłem jakikolwiek szew. Co sądzicie na ten temat, wszystko jest ok? Czytałem o maściach na blizny. Uważacie, że jeśli lekarz nie zalecił to powinienem ich używac? One są na receptę? Mógłby ktoś z was napisać mi jaka metoda została zastosowana?
Tutaj rada dla wszystkich - bardzo boję się krwi, ale zabieg to nic złego. Nic nie czujecie. Nie ma co czekać. Żałuje, że czekałem tyle czasu, bo już dawno bym miał to za soba.
Tutaj zdjęcia:
https://www.fotosik.pl/zdjecie/befe65f361167550
https://www.fotosik.pl/zdjecie/01531e16ad981f44
https://www.fotosik.pl/zdjecie/7483eda9862cb5d1